Trzecia edycja Chorzów Vinyl Festival rozpoczęła się z wysokiego C. W
środowy wieczór, w wyprzedanej do ostatniego miejsca sali Chorzowskiego
Centrum Kultury zagrała legenda polskiego rocka – SBB.
To nie był regularny koncert zespołu. Stał bowiem pod znakiem płyty
„Welcome”, której 40 – lecie premiery trio świętowało oficjalnie kilka
miesięcy temu. Album różnił się od wczesnych materiałów śląskiej grupy:
zawierał krótsze, prostsze pod względem formalnym, nieraz wręcz
piosenkowe kompozycje. Ale i w takim repertuarze SBB pokazało klasę. Co
istotne: płyta bardzo dobrze broni się również po czterech dekadach.
Zanim jednak ze sceny CHCK-u rozbrzmiały pierwsze dźwięki „Walkin’
Around The Stormy Bay”, członkowie SBB zasiedli na czerwonej kanapie i
zostali solidnie „przemaglowani” przez redaktora Piotra Metza. Józef
Skrzek, Apostolis Anthimos i Jerzy Piotrowski początkowo sprawiali
wrażenie nieco skrępowanych całą sytuacją (po tylu latach wciąż
zdecydowanie pewniej czują się za instrumentami niż przed mikrofonami)
rozkręcali się jednak z czasem, by na koniec „sprzedać” parę pysznych
anegdot z przeszłości (jak przemycenie Apostolisa na festiwal w Roskilde
dzięki fortelowi z „lewym” paszportem).
Tuż po 20.00 rozpoczęła się najważniejsza część wieczoru. Na początek
usłyszeliśmy aż 5 spośród 7 utworów, który wypełniły „Welcome” (zespół
pominął tylko „Why No Peace” i „How Can I Begin”). Gratka to nie lada,
tym bardziej, że nawet „w epoce” SBB rzadko sięgało po te kompozycje.
Pięknie zabrzmiał zwłaszcza dostojny „Loneliness” oraz nastrojowy
„Welcome Warm Nights and Days”.
Po „Last Man At The Station” nastąpił przeskok do płyty „Memento z
Banalnym Tryptykiem”, z którego zaprezentowali tytułowy utwór. Jeśli
chodzi o repertuar spoza motywu przewodniego koncertu, panowie sięgnęli
między innymi po „Odlot”, Toczy się koło historii”, ale też po nowsze
rzeczy: „Całkiem spokojne zmęczenie” oraz „Pieśń stojącego w bramie”. Ta
piękna ballada zabrzmiała na finał dwugodzinnego popisu SBB. Weterani –
nakręceni gorącym przyjęciem ze strony publiczności – wznieśli się na
wyżyny swoich możliwości. Jakby odjęło im te czterdzieści lat i znów
byli „młodymi gniewnymi” rockowej sceny…
Komu mało było koncertu mógł delektować się muzyką SBB odtwarzaną w
holu z winylowych płyt. Nie tylko z „Welcome”, ale również z „Porwania
Aldo Moro” – kolejnej archiwalnej perełki z utworami zespołu, która
właśnie na festiwalu miała swoją oficjalną premierę.
Ponadto na ścianach foyer CHCK-u zawisły fotografie, dokumentujące
trasy koncertowe tria sprzed czterech dekad. Ten wieczór po prostu
należał do SBB…
Robert Dłucik