Prog Rock Fest w Legionowie, to kolejna cykliczna impreza, na mapie
Polski, poświęcona szeroko pojętemu rockowi progresywnemu. Czym się
różni od innych tego typu wydarzeń? Bez wątpienia datą. Większość z nich
odbywa się latem, natomiast Festiwal w Legionowie, kończy okres zimowy.
Z racji tego, nie jest to oczywiście impreza plenerowa. Wszystko
odbywa się w nowoczesnej, idealnie spełniającej koncertowe warunki Sali
Widowiskowej, znajdującej się w gmachu Miejskiego Ratusza w Legionowie.
W tym miejscu nachodzi mnie pewna myśl. Co oprócz muzycznego stylu
łączy podobne imprezy, ukierunkowane na rock progresywny? Z pełnością
to, że niestety nie dowiemy się o ich istnieniu z radia, telewizji, a
nawet prasy, ba…co bardzo smutne, nie przeczytamy o nich nawet, w
renomowanych czasopismach zajmujących się rockową tematyką. W takim
więc przypadku, największym orężem reklamy staje się Internet, gdzie
sprostać zadaniu starają się muzyczne portale (m.in.: nasz), które z
przyjemnością objęły to wydarzenie patronatem medialnym.
W tym roku festiwal, podobnie jak w poprzednio, podzielony został na
dwa dni. Na każdy dzień przewidziano po trzy zespoły. Piątkowe,
koncertowe popołudnie zainaugurował pochodząca z Będzina formacja Pro Age.
Zespół jest niezbitym dowodem na to, że rock progresywny to konwencja
bardzo pojemna. Zespół preferuje mocną muzykę, ubraną w dosadne teksty.
W obcowaniu z nią pewnie dużo przyjemności mieliby również zwolennicy
nowofalowo – punk rockowej estetyki. Progrockowe pierwiastki są tutaj
oczywiście również obecne. Nie może być inaczej, skoro ich debiutancką
płytę „Odmienny stan rzeczywistości”, wydała ukierunkowana na
progresywny rynek, krakowska firma Lynx Music, a zespół nie pierwszy już
raz skutecznie funkcjonuje na stricte progresywnej imprezie (podobnie
jak chociażby w łódzkim ŁDK-u). Większość materiału który zespół
zaprezentował: „Podglądacz”, „Odmienny Stan rzeczywistości”,
„Moralność”, „Charon”, „Życie na wynos”, „Strach”, pochodził, ze
wspomnianego debiutu. Zespół pochwalił się jednak nowymi kompozycjami:
„Ja to on”, „Póki mamy twarz”, „Niekończenie głośny las”. Był i bis,
ale żeby nie odsłaniać wszystkich kart nowej talii, zagrali jeszcze raz
„Charona”. Właśnie w tym utworze, jak i w kompozycji tytułowej Marusza
Filoska gościnnie wspierał obdarzony mocniejszym, prawie growlowym
wokalem Grzegorz Bodzioch z Post Profession. Wyjątkowo mocne efekty
świetlne, które w późniejszej fazie festiwalu, mogły nawet przeszkadzać w
odbiorze muzyki, w przypadku Pro Age dobrze podkreślały ich muzyczny
przekaz.
Jako drugi wystąpił zespół Yesternigt, który wydał w
roku ubiegłym, dobrze przyjęty debiutancki album „The False Awakening”.
Zespół kilkakrotnie udowodnił, że świetnie radzi sobie również na
scenie, o czym świadczyły chociażby ich koncerty w Toruniu, czy Łodzi.
Tym razem z powodu nagłośnienia, nie było tak idealnie. Dominowała,
nazbyt wyeksponowana sekcja rytmiczna. Gitara schowana została jakby w
tle. Najbardziej niestety ucierpiał wokal. W drugiej fazie koncertu,
było jednak zdecydowanie lepiej. Zabrzmiała praktycznie cała
debiutancka płyta zespołu. Tym razem nie sięgnęli do rockowej klasyki i
nie było „Child In Time” Deep Purple, do czego zdążyli nas już
przyzwyczaić. Na bis zabrzmiał „Who You Are”, ze szczególną dedykacją
dla dwóch pań z inicjałem M.
Gwiazdą pierwszego dnia Prog Rock Festu, była bielska formacja Lizard.
Zespół Damiana Bydlińskiego, jak na festiwalową gwiazdę przystało,
rzeczywiście błyszczał. To był mój trzeci raz, kiedy mogłem oglądać
Jaszczurów w akcji. Po raz pierwszy, na Ino Rock. Wtedy był to jednak
set bardzo krotki, który tylko zaostrzył apetyt na ich muzykę. Drugi raz
u siebie, w Bielsku, wtedy supportowali właśnie Galahad. Jednak dopiero
teraz mogłem zobaczyć i usłyszeć ich w pełnej krasie, jak na
festiwalową gwiazdę przystało, w długim secie, z materiałem
potraktowanym dosyć przekrojowo. Były fragmenty „Psychopuls”, „Chapter
1” i „Chapter 4” z „Master & M” , mały fragment „Karczocha”, „Trochę
żółci, trochę więcej bieli”, oraz robiące nadal niesamowite wrażenie
„Ogród Przeznaczenia” i „Autoportret”, z debiutanckiej „W Galerii
Czasu”. Płyta dzięki firmie Audio Cave , doczekała sie właśnie reedycji.
„Przyjemne melanże” przeplatały się więc (jak określił to lider zespołu): „z muzyką ciężką i nieprzyjemną” – dodając: „zmiażdżymy, wyplujemy, a wy będziecie tego słuchać…”.
Faktycznie zmiażdżyli, a my słuchaliśmy tego z zapartym tchem, a nawet
(nie ukrywam), z łezką wzruszenia. Nie mogło oczywiście zabraknąć
bisów. Najpierw zagrali „Bez litości 2” i „Chapter 5”. Na sam koniec
zabrzmiał natomiast „Half- Life finał”, z przygotowywanej, premierowej
płyty. Nowy materiał, w całości wykonywali podobno, podczas koncertów z
Lucifer’s Friends. Przegapiłem i żałuję swojego gapiostwa. Tym
bardziej, że jak zarzekał się Damian Bydliński – już nigdy nie zabrzmi
on w całości na żywo.
Atrakcją pierwszego dnia była nie tylko muzyka, ale również sztuka
plastyczna. W przerwie pomiędzy koncertami mogliśmy podziwiać wyjątkowy
wernisaż Doroty Trojańczyk- „Demonidła” . Demonidła,
czyli duchy, a właściwie dewy. Każda grafika przedstawiała jedną z
takich demonicznych postaci: „Dew Wiatru”, „Dew gwiazd”, „Dew
księżycowy”…. Była to bardzo ciekawa inicjatywa, promująca sztukę,
zwiększając kulturalne walory festiwalu.
Drugi dzień prezentował się tak, jakbyśmy za dotknięciem czarodziejskiej
różdżki, przenieśli się z Mazowsza do Małopolski. Tego dnia, na scenie
dominowali bowiem krakowscy artyści, będący prawdziwą, dźwiękową
wizytówka wytwórni Lynx.
Jako pierwszy wystąpił Metus, czyli Marek Juza. Metus
długo funkcjonował jako projekt stricte studyjny. Ma już z na swoim
koncie 8 albumów, a występów na żywo zaledwie 4. Obok Marka Juzy za
mikrofonem, na scenie pojawili się: klawiszowiec Krzysztof Lepiarczyk,
basista Krzysztof Wyrwa, perkusista Grzegorz Bauer, gitarzysta Marcin
Kruczek oraz skrzypek Marcin Pokorski. Pomiędzy kolejne kompozycje
muzyk, niczym kaznodzieja, wplatał prawdziwe złote myśli, swoje celne
przemyślenia, takie ja ta: „…myślimy o przyszłości i przeszłości, ale zapominamy o teraźniejszości, przeważnie zapominamy o teraźniejszości…”
Dzięki hipnotycznej muzyce, w świetnych aranżacjach i oprawie
świetlnej, która po raz pierwszy nie gwałciła oczu, tego wieczoru,
przyszłość i przeszłość była jednak nieważna, liczyło się tylko tu i
teraz.
W drugiej części wieczoru, na scenie miał pojawić się znowu nie formalny
zespół, ale projekt. Lider grupy Millenium, a zarazem szef studia
nagrań i wytwórni płytowej LYNX MUSIC Ryszard Kramarski, oprócz kolejnej
płyty swojej macierzystej formacji Millenium, nagrał w ubiegłym roku
album, pod szyldem The Ryszard Kramarski Project
inspirowany opowiadaniem Antoine De Saint-Exupery „Mały Książę”. W
przedsięwzięciu tym pomogli mu: Marcin Kruczek (gitara), Paweł Pyzik
(bas), Grzegorz Fieber (perkusja) oraz wokalistka Karolina Leszko. Tych
właśnie muzyków mogliśmy zobaczyć na żywo. I pewnie zbyt wiele takich
okazji nie będzie. Ryszard Kramarski obiecał jednak, że będzie
przynajmniej jeszcze jedna taka gratka, we wrześniu tego roku, na
koncercie z okazji 20- lecia istnienia Lynx Music. Karolina Leszko to
osobowość, obdarzona nie tylko świetnymi warunkami głosowymi, ale
również dużą charyzmą. Z pewnością miała więcej przestrzeni, może
dlatego wypowiadała się więcej, niż lider projektu, uwieziony za swoim
klawiszowym zestawem. Prawdziwą ozdobą tego koncertu, były, ciepłe
gitarowe solówki Marcina Kruczka. Na bis, pojawiły się dwie nowe
kompozycje: „Visionary of Heaven” i „Welcome to my Channel”, które
niebawem ujrzą światło dzienne, również jako Ryszar Kramarski Project.
Ten premierowy materiał, nie jest tak naprawdę nowy. Powstał (zresztą
podobnie jak LYNX), 20 lat temu, jako pierwsze muzyczne przedsięwzięcie
Kramarskiego – Framauro,. Był to koncept-album opowiadający o 15-to
wiecznym astronomie. Ryszard Kramarski postanowił po latach wskrzesić tą
muzykę na nowo.
Pora na gościa zagranicznego, tegorocznej czwartej edycji Prog Rock Festu w Legionowie, żywą brytyjska progresywna legendę – Galahad.
To już czwarta festiwalowa edycja, ja natomiast miałem przyjemność
oglądać Galahad, po raz piąty. Nie wiem jak oni to robią ale, wygląda na
to, że czas się dla nich zatrzymał. Ostatnio nastąpiły pewne
przetasowania personalne w zespole. Odszedł, współzałożyciel grupy,
gitarzysta Roy Keyworth, jego miejsce zajął człowiek, który wcześniej
grał już w zespole na gitarze, z tym że basowej. Natomiast bas dzierżył
Mark Spencer, który również nie jest nową twarzą, wielokrotnie z nimi
koncertował, również w naszym kraju (chociażby w piekarskiej
„Andaluzji”). Tego wieczoru Galahad promował swój całkiem świeży
materiał, płytę „Seans of Change”. Jest to praktycznie jedna, długa,
40-o kilkuminutowa suita. Z założenia, miała wybrzmieć tego wieczoru w
całości. Tak też się stało. Zespół podzielił jednak ten nowy materiał na
dwie części, a pomiędzy nimi wkomponował wiele rarytasów z
wcześniejszych albumów: „Guardian Angel”, „21st Centyry Painted Lady”,
„Empires Never Last”, „Sleepers”, „Beyond the Barbed Wire”, „This Life
Could Be My Last”, „Room 801”. Na bis odegrali żywiołowy „Seize The
Dey”, porywając dużą część publiki z krzeseł, pod samą scenę. Ta sztuka
udała im się, już nie pierwszy raz.
Prog Rock Fest pożegnał zimę i przynajmniej pod względem muzycznym,
był pięknym przywitaniem wiosny. Tutaj przychodzi mi do głowy krótka
miniatura kończąca album Tiger Motch Tales (solowego projektu Petera
Jonesa, znanego z aktualnego składu grupy Camel) „Winter’s End”,
znajdujący się na płycie „The Depths of Winter”, który to udało mi się
wyłowić, z przebogatych zasobów stoiska firmy „OSKAR” Witka Andree. Kto
wie a może właśnie Tiger Motch Tales, stanie się jedną z atrakcji
kolejnych edycji tego przemiłego festiwalu? Organizatorom życzę
dalszego rozwoju, aby w przyszłości nie stanowiło dla nich żadnego
problemu zapraszać artystów, nawet o randze wspomnianego wyżej Camela.
LIZARD:
1. Intro-improv
2. Psychopuls
3. Chapter1
4. Chapter 4
5. Karczochy – intro
6. Psychopuls 2
7. Ogród przeznaczenia
8. Improv – jak na żółtej płycie+ Autoportrety+ Bolero
Bis:
9. Bez Litości 2
10. Chapter 5
Bis 2: Half –Life finał
METUS:
1. Into The Wild
2. A niebo jest atramentowe
3. Wake up In the land where shadows do not Reach
4. Solitude
5. Cold Oblivion
6. Zamykam oczy
7. Apostasy
8. Poza czas
9. Fallen
10. Abyss
Bis: I’m Adrift, Apostasy
GALAHAD:
1. Season of Change (part 1)
2. Guardian Angel
3. 21st CPainted Lady
4. Empires Never Last
5. Sleepers
6. Barbed Wire
7. This Life
8. Room 801
9. Seasons of Change (part 2)
Bis: Seize the Day.








Tekst: Marek Toma
Zdjęcia: Michał Majewski