Przedpremierowy odsłuch płyty „VII Widows”
Niemal miesiąc przed ustaloną premierą siódmej studyjnej płyty BELIEVE,
zespół zorganizował spotkania z fanami, w których programie był odsłuch
albumu. Oprócz tego można było zakupić płyty z autografami zespołu.
Na spotkaniu w Katowicach w klubie Katofonia, fanów już w bramie witali
Mirek Gil, Przemek Zawadzki i Robert Kubajek. Spotkanie przeniosło się
do jednej z sal Katofoni, którą przygotowano do tego celu. Zespół
przywiózł ze sobą sprzęt grający który umieszczono na miniscenie, na
wieży ustawiono nowy album, a tuż obok członkowie zespołu rezydowali za
stołem zastawionym egzemplarzami nowej płyty, a zewsząd poustawiane były
świece które nadawały wydarzeniu intymnego klimatu.
Oczywiście przez rozpoczęciem głównej części padło wiele luźnych pytań
dotyczących nowej płyty, ale wiadomo było, że ich burza rozpęta się po
przesłuchaniu płyty.
Rozpoczynając zasadniczą część wieczoru Przemas odczytał notę Roberta
Sieradzkiego, autora tekstów BELIEVE, który odpowiedzialny jest za cały
koncept nowej płyty. Przyznam że wiele to wyjaśniło. Nie dość że
poznaliśmy intencje twórcy, to również tematykę i kulisy powstania
tekstów.
Po tym Robert Kubajek włączył sprzęt i zanurzyliśmy się w głębię i potęgę klimatu jaki BELIEVE przygotowali dla nas tym razem.
I.
Pierwszy utwór – i zaskoczeniem jest perkusja. Faktycznie superlatywy
pod adresem Roberta Kubajka nie były na wyrost. Bębny nadają nie tylko
potęgi tłu, ale stanowią integralny instrument, który szyje swoje partie
misternie nie tylko z tyłu ale obok instrumentów. Wokal – jestem
zachwycony. Nie wiedziałem skąd w zespole pojawił się Łukasz Ociepa –
ale wybór był trafny – pasuje idealnie do klimatu grupy. Śledzący zespół
wiedzą że jeszcze nie tak dawno plany personalne były inne – tymczasem
wokalista sprawdza się idealnie operując matowym łagodnym głosem.
Zacząłem się wsłuchiwać w muzykę i zastanawiać czy odebrałbym ten klimat tak samo jak Robert Sieradzki
II.
Równie potężna brzmienie, kotły, ale frazy wokalu i instrumentów gęściej artykułowane
Akustyczna gitara… Gitara Mirka i skrzypce Satomi, ten duet mi się chyba nigdy nie znudzi, formula nie wyczerpie…
Złapałem się na tym ze kiedy utwór się kończył, to nie miałbym nic przeciwko aby był dłuższy o kolejna zwrotkę.
III.
Bas na pierwszym planie… skrzypce, melodia sprawia że utwór jest lekki ale nie zwiewny – dalej melancholijny.
Kiedy wydaje się, że numer się kończy, wchodzi jeszcze gitarowa solówka.
Całość kończą dźwięki burzy. A nie jest to jak się później okaże
pierwszy taki patent gdzie wydaje się ze właśnie utwór chyli się ku
końcowi, by rozbrzmieć na nowo – często ze zdwojoną siłą.
IV.
Ściana klawiszy na pierwszym planie. Fajnie perka szyje. Uspokojenie, skrzypce i gitara…
Po raz kolejny patent gdzie wydaje się ze utwór się kończy a on
rozbrzmiewa kolejnym moment i ta przestrzeń, potężne brzmienie niemal
jak muzyka filmowa. Bardzo plastyczna. Skojarzenie – trailer filmu…
Celtycko brzmiące skrzypce. „Braveheart”, „Gra o tron”? BARDZO udany
motyw.
V.
Chyba najbardziej zorientowany na głos kawałek. Zaczyna się wokalem a w
refrenie nawet z położoną druga warstwą wokalu. Kolejny istotny element
to fajne partie basu które swobodnie w pewnym momencie wysuwają się na
pierwszy plan – można powiedzieć o nich że to basowa solówka.
VI.
Szept. Gitara. Organy kościelne! Na koniec fajny patent perkusyjny.
Trochę już zaczynam krążyć myślami wokół płyty jako całości. W głowie
rodzą się pytania, których część zachowam do wywiadu, ale niektóre muszą
paść jeszcze dzisiaj.
VII.
w zasadzie jakby łączył się z poprzednim utworem i to zasadniczo już
bardzo fajny trick. A zaczyna się potężnym uderzeniem gitary. I przez
jakiś czas wydają się to najostrzejsze partie które dotychczas
usłyszeliśmy.
Wokale zorganizowane w postaci nałożonej – to też element którego nie nadużywano na płycie. Sprawdza się kapitalnie.
Kawałek kończy się gitarowym patentem który (jak znam Mirka) na pewno będzie popisem na koniec koncertów!
W pewnym momencie ucieszyłem się ze mam daleko do domu, bo jeszcze
podczas drogi powrotnej zdołam przesłuchać album. Z drugiej strony
obiecałem sobie w tej relacji przekazać wam wyłącznie wrażenia z
pierwszego odsłuchu.
Po tym jak płyta wybrzmiała na sali pojawiły się oklaski i owacje.
Zespół ponownie był do dyspozycji fanów. Egzemplarze dostępne do zakupu
były podpisane już przez nieobecnych członków grupy, Przemas Mirek i
Robert podpisywali je i dedykowali na miejscu. Rozmawialiśmy jeszcze
parę chwil, i można było zgłębić nieco nurtujących tematów dotyczących
konkretnych elementów, które dopiero co były naszym udziałem.
Ja jestem zachwycony nową produkcją grupy, śledzę ich historię od
początku, ale jestem skłonny zgodzić się z buńczucznymi zapowiedziami –
TO JEST najlepszy album BELIEVE. Brzmi potężnie, przestrzennie.
Zdecydowanie wpisuje się w stylistykę kapeli nie rezygnując z
charakterystycznych elementów, ale wynosząc je na jeszcze wyższy poziom.
Oczywiście jego tematyka jest poważna, ale na tym polega art rock.
Pochwalić tez muszę samą inicjatywę spotkań przedpremierowych dla
zagorzałych fanów. To taki bonus dla tych którzy chcą poświęcić trochę
swojego czasu ale i sami zyskując przy tym przywilej przedpremierowego
usłyszenia materiału – i spotkania z członkami grupy.
Dlatego gorąco zachęcam was do udziału w kolejnych. Tym bardziej, że
premiera płyty to jedno, ale trasa promująca to chyba już raczej kwestia
przyszłego roku, a jako że album zespół wydaje samodzielnie będzie on
dostępny na koncertach i wysyłkowo – ale nie wydaje mi się to w obecnych
czasach przeszkodą.
Piotr Spyra