22.09 przejdzie do historii… no ok, może nie historii Świata czy Polski, ale na pewno był to niezwykle ważny dzień dla grupy MILLENIUM i
jej fanów. Formacja ta, od lat dbająca o dobre imię polskiego
progresywnego rocka, kończyła w tym dniu wieloletnią współpracę
sceniczną z wokalistą Łukaszem „Gallem” Gałęziowskim… smutna okazja,
ostatni koncert… ostatnie chwile razem „na deskach”… koniec pewnej epoki
i jednocześnie otwarcie nowego rozdziału…
Na początku na scenie zainstalowała się debiutująca w tym roku grupa Fizbers.
Muszę przyznać, że dawno żaden wykonawca tak mnie nie ujął jak ta
grupka entuzjastycznie nastawionych młodych ludzi (muzycy nie są jeszcze
pełnoletni). Dostali raptem około pół godziny, ale chyba nie było wśród
licznie zgromadzonej publiczności, nikogo kto nie poczułby do nich
sympatii. Ich swego rodzaju nieporadność sceniczna i niewinność
wywoływały jedynie pozytywne emocje. Zespół zaserwował kilka utworów z
albumu „First Mind” i jeżeli będą konsekwentni to na pewno jeszcze o
nich usłyszymy… Dodam tylko, że po raz pierwszy w życiu zdarzyło mi się
spotkać z sytuacją gdy przed bisem zgubił się… muzyk… tak, Jadzia (na
koncercie zagrała na instrumentach klawiszowych) przepadła… Koniec
końców się nie odnalazła a Fizbers zagrali inny utwór… nie zapomnę tej
sytuacji długo… jeżeli muzycy Fizbers czytacie tą relację to powiem
tylko, że trzymam za Was kciuki!
Drugi w kolejności, Metus swoją przygodę z muzyką
zaczynał od niezwykle oszczędnych brzmieniowo albumów by z każdym
kolejnym rozbudowywać spektrum dźwięków. Obecnie to dobrze naoliwiona
maszyna, której muzyka oscyluje gdzieś pomiędzy dark wave a doom/gothic
metalem. Utwory, które zaserwował Marek Juza, wraz z zespołem przypadły
do gustu zarówno zwolennikom niezwykłych klimatów, ale i brutalnych,
metalowych dźwięków. Charakterystyczny, natchniony głos wokalisty
kilkukrotnie zastępował growl, podczas którego miałem autentyczne
ciarki! Na myśl przychodziły koncerty grupy Moonspell z lat 90-ych…
dodajmy do tego spektakularna pracę oświetleniowca. To był więcej niż
tylko udany występ. Metus jest klasą samą dla siebie i wydaje się, ze
jego miejsce jest w Bolkowie na Castle Party!
Millenium – w zasadzie o występie tego zespołu można
nic nie pisać… jak zwykle perfekcja, klimat i fantastyczne brzmienie
okraszone wspominanym już niezwykle udanym oświetleniem. Formacja
dowodzona przez Ryszarda Kramarskiego zagrała przekrojowy materiał oraz
cztery utwory z nowej, niezwykle osobistej dla lidera zespołu, płyty „44
Minutes”. Każdej kompozycji towarzyszyła animacja, a, że koncert miał
miejsce w Sali kinowej to wyglądało te niezwykle efektownie. Były
wspomnienia Framauro i panowała iście rodzinna atmosfera. Gdy przyszła
pora na bisy, trudno było uwierzyć, że to już niemal koniec, że ten
magiczny wieczór dobiega końca… a poziom emocji sięgnął zenitu podczas
wykonywania utworu „Ending titles” będącego swoistym pożegnaniem Łukasza
z zespołem…
Tuż po koncercie, miało miejsce jeszcze jedno, a właściwie dwa
niezwykle sympatyczne wydarzenia. Zespól otrzymał od MLWZ.PL nagrodę za
swoją twórczość a zaraz potem, w związku ze zbliżającymi się urodzinami
Ryszarda Kramarskiego na ekranie wyświetlono film, w którym poza
zdjęciami grupa fanów, ze wsparciem Łukasza, wykonała utwór ikonę
zespołu – „Born in 67”!
Niestety, zaraz po koncercie musiałem wracać i nie było okazji prowadzić
kuluarowych rozmów, ale ten wieczór na długo pozostanie w mojej pamięci
a o MILLENIUM chyba już z czystym sumieniem można powiedzieć, ze jest zespołem KULTOWYM!!
Piotr Michalski