Trzeci dzień tegorocznych Dni Piekar Śląskich, adresowany był do
szerokiego grona odbiorców. Z pewnym familijnym akcentem, przyniósł
rozrywkę dla szerokiego spektrum odbiorców. Było więc biesiadnie i w
śląskich klimatach, następnie o dobry humor zadbał kabaret Nowaki, by
kulminacyjnym punktem były koncerty gwiazd o rockowym wyrazie. Na
zakończenie imprezy zaplanowano bowiem koncerty Michała Szpaka i zespołu
Bracia.
Koncert Szpaka nie wzbudzał u mnie żadnych oczekiwań, bo wiedziony
telewizyjną znajomością jego twórczości nie spodziewałem się tak
rockowego występu. Wokalista ma charyzmę, tego nie można mu odmówić.
Zgromadził pod sceną rzesze fanów i fanek, którzy dzierżyli transparenty
i w inny sposób okazywali swoje uwielbienie. Mnie z kolei pozytywnie
zaskoczył jego występ, bo o ile maniera i zachowanie sceniczne trochę mi
nie pasowało, to rockowy wydźwięk występu pozytywnie mnie zaskoczył.
Pojawiły się więc poza singlami znanymi nawet postronnym słuchaczom,
covery rockowych gigantów. Tu z kolei pokłonię się muzykom towarzyszącym
Szpakowi. Nie dość że wielka profeska, to jeszcze wykazali się
feelingiem. „Knockin on Heaven’s Door” podobało mi się chyba najbardziej
w ich wykonaniu. Może i pora dnia odebrała temu występowi nieco glorii,
ale naprawdę było w tym sporo ognia.
Kulminacją imprezy był koncert grupy BRACIA. Nawet przygotowania sceny
odbywały się za kotarą, by nie odbierać publiczności tej chwili
zaskoczenia, kiedy już w zupełnych ciemnościach zaserwowano nam pełnię
możliwości świateł i dźwięku. Podobnie jak podczas występu poprzednich
artystów za perkusją na wielkim telebimie wyświetlano wizualizacje i
fragmenty klipów, natomiast ekran z prawej strony sceny wyświetlał obraz
przekazywany z kamer na żywo. Doskonały odbiór mieli zatem również ci,
którzy postanowili pozostać w strefie bardziej gastronomicznej.
Występ kapeli BRACIA zadowolił zarówno wielbicieli ich mainstreamowego
oblicza jak i sympatyków cięższego uderzenia. Cugowscy wraz z kapelą
zaserwowali istny rockowy show, przeplatany balladami i swoimi
największymi przebojami. Nie zabrakło więc chwil przy gitarach
akustycznych. Kiedy po raz drugi za mikrofonem pojawił się Wojtek zespół
zaserwował istną gratkę dla wielbicieli mocniejszego grania. „Hush” z
repertuaru Purpli, wykończone było rewelacyjnym meedleyem, gdzie
pojawiły się zarówno riffy z rockowych jak i metalowych klasyków. Był
więc YES, Metallica, Judas Priest, AC/DC i wiele innym motywów na dźwięk
których uśmiech nie schodził z twarzy, a głowa miarowo potrząsała.
Pozostali muzycy pozwolili sobie na chwilę oddechu, kiedy to perkusyjne
solo zawładnęło sceną i telebimami na ładnych parę minut. Ponownie byłem
zdziwiony, że zespół pozwolił sobie na taki zabieg na koncercie w
ramach dni miasta i przy tak zróżnicowanym audytorium. Cały czas
artystom udawało się utrzymać tłum w gotowości i nie tylko w ramach
wspólnej zabawy wciąż klaskano, ale też kilkukrotnie publiczność
pokazała, że potraf zaśpiewać kapitalne chóry. Zespół zaserwował nam na
bis jeden kawałek, co zakończyło wcale niekrótki jak na warunki takiej
imprezy show, bowiem grupa grała ponad 80 minut!
Chwilę po tym nad publicznością rozwiano sztuczną mgłę w której
wygodniej było obserwować laserowy pokaz wieńczący tą nad wyraz udaną
imprezę.




Piotr Spyra