2019.04.12 – RPWL, AARON BROOKS – Piekary Śląskie

rpwl-koncert2019

Już po raz szósty niemiecki zespół zawitał w gościnne progi „Andaluzji”. Tym razem RPWL przyjechał do Polski z nową płytą „Tales From Outer Space”. Koncert cieszył się ogromnym zainteresowaniem, bilety zostały wyprzedane na długo przed datą wydarzenia.

Dwa duże ekrany rozpięte z tyłu. Reflektory porozmieszczane w różnych miejscach. Perkusja oraz instrumenty klawiszowe rozstawione w jednej z linii… Scena prezentowała się ciekawie, jeszcze przed wejściem muzyków.

Zanim jednak Bawarczycy zabrali publiczność w kosmiczną podróż, na estradę wkroczył Aaron Brooks. Lider retrorockowej formacji Simeon Soul Charger zaprezentował kilka utworów z solowego krążka, wydanego w barwach Gentle Art of Music (wytwórni założonej i prowadzonej przez członków RPWL). Szkoda tylko, że Aaron promował swój materiał w wersji ekonomicznej… Tylko wokal i gitara akustyczna. „Resztę niech dopowie wasz wyobraźnia” – powiedział w jednej z przerw między utworami. Oprócz kompozycji własnych, sięgnął także po cudzy repertuar i to z dość odległych muzycznych światów. Przypomniał sędziwy bluesowy standard Leadbelly’ego „Where Did You Sleep Last Night” (spopularyzowany niegdyś przez Nirvanę), a na finał wykonał „Space Oddity” Bowiego, kawałek będący zresztą świetnym wprowadzeniem w tematykę koncertu gwiazdy wieczoru.

Punktualnie o 21.00, na ekranach rozpoczęło się specjalne wydanie serwisu „RPWL 24”, z którego dowiedzieliśmy się, że w Piekarach Śląskich wylądowało dzisiaj UFO. Nazwa miasta pojawiła się nawet w … nagłówkach gazet. Fajny gest i zarazem godna podziwu dbałość o detale. Efektowne wizualizacje lub teledyski towarzyszyły praktycznie każdemu utworowi, który wybrzmiał na scenie „Andaluzji”.

Pierwszą część koncertu wypełniły utwory z „Tales From Outer Space”. To jedna z najlepszych płyt w dyskografii RPWL, bardzo floydowska… Tym bardziej cieszy fakt, że zespół przedstawił ją w całości. W wersji na żywo, ten materiał jeszcze zyskał. Muzycy nie zagrali – na szczęście! – tych utworów nuta w nutę. Zwłaszcza „Light of The World” wybrzmiał ze zdwojoną mocą, a jego ozdobą (i nie tylko jego…) była porywająca solówka gitarowa Kalle Wallnera. Wydawało się, że budynek „Andaluzji” dosłownie uniesie się niczym kosmiczny pojazd…

Po „Going Home”, który wieńczy najnowsze wydawnictwo, Yogi Lang zapowiedział „kilka starszych utworów”. I nastąpił przeskok z 2019 roku do czasów debiutanckiego albumu zespołu. Jakże pięknie zabrzmiał majestatyczny „Hole in the sky”! A w kolejce czekał już „Sleep”, z orientalnym wstępem i tym charakterystycznym rytmem… Przed „Trying To Kiss The Sun”, Yogi przypomniał, że właśnie po premierze tego albumu po raz pierwszy zawitali do Polski. Różowe światła, które spowiły scenę przed następnym utworem mogły stanowić pewną podpowiedź… I faktycznie: na koniec podstawowego setu usłyszeliśmy przebojowe „Roses”, z chóralnie odśpiewanym przez publiczność refrenem.

Do pełni szczęścia brakowało jeszcze czegoś z repertuaru Pink Floyd… Na pierwszy bis dostaliśmy „Cymbaline”, mało znany utwór z wczesnego okresu działalności gigantów rocka. Nie od dziś wiadomo, że muzycy RPWL mają muzykę Floydów w swoim DNA, rozbudowana wersja kompozycji (z cytatami z innych utworów PF) zabrzmiała więc rewelacyjnie. Zresztą… oni nawet Dylana potrafią zagrać floydowsko, o czym mogliśmy się przekonać jeszcze w podstawowym secie podczas poruszającego „Masters of War” (fajnie, że wrócili do grania tego coveru).

Na finał znów zrobiło się przebojowo, tym razem za sprawą „Unchain The Earth”. Długa owacja, ukłony, podziękowania… To był wspaniały koncert! Dwie godziny kosmicznych doznań. A na deser – spotkanie z muzykami na świetnie zaopatrzonym stoisku z oficjalnym merchem…


Tekst: Robert Dłucik

Dodaj komentarz