Bielszy odcień rocka.
Wielu niewyrobionym muzycznie osobom w Polsce nazwa Procol Harum kojarzy
się niestety tylko z jednym utworem – opartym na motywie utworu „Aria
na stronie G” Jana Sebastiana Bacha klasykiem „A whiter shade of pale”
(„Bielszy odcień bieli”). Zupełnie niesprawiedliwie, bo Procol Harum to
pięćdziesiąt lat grania i o wiele więcej klasycznych utworów, pereł
rocka. Aby uświetnić swój jubileusz grupa nagrała niedawno nowy album
(„Novum”) i wyruszyła w trasę koncertową. Polskę zaszczycili dwoma
występami – 13 października w Szczecinie i 15 października w Katowicach.
Ja miałem okazję uczestniczenia w drugim z nich.
Zadbano o ciekawe supporty, prezentujące dwa pokolenia progresywnego
rocka. Jako pierwszy zaprezentował się młody zespół WALFAD. Dość krótki,
kilkunastominutowy set, będący gatunkowo właśnie gdzieś pomiędzy
rockiem progresywnym a jazzem został ciepło przyjęty przez publiczność.
Tuż po nich na scenie zjawiła się legendarna grupa RSC, która w 2015
roku powróciła do grania w klasycznym składzie ze Zbigniewem Działą,
Andrzejem Wiśniowskim i Piotrem Spychalskim. Tu już nie było
kombinowania i od samego początku rządziło bardzo dobre granie.
Usłyszeliśmy między innymi „Życie to teatr”, czy „Kradniesz mi moją
duszę”, ale długość występu pozostawiła lekki niedosyt – tego typu
legenda powinna dostać trochę więcej czasu.
A tymczasem po kilkudziesięcio-minutowej przerwie technicznej na scenie
pojawiło się Procol Harum. Zespół wystąpił w dokładnie takim składzie, w
jakim nagrał nowy krążek. A więc : Gary Brooker (pianino, śpiew), Geoff
Whitehorn (gitara), Matt Pegg (gitara basowa), Josh Philips (organy
Hammonda) oraz Geoff Dunn (perkusja). Z początku (przy otwierającym
koncert „I told on you” z „Novum”) publiczność badawczo obserwowała
poczynania muzyków. Jednak gdy zespół zaczął grać pierwsze dźwięki
klasycznego „Pandora’s box” zgromadzona w Spodku publiczność od razu
odpowiedziała gromkimi brawami. I tak już było w zasadzie do samego
końca, zarówno przy nowych utworach („Sunday morning”, „Neighbour’ czy
zagrana tuż przed końcem „The only one”, chyba najpiękniejsza z nowych
piosenek, z przeszywającym tekstem i wspaniałą solówką), jak i przy
nieśmiertelnych klasykach, na czele z „A salty dog”, „Homburg”, Grand
Hotel”, „Conquistador”, czy „Can’t say that” (ze wspaniała solówką i
kapitalnym basem).
Lider, Gary Brooker, okazał się pełnym wigoru starszym panem, który
tryskał poczuciem humoru. Nic nie zestarzał się natomiast jego głos,
który brzmiał lepiej niż w nagraniach studyjnych. Pozostali muzycy
tworzyli pełen unoszącej się pod sufitem Spodka magii niepowtarzalny
klimat, czarowali solówkami na gitarze i klawiszach, tworząc pełną
nostalgii podróż w zasadzie przez całą twórczość zespołu.
I kiedy dotarli do tej jedynej – zagranej już na bis – kompozycji, dało
się wyczuć, że publiczność czeka na „Bielszy odcień bieli”. A gdy
wypełnił on już katowicką halę, na rękach i plecach pojawiły się ciarki.
To jedna z tych nieśmiertelnych i wielkich piosenek, która pomimo
upływu pięćdziesięciu lat nadal robi piorunujące wrażenie (ach, ten
Hammond!). A jeśli do tego uzmysłowimy sobie, że kiedy powstała,
istnieli jeszcze Beatlesi, a świat dopiero miał usłyszeć o Led Zeppelin,
Deep Purple i tuzinie innych grup, na których zbudowano klasyczny rock,
to można mieć to poczucie obcowania z czymś naprawdę wyjątkowym i
niepowtarzalnym. Publiczność podeszła do tego w podobny sposób i całego
utworu wysłuchała stojąc. Tak właśnie wygląda szacunek dla prawdziwych
Artystów. Klasa!
Gary Brooker obiecał do nas wkrótce powrócić. Już czekamy, bo koncert
Procol Harum to te niezapomniane wspomnienia, które spokojnie można
umieścić w specjalnej szufladzie z napisem „Koncerty magiczne”.
Setlista:
1. I told on you
2. Pandora’s box
3. Can’t say that
4. Sunday morning
5. Whaling stories
6. Business man
7. Grand hotel
8. Last chance motel
9. Homburg
10. Shine on brighty
11. Neightbour
12. A salty dog
13. Conquistador
14. The only one
Encore
15. A whiter shade of pale
Mariusz Fabin