Choć za oknem wciąż mroźna zima, to legenda gotyckiego grania już
wyruszyła w wiosenną trasę po kraju, promującą najnowszy album
„Viridian”. Na wiosennych koncertach kolory (i nastroje) są trzy.
Pierwszym kolorem jest nadal zielony, bo nowe utwory nie zabrzmiały
jeszcze na żywo we wszystkich miejscach w Polsce. Drugim kolorem jest
„Violet”. Oto bowiem nadszedł czas na świętowanie 25-lecia istnienia
tego ważnego dla zespołu, ale i dla polskiej muzyki rockowej albumu.
Trzecim kolorem, który gości na koncertach jest Czarny. Jako deser
zespół przygotował bowiem utwory z albumu „Nero”.
Skoro więc czerń, to postanowiłem wybrać się na koncert do Zabrza, do
zabytkowej Kopalni Węgla Kamiennego „Guido”, a dokładniej do znajdującej
się 320 m pod ziemią komory K8, przearanżowanej na salę koncertową.
Podróż górniczą windą sprawiła, że dość szybko znaleźliśmy się na
odpowiedniej głębokości. Chwila na łyk gorącej kawy i wreszcie można
wejść do głównej sali, która paradoksalnie jest… śnieżnobiała. Daje to
efekt zupełnie odrealnionego miejsca, a półkoliste sklepienie przywodzi
na myśl jakąś górniczą podziemną katedrę. Brawa dla pomysłodawców tak
niezwykłego miejsca na koncertowej mapie Polski.
Chwilę po dwudziestej na scenę weszli oni: Adam, oba Michały, Olo i
wreszcie Anja. I zaczęło się od basu Ola, czyli pierwszych taktów „To on
– znowu następny”. A więc zaczynamy od „Violet”. Już od pierwszych
wersów słychać, że Anja jest w rewelacyjnej formie. Nie trzeba było
również za bardzo wytężać słuchu, by odczuć doskonałą akustykę sali.
Krótkie przywitanie i jedziemy dalej. „W moim kraju” dalej niestety jest
aktualny. Tu z kolei zabrzmiał jeszcze agresywniej niż wersja z 1993
roku. Poza Anją moją uwagę przykuwały dwie osoby: Michał Jarominek na
gitarze oraz Adam Najman za perkusją. Ciekawie ogląda i słucha się
muzyka, który narodził się dokładnie wtedy, kiedy na świat przyszedł
„Violet”. By to podkreślić, podczas wykonywania utworu „Babeluu” syn
Anji trzyma w ustach… dziecięcy smoczek. Fajnie mieć zdrowy dystans do
upływającego czasu.
Zespół postanowił przeplatać utwory „fioletowe” z „zielonymi”, więc
zaraz po „synusiowym” numerze przyszedł czas na „Studnię tajemnic”, a
następnie brawurowo wykonaną „Inkluzję”. Ależ ten kawałek na żywo
wgniata w podłogę! Praktycznie ze słuchacza nic nie zostaje, nie mówiąc o
pojawieniu się obowiązkowych ciarek na plecach. Cóż po tak genialnym
utworze można było zagrać dalej? Kolejny rewelacyjny, czyli „Agnieszka”
zaśpiewana wraz z Anją przez publiczność.
Chyba najbardziej magicznym koncertowo momentem tego wieczoru był utwór
„A nadzieja”: zrobił się trochę rozmarzony i romantyczny klimat. Jednak
tylko na chwilę, ponieważ następnie zespół zaatakował „Supernovą”, w
której Anja z gestów, sposobu poruszania się i śpiewu przypominała mi
nieco Ninę Hagen. Sama wersja utworu teatralna i perfekcyjnie wykonana.
Gdy wreszcie Anja podniosła wszystkie kopuły z Supernovej wypłynęła
„Viridiana”. I tu niemal upadłem na kolana, słuchając wokaliz, jakie
Anja przygotowała dla koncertowej wersji tego świetnego numeru. Po
prostu czapki,a raczej górnicze kaski z głów. Jeszcze tylko „Pokój tylko
mój” i grupa udała się za kulisy na kilkanaście minut przerwy. W tym
czasie też wokalistka zmieniła strój z gotyckiej sukni na wydekoltowaną
bluzkę i obcisłe spodnie.
Gdy powrócili, zrobiło się znów fioletowo, ale i orientalnie dzięki
„Hassan i Sabbah” (niestety bez Fiolki w chórkach) oraz „Video-film”. A
po nich zagrali te, na które najbardziej czekałem: „Strefa ciszy” oraz
„To albo to” O ile „Strefa…” na żywo wypada równie pięknie, jak na
albumie, o tyle drugi z utworów znacznie in plus wykracza poza studyjną
ramę. To, co Anja wokalnie wyprawia w tym kawałku budzi największy
szacunek. Zdziera gardło aż do granic możliwości, zupełnie się przy tym
nie męcząc. Lata praktyki…
Co jeszcze? Krakanie w „Król jest nagi” zostało zmienione na kwakanie, a
część zasadniczą kończy rewelacyjny „Violet”. I znów krótka przerwa.
Anja ponownie zmieniła strój (na t-shirt z Krecikiem, robiącym za
diabła), a na koniec poleciały kawałki z „Nero”, z rewelacyjnymi
„Ktokolwiek widział” i „Mirażem” na naprawdę sam koniec.
Był to długi i bardzo dobry wieczór z Closterkellerem. I choć zespół
wcale nie zszedł do podziemia, to właśnie pod ziemią zabrzmiał
absolutnie rewelacyjnie, co zauważyła nawet Anja.
Setlista
To on – znowu następny
W moim kraju
To muzyka
Babeluu
Studnia tajemnic
Inkluzja
Agnieszka
A nadzieja
Supernova
Viridiana
Pokój tylko mój
———
Hassan i Sabbah
Video film
Strefa ciszy
To albo to
Król jest nagi
Dwa oblicza Ewy
Violet
Bis:
Kiedy latam
Ktokolwiek widział
Nieważne jak będzie
Miraż
Mariusz Fabin