2019.02.27 – HAKEN, VOLA, BENET KNEE – Kraków

haken_w_krakowie

Krakowski Klub Kwadrat, zawsze kojarzy mi się z moją niewytłumaczalną pomyłką, kiedy to na koncert Pineapple Thief, wybrałem się dzień po koncercie. Tym razem udało się dotrzeć do celu bez pomyłki, praktycznie punktualnie co do minuty, mimo problemów ze znalezieniem miejsc parkingowych.

Punktualnie rozpoczął się również koncert pierwszego supportu. Muszę się przyznać, że było to moje pierwsze zetkniecie z ich twórczością. Kompletnie nie wiedziałem czego się spodziewać po tym pochodzącym z Bostonu, młodym zespole. I tutaj – miłe zaskoczenie. Bostończycy swoją dość oryginalną muzyką, zrobili bardzo pozytywne wrażenie. Główną twarzą, a przede wszystkim głosem zespołu, jest charyzmatyczna, obdarzona ciekawą barwą wokalistka, grająca również na instrumentach klawiszowych Courtney Swain. Oprócz drugiego zestawu klawiszy, gitary, sekcji rytmicznej, grupa w swoim składzie ma jeszcze skrzypce. Atutem tej muzyki jest jej wyjątkowy charakter, który bez wątpienia wpisuje się w progresywne ramy. Trudno jednak o ich muzyce powiedzieć, że brzmią jak ta, albo inna ikona gatunku. Jeżeli chodzi o współczesne zespoły rockowe, dzięki żeńskiemu wokalowi, oraz obecności skrzypieć, skojarzyli mi się trochę, z również młodą amerykańską formacją District 97. To co prezentuje zespół w kwestii muzycznej , świetnie oddaje biograficzna nota, zamieszczona na facebookowej stronie zespołu: „Bent Knee nie przypomina żadnego zespołu, jaki kiedykolwiek słyszałeś. Jego bezgraniczne brzmienie łączy niezliczoną ilość inspiracji z popu, minimalistycznej i awangardowej skali w płynną, porywającą całość”.

O ile muzyka Benet Knee stylistycznie wyraźnie kontrastowała, tak drugi support, formacja Vola, bardziej wpisywała się w muzyczną konwencję gwiazdy wieczoru – Londyńczyków z Haken. Okazuje się, że Duńczycy, mają w naszym kraju grono oddanych fanów. Z przypadkowo podsłuchanych rozmów, doszły mnie nawet głosy, że przyjechali do Krakowa głównie na Volę. Jak to w życiu bywa, jedni wolą Volę, inni Hakena. Prawda jest taka, że jeżeli chodzi o muzyczną jakość, oba zespoły zrobiły tego wieczoru bardzo dobre wrażenie. To co prezentuje Vola w kwestii muzycznej, to świetny konglomerat mocy i łagodności. Mocne, djentowe, gitarowe dźwięki, łączą się z bardzo melodyjnym wokalami. Zarówno za brzmienie gitary, jak i wokal odpowiedzialny jest lider zespołu Asger Mygind. W ich muzyce ważną rolę odgrywają również wyraziste, klawiszowe tła. Co prawda klawiszowiec był tego dnia fizycznie nieobecny, jego instrumentalnych partii nie mogło jednak zabraknąć. Vola ma już na swoim koncie dwa pełne albumy: „Inmazes” z 2015 roku i wydany w roku ubiegłym „Applause Of A Distant Crowd”.

Pierwszy raz miałem przyjemność oglądać Hakena, podczas festiwalu rocka progresywnego w Inowrocławiu w 2014 roku, nie był to niestety najbardziej udany koncert Londyńczyków. Tym razem wypadli jednak znakomicie. Duży wpływ na to, miało dobre nagłośnienie w klubie Kwadrat. Zespół zaprezentował swoje wszystkie walory: zawrotny instrumentalny warsztat, kreujący niesamowite muzyczne łamańce i dużą melodyjność, głownie dzięki wokalowi Rossa Jenningsa. Największe wrażenie na żywo robiły te fragmenty, w których zespół wspinał się na wokalne wyżyny, dzięki oszałamiającym wielogłosom („Cockroach King”). Zespół promował, swój wydany w październiku ubiegłego roku, album „Vector”. Koncertowa set-lista, składała się w większości z tegoż albumu, który wybrzmiał praktycznie w całości (zabrakło jedynie „Hosta”). Sięgnęli również do kilku świetnych utworów z poprzednich płyt: „1985” i „The Architect” z „Affinity”, „Falling Back to Earth” i wspomniany „Cockroach King” z „The Mountain”. Na bis zagrali dwudziestominutowy Crystallised, pochodzący z EP-ki „Restoration”.

Wszystkie zespoły zostały bardzo ciepło przyjęte przez publiczność. Każda z grup, obdarowana została polską flagą ze swoim logiem. Flagi, co było dużym zaskoczeniem dla muzyków, lądowały znienacka na scenie.

Tym sposobem „Kwadrat” oczarował i został odczarowany. Ten wyjątkowy, bardzo udany wieczór sprawił, że miejsce to już nie będzie mi się kojarzyło wyłącznie z moją feralną pomyłką związaną z nieobejrzanym koncertem The Pineapple Thief.

Marek Toma

Dodaj komentarz