2018.04.20 – BELIEVE – Warszawa

believe_hybrydy_2018

Przez ostatnie tygodnie z lubością zasłuchiwałem się w najnowszej, szóstej już studyjnej płycie warszawskiej formacji BELEIVE, dlatego z ogromną radością wybrałem się na koncert zespołu do stołecznego klubu Hybrydy, promujący to wydawnictwo.

Właśnie w Hybrydach, dokładnie 11 lat temu poznałem i polubiłem zespół Believe. Mirek Gil i jego ekipa grali jako suport przed akustycznym koncertem Danny Cavanagha z Anathemy. Już wówczas urzekło mnie oryginalne brzmienie zespołu, wzbogacone o piękne dźwięki skrzypiec Japonki Satomi Yasutamiyi, na co dzień pierwszej skrzypaczki w Radomskiej Orkiestrze Kameralnej.
Ostatni koncert Believe jaki miałem okazję wysłuchać miał miejsce podczas legionowskiego festiwalu Progrockfest na wiosnę 2017. Tam zespół borykał się z problemami z dźwiękiem i nie miał wyraźnie swojego dnia.

W Hybrydach koncert rozpoczął się z małym opóźnieniem, ale od razu od wysokiego „C”. Zespół brawurowo wykonał pierwsze nagranie z nowej płyty Seven Widows (Siedem Wdów), a gitarowe riffy Mirka Gila wspaniale współbrzmiały z dźwiękiem skrzypiec Satomi. Od razu muszę powiedzieć, że odbiór najnowszego krążka zespołu od pierwszych taktów sprawił mi ogromną frajdę. Nie będę oryginalny jak powiem, że wydana na jesieni ubiegłego roku płyta, po czterech latach milczenia, jest z pewnością najlepszym, najbardziej kompletnym dziełem grupy. Z pewnością zapewni jej nieśmiertelność nie tylko ze względu na bogatą warstwę muzyczną i przepiękne kawałki okraszone solowymi popisami Satomi, ale także z powodu niebanalnych, przejmujących tekstów Roberta Sieradzkiego, tworzących znakomity koncept album, traktujący o tajemnicy śmierci, przemijania, ludzkich uczuciach, tęsknotach i miłości. Słowem o niezwykle istotnych aspektach naszego życia.

Na scenie warszawskiego klubu wybrzmiała cała najnowsza płyta, gorąco oklaskiwana przez (może kilkadziesiąt…) najbardziej zagorzałych fanów grupy i jej przyjaciół. Believe zagrało też trzy starsze kawałki ze swojego repertuaru, ale z pewnością wszyscy przyszli do legendarnego klubu by wysłuchać najnowszy materiał zespołu na żywo. Mnie, oprócz mocnego otwarcia koncertu, najbardziej podobały się cudowne solówki Satomi (szczególnie w czwartym utworze z nowej płyty) oraz ostatnia, wieńcząca dzieło kompozycja, będaca podobno swoistym hołdem dla niedawno zmarłego członka Riverside – Piotra Grudzińskiego.
Gitara Mirka Gila zabrzmiała tu niczym instrument Davida Gilmoura , a sekcja zespołu po prostu wzniosła się na wyżyny swoich umiejętności. Tutaj podkreślę, że współpraca świetnego basisty Przemasa Zawadzkiego z nowym perkusistą zespołu Robertem „Qbą” Kubajkiem wyglądała na więcej niż dobrą. Niesztampowa, pełna ekspresji gra tego ostatniego była dla mnie miłym zaskoczeniem. Zresztą podobnie jak występ nowego wokalisty, znanego z wieloletnich występów w grupie Alone – Łukasza Ociepy. Ciekawa kreacja sceniczna ubranego na czarno wokalisty, jego świetny kontakt z publicznością, a także sympatyczny, ciepły głos była kolejną „wartością dodaną” tego udanego koncertu. Myślę, że Ociepa godnie zastąpił wieloletniego, charyzmatycznego frontmana Believe – Karola Wróblewskiego i jest naprawdę bardzo cennym nabytkiem warszawskiego bandu.

Po ponad półtoragodzinnym, świetnym koncercie, nastąpiła część, którą zespół, ale także jego fani, bardzo lubią. Można było porozmawiać ze wszystkimi członkami grupy, zebrać autografy, zrobić sobie wspólne foty, ale również nabyć najnowsze, pięknie wydane CD, śliczne koszulki z cudowną okładką płyty (tu słowa uznania dla autora obrazu olejnego – Marka Szczęsnego), plakaty i nawet szalik z logo grupy, własnoręcznie wydziergany na szydełku przez Satomi.
Mirek Gil i jego załoga ze wszystkich stron zbierali gratulacje za udany występ i za najnowszy materiał z płyty Seven Widows, a balsamem na moje uszy była informacja uzyskana od lidera zespołu, że już pracuje on z kolegami nad materiałem na kolejny krążek i z pewnością grupa nie pozwoli swoim fanom czekać kolejne cztery lata na nowe dźwięki. Jeśli będą one równie dobre jak na ostatniej płycie – to ja już nie mogę doczekać się na kolejny produkt spod znaku Believe…

wrażenia spisał wielce ukontentowany

Andrzej „Gandalf” Baczyński

Dodaj komentarz