2018.12.03 – PAUL MCCARTNEY – Kraków

mccartney360

Paul McCartney przyjedzie do Polski! Taka informacja elektryzuje natychmiast, bo koncert gwiazdy takiego formatu jest wydarzeniem kulturalnym najwyższej rangi. Przecież jest artystą, który na początku lat 60-tych wraz The Beatles zmienił na trwałe muzyczny rynek, przecierając szlaki kolejnym zespołom szerzącym wśród następnych pokoleń bakcyla rock’n’rolla. Wraz z Johnem Lennonem stworzyli dziesiątki nieśmiertelnych przebojów. Wena twórcza nie opuszcza sir Paula i w tym roku wydał świetnie przyjęty siedemnasty solowy album studyjny zatytułowany „Egypt Station” i tym samym dorzucił kilka wyśmienitych piosenek do swojego ogromnego już potrfolio. W ramach promocji najnowszego wydawnictwa ruszył w trasę koncertową pod hasłem „Freshen Up” , a wśród zaplanowanych miejsc gdzie miały się odbyć występy znalazł się Kraków. Paul McCartney skomentował wybór miasta w Polsce w taki sposób: „Zawsze chciałem zobaczyć Kraków, ponieważ słyszałem o nim wiele wspaniałych rzeczy. Świetnie się bawiliśmy podczas naszej ostatniej podróży do Polski, więc wiemy, że będzie to kolejna wyjątkowa noc dla nas. Nie możemy się doczekać powrotu – Get ready to rock Poland!”. Przypominam, że poprzednia wizyta muzyka w naszym kraju miała miejsce w 2013 roku i ramach trasy „Out There” zagrał w Warszawie.
Rzeczywiście była to wyjątkowa noc dla wszystkich, którzy licznie zgromadzili się w krakowskiej Tauron Arenie. Jeszcze zanim rozpoczął się koncert wyczuwalny był wśród publiczności pewien specyficzny rodzaj podniecenia, który z reguły towarzyszy najważniejszym życiowym wydarzeniom.

Wszystko rozpoczęło się od Beatlesowskiej klasyki czyli „A Hard Day’s Night”. Sam McCartney początkowo wydawał się być jakby zgaszony, ale z minuty na minutę rozkręcał się, by za chwilę słowami i gestami prowokować publiczność do hałaśliwej reakcji pełnej uwielbienia. Entuzjastyczne przyjęcie wynagrodził przygotowanym repertuarem, na który złożyło się 38 piosenek! I dzięki temu występ trwał prawie trzy godziny. Razem z muzykiem zgromadzeni w hali koncertowej przeszli przez wszystkie najważniejsze etapy jego artystycznej drogi. Były oczywiście piosenki z jego solowych płyt i oprócz tych z ostatniej produkcji zagrał choćby rewelacyjną „Maybe I’m Amazed” z debiutu czy „Save Us” i „ Quenie Eyes” ze świetnej „New”. Reprezentacja utworów Wings wyróżniała się wielkimi hitami jak „Band On the Run” , „Let Me Roll It” czy „Live and Let Die” którego wykonanie zostało wzbogacone ogniowymi fajerwerkami. Pojawiło się też kilka mniej oczywistych piosenek jak niemniej wyśmienita i zabawna „Let Em In” z płyty „Wings at the Speed of Sound” lub „Letting Go” z albumu „Venus and Mars”, w trakcie wykonania której sekcja dęta pojawiła się nie na scenie ale w jednej z bram wejściowych na sektory z miejscami siedzącymi….
Przede wszystkim Paul McCartney sprawił, że powróciła na tych kilka chwil magia The Beatles. Najwięcej utworów zagrał właśnie z repertuaru Fab Four, niekiedy poprzedzając kolejne wykonanie wzruszającymi wspomnieniami, z których najpiękniej wybrzmiała stworzona przez Georga Harrisona i tego wieczoru zadedykowana właśnie jemu „Something”. Ależ przepięknie ta piosenka powoli nabierała mocy, a wraz z archiwalnymi zdjęciami wyświetlanymi na ogromnym ekranie za sceną chwytała wręcz za gardło.
Paul McCartney z utworu na utwór łapał coraz lepszy kontakt z audytorium. Kokietował wypowiedzianymi języku polskim pełnymi zdaniami, żartował ,dyrygował zawsze gotową do wokalnych pojedynków z Mistrzem publiczność, by w finale podstawowego występu zmusić do wykrzyczenia z całych sił słynne „na na na” z „Hey Jude”.
Bis rozpoczął się od niespodziewanych gości na scenie wyłowionych z tłumu. Najpierw pojawiła się ogromnie przestraszona fanka Ada z Suwałk, która miała cudowną możliwość „powisieć” kilka dobrych chwil w objęciach sir Paula. Potem w tym samym miejscu znalazła się para ze Słowacji i sympatyczny chłopak o imieniu Martin oświadczył się swojej wybrance Michelle….
Później już doskonały finisz składający się z utworów z ostatnich płyt The Beatles, gdzie wielką mocą zabrzmiał heavy metalowy Helter Skielter i końcówka albumu Abbey Road z symbolicznym The End.
Niezapomniany koncert, niezapomniane chwile, niezapomniane przeżycie.

Witold Żogała


Setlista:
1. A Hard Day’s Night
2. Save Us
3. Can’t Buy Me Love
4. Letting Go
5. Who Cares
6. Got to Get You Into My Life
7. Come On to Me
8. Let Me Roll It
9. I’ve Got a Feeling
10. Let 'Em In
11. My Valentine
12. Nineteen Hundred and Eighty-Five
13. Maybe I’m Amazed
14. I’ve Just Seen a Face
15. In Spite of All the Danger
16. From Me to You
17. Dance Tonight
18. Love Me Do
19. Blackbird
20. Here Today
21. Queenie Eye
22. Lady Madonna
23. Eleanor Rigby
24. Fuh You
25. Being for the Benefit of Mr. Kite!
26. Something
27. Ob-La-Di, Ob-La-Da
28. Band on the Run
29. Back in the U.S.S.R.
30. Let It Be
31. Live and Let Die
32. Hey Jude

BIS:
33. Birthday
34. Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band (Reprise)
35. Helter Skelter
36. Golden Slumbers
37. Carry That Weight
38. The End

Dodaj komentarz