o był wyjątkowy wieczór… Z kilku powodów. Fish jest częstym gościem w
Polsce, tym razem jednak nie przyjechał do nas w ramach tournée, lecz
specjalnie na jeden koncert. Ale też okazja była szczególna – oficjalna
inauguracja tegorocznej edycji Vinyl Festivalu. To kolejna ciekawa
inicjatywa kulturalna w Chorzowie, stawiająca na muzykę z najwyższej
półki.
Powód drugi? Setlista – Fish wykonał w całości klasyczny album
Marillion „Clutching At Straws”. Ba! Zaśpiewał nie tylko utwory z
podstawowej wersji płyty, ale również rarytasy. Trzy utwory z tamtej
sesji zabrzmiały na żywo w naszym kraju po raz pierwszy!
Powód trzeci: to był nie tylko koncert. Zanim z głośników popłynęły
pierwsze dźwięki „The Voyeur” (I Like To Watch”), Artysta zasiadł na
dużej, czerwonej sofie z lampką czerwonego wina. Spotkanie prowadzone
przez Michała Kirmucia, dziennikarza „Teraz Rocka” (i aktualnego
gitarzystę Collage) trwało około 45 minut. Fish opowiadał dużo o nowej
płycie „Weltschmerz”.
– To będzie płyta o nas. Nie chciałem pisać o polityce, korporacjach,
czy Donaldzie Trumpie. W każdym z tekstów pojawi się motyw związany z
kwiatami lub roślinami, co stanowiło dla mnie duże wyzwanie przy
tworzeniu – mówił Wielki Szkot. Obiecywał również dużo brzmieniowych
smaczków. No i zapowiedział – niestety- że „Weltschmerz” to jego ostatni
studyjny album i że chce się pożegnać z fanami w wielkim stylu…
Powód czwarty… To było coś więcej niż koncert z jeszcze jednego
powodu. W poniedziałkowy wieczór Fish toczył bowiem na scenie heroiczną
walkę… Walkę z samym sobą, z własnymi słabościami. Widać było, że
cierpiał, że dokuczał mu straszny ból nóg… Niektóre partie zaśpiewał
na siedząco.
Ale podchodził do tego z dystansem, często obracał dolegliwości w
żart. Wokalnie wciąż się broni, a sceniczną charyzmą mógłby obdzielić
kilku młodszych kolegów po fachu… Wystarczył jeden gest, by wszyscy –
jak na komendę – poderwali się z krzeseł i akompaniowali klaskaniem w
przebojowym „Incommunicado”…
Fish i czwórka towarzyszących mu instrumentalistów rozpoczęli od
czterech utworów z solowych albumów Szkota. Pierwsze dźwięki „Hotel
Hobbies” zwiastowały początek podróży trzy dekady wstecz. Do płyty
„Clutching At Straws”… Przepięknie zabrzmiała zwłaszcza finałowa
sekwencja „White Russian” – „Sugar Mice” – „The Last Straw” (z chóralnym
udziałem publiczności).
Mimo wspomnianych wyżej kłopotów ze zdrowiem, Fish zaśpiewał jeszcze
dwa bisy. Najpierw „Tux On” (jedna z trzech perełek, które wreszcie
doczekały się premiery na żywo), a na koniec jeszcze raz sięgnął po
coś z solowej dyskografii – fragment „Perfume River”.
To był naprawdę wyjątkowy, magiczny wieczór…
Robert Dłucik
P.S. Muzyka Marillion i Fisha rozbrzmiewała w Chorzowskim Centrum
Kultury również przed, podczas przerwy i po zakończeniu koncertu.
Oczywiście z winyli na sprzęcie wysokiej klasy. Taka wisienka
(truskawka?) na torcie…