2019.04.07 – BATTLE BEAST, ARION – Poznań

battle_beast_poznan_04_2019

BATTLE BEAST to jeden z tych zespołów, których twórczość śledzę od samego początku, dlatego ciężko byłoby mi odpuścić kolejną okazję do zobaczenia fińskiego reprezentanta „power” metalu w akcji. Zespół widziałem kilkukrotnie i zawsze na żywo prezentował się wyśmienicie, a jak było w Poznaniu?

Pogoda i droga dopisały, ale kogo to obchodzi… Na miejsce przybyłem (w gwoli ścisłości przybyliśmy) jeszcze przed otwarciem wrót i na ten moment zgromadzonych przed klubem było niewielu. Przy wejściu na teren posesji, dało się dojrzeć jak uroki polskiej urodziwości płci pięknej zgłębiał gitarzysta suportu (obym tym zdaniem nie wpędził kogoś w kłopoty). Z uwagi na przybycie z zapasem czasu trzeba było trochę pokwitnąć, ale nim się człowiek nie obejrzał, klub został otwarty i można było wtłoczyć się do środka i zająć dogodną lokalizację. Po drodze szybki rekonesans stoiska z gadżetami – ceny płyt przyprawiały o zawrót głowy (przebito nawet KATA z Romanem na czele). Myślę, że niewiele osób zdecydowało się na zakup CD, chociaż kto wie… No cóż, nie dla psa kiełbasa, więc pomimo planowanego zakupu, ze spuszczonym łbem zająłem dogodne miejsce przy barierkach. Czas oczekiwania umilały nuty RHAPSODY OF FIRE puszczane z głośników (pewne osoby były tym faktem niepocieszone). W miedzy czasie można było dopatrzeć się poszczególnych muzyków (z obu zespołów) przemykających się tu i ówdzie – ich garderoba wymuszała przejście przez oficjalną cześć, dostępną dla wszystkich i nie wiem czy było to dla nich satysfakcjonujące rozwiązanie. Ludziki powoli wypełniały wnętrze klubu, ale o frekwencyjnym wysypie nie było mowy – większość zdawała się dotrzeć dopiero na występ gwiazdy wieczoru.

Zanim to BATTLE BEAST zawładnęli klubem, z półgodzinnym wyprzedzeniem na scenie zadomowiła się młodziutka ekipa z Finlandii – mowa o grupie ARION. Zespół promował swój drugi krążek „Life is not Beautiful” i to, co można było usłyszeć/zobaczyć tego wieczoru utwierdzało w przekonaniu, że nie bez powodu ten zespół znalazł się w szeregach AFM Records. Mimo młodego wieku panowie znają się na rzeczy i to nie tylko jeżeli chodzi o umiejętności warsztatowe, ale również kunszt kompozytorski. Przed koncertem byłem cholernie ciekaw jak Finowie zaprezentują się na żywo i muszę przyznać, że byłem pozytywnie zaskoczony. Technicznie zespół naprawdę pokazał się z dobrej strony, a i muzyka broniła się sama. Pomimo braku scenicznej oprawy (za wyjątkiem banerów), nie można było narzekać na brak atrakcji. Wokalista mimo początkowych problemów z nagłośnieniem (niedogodności akustyczne szybko zostały zażegnane) radził sobie jak należy. Nie wdawał się w zbytnie konwenanse skupiając się przede wszystkim na prawidłowym wykonaniem prezentowanych utworów. Zespół przede wszystkim skupił się na materiale z drugiego krążka wykonując „No One Stands in My Way”, „Punish You”, „The Last Sacrifice”, „Unforgivable” oraz przebojowy „At the Break Dawn” z udziałem publiczności (szkoda, że podczas tego utworu żeńskie partie puszczono z taśmy). Nie zabrakło akcentów z debiutu („I Am the Storm”, „Seven” oraz „You’re” My Melody” w trakcie, którego zabłysły zapalniczki/telefony wśród publiki). Ich występ szybko dobiegł końca i mogę powiedzieć tylko to, że chętnie zobaczę ich raz jeszcze!

Arion

Po obowiązkowej przerwie technicznej, kwadrans po godzinie 20 intro zapoczątkowało występ gwiazdy wieczoru. BATTLE BEAST zainicjował swój show utworem „Unbroken” z ostatniej płyty, a zaraz po nim Finowie sięgnęli po materiał z poprzedniego krążka (jak się nie mylę „Familar Hell” i „Straight to the Heart”). W następnej kolejności powrócono do nowej płyty i wykonano dość rockowy „Unfairy Tales”. Dobór materiału dawał do zrozumienia, że zespół usilnie pragnie udowodnić/podkreślić, że to co tworzy bez udziału Antona Kabanena (obecnie BEAST IN BLACK) odgrywa większą rolę. Tym niemniej nie mogło zabraknąć takich klasyków jak „Black Ninja” czy też „Out of Control”, który co dziwne – zamiast na bis – trafił na oficjalną części setlisy. W tym też utworze dysponująca potężnym głosiskiem charyzmatyczna Noora Louhimo zeskoczyła ze sceny i przebiegła wzdłuż barierek. Jeżeli już o niej mowa, wokalistka miała zjawiskowe wdzianko, a szczególną uwagę zwracała jej stylizacja fryzjerska – na głowie miała pokaźne poroże. Mimo wyraźnej śmiałości wokalistki oraz wyśmienitej kontaktowości, w relacji zespół/publika wspierał ją rozgadany basista. Jego teksty i zachowanie były zabawne, ale mimo wszystko było tego trochę za dużo.

Battle Beast
Battle Beast

Po sentymentalnej wędrówce w przeszłość, BATTLE BEAST ponownie sięgnęli po najnowszy repertuar („Endless Summer”, „I wish”), a w międzyczasie pojawił się akcent solowy. W dalszej kolejności Finowie wykonali filmowo brzmiący „Raise Your Fists” i bardziej energetyczny „The Golden Horde”, który został poprzedzony spontaniczną, a zarazem zabawną sytuacją z udziałem basisty (Eero Szpil na następną trasę powinien przygotować solowy popis z prawdziwego zdarzenia). Chwilę później zespół zaprezentował jedyny kawałek z trzeciej płyty w postaci tanecznego „Touch in the Night” – na żywo ten utwór brzmi dużo lepiej. Po kolejnych „Bastard Son of Odin” oraz „The Hero”, przed którym miała miejsce zabawna sytuacja – wprowadzono na scenę (ledwo się udało – miejsca było niewiele) zestaw podświetlanych tomów połączonych z drink barem (szkoda, że tylko do użytku zespołu…). Zaraz potem pozwolono sobie na przebojowy „Eden”, który zakończył oficjalną część koncertu. Tym niemniej zespół nie kazał na siebie długo czekać i bisy rozpoczęły się dźwiękami „No More Hollywood Endings”. Na koniec fińska ekipa wykonała jeszcze „King for a Day” oraz „Beyond the Burning Skies” z poprzedniego wydawnictwa. Tak też występ BATTLE BEAST dobiegł końca i zaraz po wspólnej fotce z publiką, muzycy na dobre zeszli ze sceny i na kolejne bisy nie było już co liczyć – to był koniec…

Battle Beast

Zaraz po koncercie, w dość szybkim tempie opuściliśmy klub (czas naglił jednego z kompanów) – trzeba było wracać. Mimo pośpiechu i braku możliwości złowienia kogoś z zespołu, wieczór w towarzystwie ARION i BATTLE BEAST trzeba uznać za udany. Grupy zaprezentowały się naprawdę z dobrej strony (chociaż w przypadku BB zabrakło mi większej ilości wcześniejszych kawałków). Tak czy inaczej, przy następnej sposobności zobaczenia obu grup na żywo, nie będę się wahał – w takich koncertach warto uczestniczyć!

Marcin Magiera

Dodaj komentarz