Paul McCartney przyjedzie do Polski! Taka informacja elektryzuje
natychmiast, bo koncert gwiazdy takiego formatu jest wydarzeniem
kulturalnym najwyższej rangi. Przecież jest artystą, który na początku
lat 60-tych wraz The Beatles zmienił na trwałe muzyczny rynek,
przecierając szlaki kolejnym zespołom szerzącym wśród następnych pokoleń
bakcyla rock’n’rolla. Wraz z Johnem Lennonem stworzyli dziesiątki
nieśmiertelnych przebojów. Wena twórcza nie opuszcza sir Paula i w tym
roku wydał świetnie przyjęty siedemnasty solowy album studyjny
zatytułowany „Egypt Station” i tym samym dorzucił kilka wyśmienitych
piosenek do swojego ogromnego już potrfolio. W ramach promocji
najnowszego wydawnictwa ruszył w trasę koncertową pod hasłem „Freshen
Up” , a wśród zaplanowanych miejsc gdzie miały się odbyć występy znalazł
się Kraków. Paul McCartney skomentował wybór miasta w Polsce w taki
sposób: „Zawsze chciałem zobaczyć Kraków, ponieważ słyszałem o nim
wiele wspaniałych rzeczy. Świetnie się bawiliśmy podczas naszej
ostatniej podróży do Polski, więc wiemy, że będzie to kolejna wyjątkowa
noc dla nas. Nie możemy się doczekać powrotu – Get ready to rock
Poland!”. Przypominam, że poprzednia wizyta muzyka w naszym kraju miała
miejsce w 2013 roku i ramach trasy „Out There” zagrał w Warszawie.
Rzeczywiście była to wyjątkowa noc dla wszystkich, którzy licznie
zgromadzili się w krakowskiej Tauron Arenie. Jeszcze zanim rozpoczął się
koncert wyczuwalny był wśród publiczności pewien specyficzny rodzaj
podniecenia, który z reguły towarzyszy najważniejszym życiowym
wydarzeniom.
Wszystko rozpoczęło się od Beatlesowskiej klasyki czyli „A Hard Day’s
Night”. Sam McCartney początkowo wydawał się być jakby zgaszony, ale z
minuty na minutę rozkręcał się, by za chwilę słowami i gestami
prowokować publiczność do hałaśliwej reakcji pełnej uwielbienia.
Entuzjastyczne przyjęcie wynagrodził przygotowanym repertuarem, na który
złożyło się 38 piosenek! I dzięki temu występ trwał prawie trzy
godziny. Razem z muzykiem zgromadzeni w hali koncertowej przeszli przez
wszystkie najważniejsze etapy jego artystycznej drogi. Były oczywiście
piosenki z jego solowych płyt i oprócz tych z ostatniej produkcji zagrał
choćby rewelacyjną „Maybe I’m Amazed” z debiutu czy „Save Us” i „
Quenie Eyes” ze świetnej „New”. Reprezentacja utworów Wings wyróżniała
się wielkimi hitami jak „Band On the Run” , „Let Me Roll It” czy „Live
and Let Die” którego wykonanie zostało wzbogacone ogniowymi
fajerwerkami. Pojawiło się też kilka mniej oczywistych piosenek jak
niemniej wyśmienita i zabawna „Let Em In” z płyty „Wings at the Speed of
Sound” lub „Letting Go” z albumu „Venus and Mars”, w trakcie wykonania
której sekcja dęta pojawiła się nie na scenie ale w jednej z bram
wejściowych na sektory z miejscami siedzącymi….
Przede wszystkim Paul McCartney sprawił, że powróciła na tych kilka
chwil magia The Beatles. Najwięcej utworów zagrał właśnie z repertuaru
Fab Four, niekiedy poprzedzając kolejne wykonanie wzruszającymi
wspomnieniami, z których najpiękniej wybrzmiała stworzona przez Georga
Harrisona i tego wieczoru zadedykowana właśnie jemu „Something”. Ależ
przepięknie ta piosenka powoli nabierała mocy, a wraz z archiwalnymi
zdjęciami wyświetlanymi na ogromnym ekranie za sceną chwytała wręcz za
gardło.
Paul McCartney z utworu na utwór łapał coraz lepszy kontakt z
audytorium. Kokietował wypowiedzianymi języku polskim pełnymi zdaniami,
żartował ,dyrygował zawsze gotową do wokalnych pojedynków z Mistrzem
publiczność, by w finale podstawowego występu zmusić do wykrzyczenia z
całych sił słynne „na na na” z „Hey Jude”.
Bis rozpoczął się od niespodziewanych gości na scenie wyłowionych z
tłumu. Najpierw pojawiła się ogromnie przestraszona fanka Ada z Suwałk,
która miała cudowną możliwość „powisieć” kilka dobrych chwil w
objęciach sir Paula. Potem w tym samym miejscu znalazła się para ze
Słowacji i sympatyczny chłopak o imieniu Martin oświadczył się swojej
wybrance Michelle….
Później już doskonały finisz składający się z utworów z ostatnich płyt
The Beatles, gdzie wielką mocą zabrzmiał heavy metalowy Helter Skielter
i końcówka albumu Abbey Road z symbolicznym The End.
Niezapomniany koncert, niezapomniane chwile, niezapomniane przeżycie.
Witold Żogała
Setlista:
1. A Hard Day’s Night
2. Save Us
3. Can’t Buy Me Love
4. Letting Go
5. Who Cares
6. Got to Get You Into My Life
7. Come On to Me
8. Let Me Roll It
9. I’ve Got a Feeling
10. Let 'Em In
11. My Valentine
12. Nineteen Hundred and Eighty-Five
13. Maybe I’m Amazed
14. I’ve Just Seen a Face
15. In Spite of All the Danger
16. From Me to You
17. Dance Tonight
18. Love Me Do
19. Blackbird
20. Here Today
21. Queenie Eye
22. Lady Madonna
23. Eleanor Rigby
24. Fuh You
25. Being for the Benefit of Mr. Kite!
26. Something
27. Ob-La-Di, Ob-La-Da
28. Band on the Run
29. Back in the U.S.S.R.
30. Let It Be
31. Live and Let Die
32. Hey Jude
BIS:
33. Birthday
34. Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band (Reprise)
35. Helter Skelter
36. Golden Slumbers
37. Carry That Weight
38. The End