2018.03.16-17 – PROGROCKFEST – Legionowo

legionowo 2018

Prog Rock Fest w Legionowie, to kolejna cykliczna impreza, na mapie Polski, poświęcona szeroko pojętemu rockowi progresywnemu. Czym się różni od innych tego typu wydarzeń? Bez wątpienia datą. Większość z nich odbywa się latem, natomiast Festiwal w Legionowie, kończy okres zimowy. Z racji tego, nie jest to oczywiście impreza plenerowa. Wszystko odbywa się w nowoczesnej, idealnie spełniającej koncertowe warunki Sali Widowiskowej, znajdującej się w gmachu Miejskiego Ratusza w Legionowie.

W tym miejscu nachodzi mnie pewna myśl. Co oprócz muzycznego stylu łączy podobne imprezy, ukierunkowane na rock progresywny? Z pełnością to, że niestety nie dowiemy się o ich istnieniu z radia, telewizji, a nawet prasy, ba…co bardzo smutne, nie przeczytamy o nich nawet, w renomowanych czasopismach zajmujących się rockową tematyką. W takim więc przypadku, największym orężem reklamy staje się Internet, gdzie sprostać zadaniu starają się muzyczne portale (m.in.: nasz), które z przyjemnością objęły to wydarzenie patronatem medialnym.

W tym roku festiwal, podobnie jak w poprzednio, podzielony został na dwa dni. Na każdy dzień przewidziano po trzy zespoły. Piątkowe, koncertowe popołudnie zainaugurował pochodząca z Będzina formacja Pro Age. Zespół jest niezbitym dowodem na to, że rock progresywny to konwencja bardzo pojemna. Zespół preferuje mocną muzykę, ubraną w dosadne teksty. W obcowaniu z nią pewnie dużo przyjemności mieliby również zwolennicy nowofalowo – punk rockowej estetyki. Progrockowe pierwiastki są tutaj oczywiście również obecne. Nie może być inaczej, skoro ich debiutancką płytę „Odmienny stan rzeczywistości”, wydała ukierunkowana na progresywny rynek, krakowska firma Lynx Music, a zespół nie pierwszy już raz skutecznie funkcjonuje na stricte progresywnej imprezie (podobnie jak chociażby w łódzkim ŁDK-u). Większość materiału który zespół zaprezentował: „Podglądacz”, „Odmienny Stan rzeczywistości”, „Moralność”, „Charon”, „Życie na wynos”, „Strach”, pochodził, ze wspomnianego debiutu. Zespół pochwalił się jednak nowymi kompozycjami: „Ja to on”, „Póki mamy twarz”, „Niekończenie głośny las”. Był i bis, ale żeby nie odsłaniać wszystkich kart nowej talii, zagrali jeszcze raz „Charona”. Właśnie w tym utworze, jak i w kompozycji tytułowej Marusza Filoska gościnnie wspierał obdarzony mocniejszym, prawie growlowym wokalem Grzegorz Bodzioch z Post Profession. Wyjątkowo mocne efekty świetlne, które w późniejszej fazie festiwalu, mogły nawet przeszkadzać w odbiorze muzyki, w przypadku Pro Age dobrze podkreślały ich muzyczny przekaz.

Jako drugi wystąpił zespół Yesternigt, który wydał w roku ubiegłym, dobrze przyjęty debiutancki album „The False Awakening”. Zespół kilkakrotnie udowodnił, że świetnie radzi sobie również na scenie, o czym świadczyły chociażby ich koncerty w Toruniu, czy Łodzi. Tym razem z powodu nagłośnienia, nie było tak idealnie. Dominowała, nazbyt wyeksponowana sekcja rytmiczna. Gitara schowana została jakby w tle. Najbardziej niestety ucierpiał wokal. W drugiej fazie koncertu, było jednak zdecydowanie lepiej. Zabrzmiała praktycznie cała debiutancka płyta zespołu. Tym razem nie sięgnęli do rockowej klasyki i nie było „Child In Time” Deep Purple, do czego zdążyli nas już przyzwyczaić. Na bis zabrzmiał „Who You Are”, ze szczególną dedykacją dla dwóch pań z inicjałem M.

Gwiazdą pierwszego dnia Prog Rock Festu, była bielska formacja Lizard. Zespół Damiana Bydlińskiego, jak na festiwalową gwiazdę przystało, rzeczywiście błyszczał. To był mój trzeci raz, kiedy mogłem oglądać Jaszczurów w akcji. Po raz pierwszy, na Ino Rock. Wtedy był to jednak set bardzo krotki, który tylko zaostrzył apetyt na ich muzykę. Drugi raz u siebie, w Bielsku, wtedy supportowali właśnie Galahad. Jednak dopiero teraz mogłem zobaczyć i usłyszeć ich w pełnej krasie, jak na festiwalową gwiazdę przystało, w długim secie, z materiałem potraktowanym dosyć przekrojowo. Były fragmenty „Psychopuls”, „Chapter 1” i „Chapter 4” z „Master & M” , mały fragment „Karczocha”, „Trochę żółci, trochę więcej bieli”, oraz robiące nadal niesamowite wrażenie „Ogród Przeznaczenia” i „Autoportret”, z debiutanckiej „W Galerii Czasu”. Płyta dzięki firmie Audio Cave , doczekała sie właśnie reedycji. „Przyjemne melanże” przeplatały się więc (jak określił to lider zespołu): „z muzyką ciężką i nieprzyjemną” – dodając: „zmiażdżymy, wyplujemy, a wy będziecie tego słuchać…”. Faktycznie zmiażdżyli, a my słuchaliśmy tego z zapartym tchem, a nawet (nie ukrywam), z łezką wzruszenia. Nie mogło oczywiście zabraknąć bisów. Najpierw zagrali „Bez litości 2” i „Chapter 5”. Na sam koniec zabrzmiał natomiast „Half- Life finał”, z przygotowywanej, premierowej płyty. Nowy materiał, w całości wykonywali podobno, podczas koncertów z Lucifer’s Friends. Przegapiłem i żałuję swojego gapiostwa. Tym bardziej, że jak zarzekał się Damian Bydliński – już nigdy nie zabrzmi on w całości na żywo.

Atrakcją pierwszego dnia była nie tylko muzyka, ale również sztuka plastyczna. W przerwie pomiędzy koncertami mogliśmy podziwiać wyjątkowy wernisaż Doroty Trojańczyk- „Demonidła” . Demonidła, czyli duchy, a właściwie dewy. Każda grafika przedstawiała jedną z takich demonicznych postaci: „Dew Wiatru”, „Dew gwiazd”, „Dew księżycowy”…. Była to bardzo ciekawa inicjatywa, promująca sztukę, zwiększając kulturalne walory festiwalu.

Drugi dzień prezentował się tak, jakbyśmy za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, przenieśli się z Mazowsza do Małopolski. Tego dnia, na scenie dominowali bowiem krakowscy artyści, będący prawdziwą, dźwiękową wizytówka wytwórni Lynx.

Jako pierwszy wystąpił Metus, czyli Marek Juza. Metus długo funkcjonował jako projekt stricte studyjny. Ma już z na swoim koncie 8 albumów, a występów na żywo zaledwie 4. Obok Marka Juzy za mikrofonem, na scenie pojawili się: klawiszowiec Krzysztof Lepiarczyk, basista Krzysztof Wyrwa, perkusista Grzegorz Bauer, gitarzysta Marcin Kruczek oraz skrzypek Marcin Pokorski. Pomiędzy kolejne kompozycje muzyk, niczym kaznodzieja, wplatał prawdziwe złote myśli, swoje celne przemyślenia, takie ja ta: „…myślimy o przyszłości i przeszłości, ale zapominamy o teraźniejszości, przeważnie zapominamy o teraźniejszości…” Dzięki hipnotycznej muzyce, w świetnych aranżacjach i oprawie świetlnej, która po raz pierwszy nie gwałciła oczu, tego wieczoru, przyszłość i przeszłość była jednak nieważna, liczyło się tylko tu i teraz.

W drugiej części wieczoru, na scenie miał pojawić się znowu nie formalny zespół, ale projekt. Lider grupy Millenium, a zarazem szef studia nagrań i wytwórni płytowej LYNX MUSIC Ryszard Kramarski, oprócz kolejnej płyty swojej macierzystej formacji Millenium, nagrał w ubiegłym roku album, pod szyldem The Ryszard Kramarski Project inspirowany opowiadaniem Antoine De Saint-Exupery „Mały Książę”. W przedsięwzięciu tym pomogli mu: Marcin Kruczek (gitara), Paweł Pyzik (bas), Grzegorz Fieber (perkusja) oraz wokalistka Karolina Leszko. Tych właśnie muzyków mogliśmy zobaczyć na żywo. I pewnie zbyt wiele takich okazji nie będzie. Ryszard Kramarski obiecał jednak, że będzie przynajmniej jeszcze jedna taka gratka, we wrześniu tego roku, na koncercie z okazji 20- lecia istnienia Lynx Music. Karolina Leszko to osobowość, obdarzona nie tylko świetnymi warunkami głosowymi, ale również dużą charyzmą. Z pewnością miała więcej przestrzeni, może dlatego wypowiadała się więcej, niż lider projektu, uwieziony za swoim klawiszowym zestawem. Prawdziwą ozdobą tego koncertu, były, ciepłe gitarowe solówki Marcina Kruczka. Na bis, pojawiły się dwie nowe kompozycje: „Visionary of Heaven” i „Welcome to my Channel”, które niebawem ujrzą światło dzienne, również jako Ryszar Kramarski Project. Ten premierowy materiał, nie jest tak naprawdę nowy. Powstał (zresztą podobnie jak LYNX), 20 lat temu, jako pierwsze muzyczne przedsięwzięcie Kramarskiego – Framauro,. Był to koncept-album opowiadający o 15-to wiecznym astronomie. Ryszard Kramarski postanowił po latach wskrzesić tą muzykę na nowo.

Pora na gościa zagranicznego, tegorocznej czwartej edycji Prog Rock Festu w Legionowie, żywą brytyjska progresywna legendę – Galahad. To już czwarta festiwalowa edycja, ja natomiast miałem przyjemność oglądać Galahad, po raz piąty. Nie wiem jak oni to robią ale, wygląda na to, że czas się dla nich zatrzymał. Ostatnio nastąpiły pewne przetasowania personalne w zespole. Odszedł, współzałożyciel grupy, gitarzysta Roy Keyworth, jego miejsce zajął człowiek, który wcześniej grał już w zespole na gitarze, z tym że basowej. Natomiast bas dzierżył Mark Spencer, który również nie jest nową twarzą, wielokrotnie z nimi koncertował, również w naszym kraju (chociażby w piekarskiej „Andaluzji”). Tego wieczoru Galahad promował swój całkiem świeży materiał, płytę „Seans of Change”. Jest to praktycznie jedna, długa, 40-o kilkuminutowa suita. Z założenia, miała wybrzmieć tego wieczoru w całości. Tak też się stało. Zespół podzielił jednak ten nowy materiał na dwie części, a pomiędzy nimi wkomponował wiele rarytasów z wcześniejszych albumów: „Guardian Angel”, „21st Centyry Painted Lady”, „Empires Never Last”, „Sleepers”, „Beyond the Barbed Wire”, „This Life Could Be My Last”, „Room 801”. Na bis odegrali żywiołowy „Seize The Dey”, porywając dużą część publiki z krzeseł, pod samą scenę. Ta sztuka udała im się, już nie pierwszy raz.
Prog Rock Fest pożegnał zimę i przynajmniej pod względem muzycznym, był pięknym przywitaniem wiosny. Tutaj przychodzi mi do głowy krótka miniatura kończąca album Tiger Motch Tales (solowego projektu Petera Jonesa, znanego z aktualnego składu grupy Camel) „Winter’s End”, znajdujący się na płycie „The Depths of Winter”, który to udało mi się wyłowić, z przebogatych zasobów stoiska firmy „OSKAR” Witka Andree. Kto wie a może właśnie Tiger Motch Tales, stanie się jedną z atrakcji kolejnych edycji tego przemiłego festiwalu? Organizatorom życzę dalszego rozwoju, aby w przyszłości nie stanowiło dla nich żadnego problemu zapraszać artystów, nawet o randze wspomnianego wyżej Camela.

LIZARD:
1. Intro-improv
2. Psychopuls
3. Chapter1
4. Chapter 4
5. Karczochy – intro
6. Psychopuls 2
7. Ogród przeznaczenia
8. Improv – jak na żółtej płycie+ Autoportrety+ Bolero
Bis:
9. Bez Litości 2
10. Chapter 5
Bis 2: Half –Life finał

METUS:
1. Into The Wild
2. A niebo jest atramentowe
3. Wake up In the land where shadows do not Reach
4. Solitude
5. Cold Oblivion
6. Zamykam oczy
7. Apostasy
8. Poza czas
9. Fallen
10. Abyss
Bis: I’m Adrift, Apostasy

GALAHAD:
1. Season of Change (part 1)
2. Guardian Angel
3. 21st CPainted Lady
4. Empires Never Last
5. Sleepers
6. Barbed Wire
7. This Life
8. Room 801
9. Seasons of Change (part 2)
Bis: Seize the Day.

Tekst: Marek Toma
Zdjęcia: Michał Majewski

Dodaj komentarz