2018.06.10 – EXODUS, HORRORSCOPE, MENTOR – Katowice

1806exodus

W gorący niedzielny, czerwcowy wieczór, do katowickiego Mega Klubu zawitała amerykańska załoga thrashowa, grupa EXODUS. Jeśli zapytacie mnie jakie były okoliczności tego koncertu zacytuję Steve’a Souza: „Czasem pytają mnie jak to było kiedy zaczynaliśmy Thrash Bay Area… było dokładnie tak jak dzisiaj, gorący rozentuzjazmowany tłum, hałas pot i energia!”. Nie uprzedzajmy jednak faktów, zanim na scenie pojawiła się gwiazda wieczoru, publiczność połechtały najpierw dwa lokalne suporty. Specjalnie nie użyłem słowa rozgrzały, bowiem nie o temperaturę tu chodziło, a lokalne? Owszem, bowiem zarówno MENTOR jak i HORRORSCOPE to śląskie załogi.

O ile muzyka HORRORSCOPE to idealny dobór na support EXODUS i na ich występ czekałem z wypiekami na twarzy, tak co do MENTORa, nie miałem wygórowanych oczekiwań. Tymczasem thrash n roll który zaprezentowali muzycy Thaw, dowodzeni przez lidera J.D. Overdrive, zaprezentował kawałek muzy, przy której można się było bawić od pierwszych taktów. Co zresztą publiczność skrzętnie wykorzystała i w przestrzeni tuż za pierwszymi rzędami od razu zaczął się formować młyn. Zespół nie miał trudnego zadania, publiczność była skora do zabawy, zatem i przyjęcie ekipy było łaskawe. Muzycznie – naprawdę w porządku, ciężko, rytmicznie, szybko i całkiem dobrze to brzmiało. Pastwiłbym się jedynie nad śladową ilością solówek. Z tego co widziałem gdzieś na rozpiskach niebawem znowu gdzieś będę miał okazję widzieć Mentor na scenie jako rozgrzewacza, więc tym chętniej nie odpuszczę ich występu.

Druga kapela tego wieczoru, to dla mnie i chyba wielu obecnych thrashowa minigwiazda. Na scenie przerzedziło się nieco po usunięciu części sprzętu, HORRORSCOPE wytoczyli własne kurtyny z logo, brzmieli bardziej selektywnie (jak się później okazało chyba nawet lepiej niż EXODUS), a już na pewno oświetlenie mieli bardziej dynamiczne niż poprzednicy. Zespół, pozostawił spory niedosyt po swoim półgodzinnym secie. Dysponowali zatem takim samym czasem co poprzednicy, a przyznam szczerze że miałem nadzieję na kwadrans więcej. Grupa prezentowała głównie materiał z ostatniej wyśmienitej płyty, a jako przedstawiciel starszego repertuaru pojawił się numer „24/7”. Ekipa szalała na scenie, szczególnie wszędobylski basista, który wlazł chyba na każde podwyższenie. Nie dość że suporty pozostawiły nas w wyśmienitych humorach, to przerwy pomiędzy występami, były więcej niż przyzwoicie krótkie. Zatem emocje nie zdołały opaść, gdy na scenie pojawili się oni…


Exodus wszedł na scenę z buta: walcowaty „Funeral Hymn” połączony z szybkim „Blood In, Blood Out”, tytułowym kawałkiem z ostatniej – jak dotąd – studyjnej płyty zespołu. Temperatura w rozgrzanym niczym sauna „Mega Clubie” podskoczyła jeszcze o kilka stopni. Chóralne skandowanie nazwy kapeli i po chwili thrashmetalowa maszyna ruszyła dalej…

Lubię trasy koncertowe, które nie są związane z promocją nowego wydawnictwa. Zespół nie musi wówczas prezentować „obowiązkowego zestawu promocyjnego” i może pozwolić sobie na śmielsze sięganie po różne rarytasy i perełki z dyskografii. Tak było również w ten gorący (dosłownie i w przenośni) niedzielny wieczór. „Parasite” nie grali na żywo z ponad dekadę… A wypadł wybornie. Podobnie jak potężny, rozbudowany „Beyond The Pale”.

Inna sprawa, że niedzielny koncert sprawiał wrażenie jakby zespół był w trasie tuż po wydaniu debiutanckiego krążka „Bonded By Blood”. Reprezentacja tej świetnej, pomnikowej dla thrash metalu płyty pod względem ilości zagranych utworów biła na głowę pozostałe albumy Exodus. No, ale pewnie publika nie puściłaby ich ze sceny bez „Lessons In Violence”, chwytliwego „And Then There Were None”, czy kawałka tytułowego z chóralnie wykrzyczanym przez fanów refrenem.

Cieszyć mogła frekwencja. Niedziela, pogoda typowo piknikowa, w niedalekiej odległości od „Mega Clubu” równocześnie odbywała się darmowa rockowa impreza plenerowa, a w katowickim klubie stawiło się liczne grono wielbicieli thrashowej legendy. „Make Thrash Great Again” – hasło, które znalazło się na koszulkach dostępnych na stoisku z oficjalnym merchem nie okazało się tylko pustym sloganem…

Steven „Zetro” Souza nie krył zachwytu entuzjastycznym przyjęciem ze strony publiczności. Parę razy zapewnił nas, że Exodus – w przeciwieństwie do niektórych zasłużonych metalowych kapel – nie wybiera się na muzyczną emeryturę. Aluzję do Slayera panowie podkreślili w pewnym momencie fragmentem „Raining Blood”…

Emerytura z pewnością nie byłaby wskazana, bo panowie wciąż prezentują się na scenie niczym „młodzi gniewni”. Tom Hunting – jedyny muzyk, który ostał się z oryginalnego składu kapeli – szaleje za bębnami. Gitarową robotę robi aktualnie duet z innej zacnej załogi zza Oceanu – Heathen, czyli Lee Altus i Kragen Lum. Właśnie! Jeśli miałbym wskazać jakiś minus tego bardzo dobrego koncertu byłoby nim średnio selektywne brzmienie, na którym ucierpiały partie gitar.

Grali godzinę i dwadzieścia minut. Na koniec obiecali, że szybko do nas wrócą. Trzymamy za słowo!

MENTOR:

Mentor

HORRORSCOPE:

Horrorscope
Horrorscope

EXODUS:

Exodus
Exodus
Exodus
Exodus
Exodus

Piotr Spyra, Robert Dłucik

Dodaj komentarz