2018.07.20 – KEN HENSLEY & LIVEFIRE, COVER FESTIVAL – Piekary Śląskie

180720hensley3

„Wiem, że znacie ten utwór. Pora dnia może nie ta, ale miesiąc się zgadza. Zaśpiewajcie ze mną” – zapowiedział Artysta i ze sceny popłynęły pierwsze dźwięki pomnikowego „July Morning”, klasyka nad klasykami z repertuaru Uriah Heep. Zespołu w którym przez lata Ken Hensley grał na instrumentach klawiszowych, gitarze, czasem też śpiewał. No i przede wszystkim napisał „kilka” kompozycji, dzięki którym zarówno on, jak i działający w odmłodzonym składzie Uriah Heep do dzisiaj cieszą się uznaniem publiczności.

Tej akurat za wiele w piątkowy wieczór nie stawiło się na obiekcie piekarskiego MOSiR-u. Szkoda… Pogoda dopisała, impreza niebiletowana, no i przede wszystkim Muzyka… Cóż, takie mamy czasy, że zamiast lipcowych poranków większe wzięcie mają pieśni o Słowiankach, ruszających tym co mama w genach dała…

Co prawda otoczka koncertu (Dni Miasta) kłóciła się z dostojnym brzmieniem sztandarowych utworów Uriah Heep, ale szybko zapomniałem o balonikach, świecidełkach, straganach z koralikami, kiełbaskach z grilla i objazdowym lunaparku za płotem. Hensley – niczym ów tytułowy Czarodziej z pięknej ballady, którą niegdyś stworzył – szybko zaczarował publiczność.

Ruszyli tuż po 21.30 od utworu „Brown Eyed Boy” z solowego albumu Mistrza sprzed 38 lat, ale szybko przeszli do repertuaru Uriah Heep (w sumie aż 8 na 12 utworów pochodziło z dorobku zespołu). „Stealin” zabrzmiał bardzo fajnie, ale prawdziwa muzyczna uczta zaczęła się wraz z następnym w setliście „Circle of Hands” ze wspaniałej płyty „Demons and Wizards”. 46 lat od premiery, a wciąż ten kawałek wywołuje ciary… Zresztą współczesny rock oszalał na punkcie tamtej muzyki, zespoły stylizują się na weteranów, dzięki czemu dawne klasyki znów brzmią bardzo współcześnie. Toczy się koło historii…

Kilka słów o zespole, który towarzyszył na scenie Mistrzowi. Sędziwy Ken Hensley zebrał międzynarodowe towarzystwo, z Roberto Tirantim na czele. Wokalista (i basista) znany z występów w włoskim progmetalowym zespole Labyrinth miał najtrudniejsze zadanie – poradzić sobie z trudnym partiami nieodżałowanego Davida Byrona. I wybrnął z tego zadania znakomicie. Dla mnie – cichy (chociaż na scenie głośny) bohater wieczoru!

Podobać się mógł również dobór kompozycji z solowej dyskografii Hensley’a, ze wskazaniem na poruszający „The Last Dance” z „Blood On The Highway” – jednego z najlepszych krążków, jakie nagrał po odejściu z Uriah Heep.

Po „Send Me An Angel” Mistrz zamienił organy Hammonda na gitarę akustyczną. Z widowni rozległy się okrzyki „Lady in Black”, ale muzycy z uśmiechem na twarzach dali do zrozumienia, że „jeszcze nie teraz”. Krótka przemowa Hensley’a na temat demonów, z którymi walczył w przeszłości i pierwsze dźwięki „The Wizard” – kolejnej perły z albumu „Demons and Wizards”. A potem była już tak wyczekiwana „Dama w czerni”, oczywiście z chóralnym udziałem publiczności…

Na bis dorzucili jeszcze wspaniały „Sunrise” (szkoda, że Hensley pominął „Gypsy”, które figurowało w koncertowej setliście…). Piękny koncert, piękna podróż w czasie do lat siedemdziesiątych…

Piątek generalnie stał w Piekarach Śląskich pod znakiem rockowej klasyki z najwyższej półki. Przed i po występie Kena Hensley, na scenie trwała bowiem kolejna odsłona Cover Festivalu. Najpierw rozgrzewał publiczność Kruk, który oprócz twórczości własnej chętnie sięgał po klasyki z repertuaru Deep Purple i Raibow (ale zagrali także „We Will Rock You” Queen oraz … „The Best” znane przede wszystkim z wykonania Tinny Turner). A po ostatnich dźwiękach „Sunrise” scenę opanowali głównodowodzącym Cover Festivalu Piotr Luczyk i liczna ekipa muzyków oraz wokalistów (wśród gości między innym Stefan Machel z TSA, Maciej Lipina i młoda gitarzystka Ada Kaczanowska).

W repertuarze koncertu dominowały utwory trzech zacnych formacji: Thin Lizzy, Judas Priest i AC/DC. Artyści sięgnęli też po nieśmertelny „Enter Sandman” Metalliki”, a na bis – grubo po północy – wyciągnęli jeszcze z rękawa asa, oczywiście pikowego. „Ace of Spades” Motorhead zwieńczył ten udany, rockowy maraton…

Ken Hensley
Ken Hensley
Ken Hensley
Ken Hensley
Ken Hensley

Tekst: Robert Dłucik
Zdjęcia: Mariusz Spyra

Dodaj komentarz