Muzyczna scena dawnej Czechosłowacji przyniosła sporo ciekawych zespołów
i płyt. Tamtejsze zespoły z kręgu szeroko rozumianego rocka nie miały
lekko po stłumieniu „praskiej wiosny”. Komunistyczni decydenci oraz
podlegli im cenzorzy mieli ciekawe podejście: kapele z „niepoprawnymi”
tekstami miały pod górkę, nawet instrumentalne formacje były wydawane
przez państwowe wytwórnie oraz regularnie koncertowały. Jedną z takich
grup było Jazz Q, prowadzone przez pianistę i kompozytora Mariana
Kratochvila. Występ czeskiej legendy zwieńczył koncertową odsłonę
drugiej edycji chorzowskiego Vinyl Festivalu.
Jazz Q zaczynało jeszcze w połowie lat sześćdziesiątych, ale największe
sukcesy formacja odnosiła w kolejnej dekadzie. Wtedy też zespół zwrócił
się w stronę progrocka oraz bluesa. „Pozorovatelna”, „Symbiosis” oraz –
utrzymana w modnej wówczas stylistyce fusion – „Elegie” to płyty
należące do kanonu czeskiej muzyki.
I właśnie od tytułowej kompozycji z pierwszej z wymienionych albumów
rozpoczął się ten piątkowy koncert (poprzedzony krótką rozmową z liderem
zespołu). Jazz Q nie przyjechał jednak na Vinyl Fest, by odcinać kupony
od dawnej popularności. Zagrali sporo nowszych utworów, w tym jeden
całkowicie premierowy. Lider – mimo że przekroczył już 70 wiosen – wciąż
w świetnej formie. Widać, że aktywny tryb życia (Marian Kratochvil jest
zapalonym himalaistą) mu służy. Nowości nowościami, ale prawdziwą
„wisienką na torcie” pierwszej części koncertu było rewelacyjne
wykonanie „Toledo”, utworu z klasycznej płyty „Elegie”. Popisy
instrumentalistów obsługujących perkusjonalia – vyborne!
Po krótkiej przerwie, muzycy wrócili na scenę „Tlenowni”. Druga część
koncertu była zaskakująco….bluesowa. Pojawiły się również utwory z
partiami wokalnymi (głosowo udzielał się gitarzysta), panowie sięgnęli
nawet po standard J.J. Cale’a. Ale na finał zrobiło się naprawdę
jazzowo, każdy z członków zespołu miał swoje solowe „pięć minut”…
Drugi Chorzów Vinyl Festival zakończył się więc mocnym akcentem.
Tegoroczna edycja wysoko zawiesiła poprzeczkę i oby organizatorom udało
się ją przeskoczyć wiosną 2019 roku… Szkoda tylko, że nie będzie
okazji do sprowadzenia paru innych czeskich legend rocka – ich liderzy
grają już niestety w innej Orkiestrze…
Robert Dłucik