2017.02.17 – CETI – Łódź

170217ceti

Podejrzewam, że wśród fanów polskiego rocka nie ma takiej osoby, która by nie słyszała o Grzegorzu Kupczyku. Człowiek – instytucja, który śpiewał na kultowych już płytach Turbo (min. „Dorosłe Dzieci”; „Smak Ciszy” i „Kawaleria Szatana”). W 1989 roku razem z Marią „Marihuaną” Wietrzykowską powołał do życia Ceti, z którym nagrywa już przeszło 25 lat dobre albumy. Ostatni „Snakes Of Eden” naprawdę przypadł mi bardzo do gustu i muszę przyznać, że jest lepszy od poprzedniego krążka „Brutus Syndrome”. Poniżej opisany występ odbył się Łodzi, a z tego zo zarejestrowałem rzadko zdarzają się w tamtej okolicy ciekawe koncerty (nie licząc zgierskiego festiwalu „City Of Power”), dlatego nie mogłem sobie odpuścić zobaczenia zespołu na żywo. Zapraszam więc do przeczytania krótkiej relacji z koncertu, który odbył się w klubie „New York”.

Muszę szczerze przyznać, że byłem bardzo ciekawy jak zespół prezentuje się dziś na żywo. Minęły już dwa lata kiedy ostatni raz widziałem ich koncert (chyba we Wrocławiu – jeśli się nie mylę). W zeszłym roku zespół miał zagrać w czerwcu w Nysie, ale do występu nie doszło. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze – mówi przysłowie. Więc z Zabrza razem z Markiem „Łysy” stwierdziliśmy, że warto wybrać się na wycieczkę do Łodzi tym bardziej, że po koncercie miała się odbyć prezentacja piwa Ceti „Wężowego”. Razem z Matą i Łysym dotarliśmy do „New Yorku” na pół godziny przed czasem. Niestety sala nie pękała w szwach. Po chwili pierwsze miłe zaskoczenie. Przed Ceti nie będzie grał żaden suport. Osobiście ucieszyłem się z tej wiadomości i spokojnie razem ze znajomymi oraz Maćkiem Siwczakiem (prezes fanklubu Ceti „Lamiastrata”) i Tomaszem Targoszem spędziliśmy czas przy browarku wspominając stare dobre czasy. Akurat gdy z głośników leciało intro do klubu przybył zdyszany Piotrek „Don Alehandro”, który przez pół godziny szukał bankomatu na Piotrkowskiej. W tym momencie frekwencja w klubie się poprawiała i dobijała do setki. Niemniej koniec z rozczulaniem – przejdźmy do muzyki jaką zaserwowało zgromadzonym w sali Ceti.

Zaczęli od „Edge Of Madness”, by póżniej zatakować publikę „Wizard Of Thew Modern Word” i wspaniałym kawałkiem „C.E.T.I.a” z debiutu. I już po pierwszych numerach było widać jak zespół podchodzi do koncertu. Nie ma jakiegoś ściemniania wszystko jest zagrane na 100%. Jest naprawdę niewiele polskich zespołów, którzy tak profesjonalnie podchodzą do każdego występu. Oczywiście kapela skupiła się na promocji ostatniego albumu „Snakes Of Eden” i zagrała z niego kilka kawałków (min. „Notes Of Freedom”; „Lady From The Dark”; „Midnight Rider”; „Wild And Free” i „2027”). Na scenie jak zawsze szaleje Tommy, po którym widać, że na niej zostawia swoje serce. Obok niego Barti udowadnia, że solówki nagrane w studio są do odegrania na żywo bez jakichkolwiek zmian – wielki szacun. Ileż jest na świecie kapel, które nagrywają znakomite albumy, jednak później nie potrafią zagrać tego na koncercie? Ceti to nie dotyczy Jednak wróćmy do reszty zespołu. Nie mogę nie wspomnieć o pierwszej Damie polskiego metalu – Marysi, która jak zawsze czaruje na swoich klawiszach. Oczywiście na perkusji niczym „Zwierzak” z Muppetów szaleje Mucek. Jedyna różnica między Muckiem, a „Zwierzakiem” jest taka, że Mucek nie ma włosów . Na koniec mistrz – Grzegorz, który mimo upływającego czasu jest jak wino. Im starszy tym lepszy. Pokazuje, że jest stworzony do tego aby śpiewać na żywo, a barwa jego głosu brzmi jak na płytach. Oprócz utworów Ceti publiczność zgromadzona w klubie mogła usłyszeć dwa hity Turbo „Już Nie Z Tobą” i kultowe „Dorosłe Dzieci”. Ten utwór śpiewał chyba każdy w klubie. A propos publiczności, niektórzy z nich przez cały czas siedzieli i byli znudzeni, jakby znaleźli się tam za karę. Z drugiej strony klub „New York” bardziej nadaje się na wydarzenia popowe niż rokowe. Dopiero na „Dorosłych” zaczęło się coś dziać. Jednak zespół zagrał jeszcze tylko trzy numery – wspomniany wcześniej „Wild And Free”; „ Ogień i Łzy” i „The Evil And The Troy”. Czy to już koniec? Muzycznie niestety tak, ale zabawy nie. Ponieważ jak wspomniałem na początku relacji w nieopodal położonej Piwotece nastąpiła degustacja piwa „Wężowego” i możliwość spotkania się z zespołem, porozmawiania, podpisania płyt i zrobienia pamiątkowych zdjęć.

Reasumując, występ Ceti należy uznać jak najbardziej udany. Wspaniały koncert, energia emanująca ze sceny oraz pełen profesjonalizm. Jednak żeby nie było tak różowo muszę wytknąć dwa minusy. Pierwszy jak wspomniałem częściowo ospała publiczność, drugi dobór utworów. W secie grupy zabrakło mi moich ulubionych numerów: „Burning Fantasy”; „Na Progu Serca”; „Wiara, Nadzieja, Miłość”; „Fire Angels” i „Shadow Of The Angel (Life And The Throne)”. Cóż nie zawsze jest dzień dziecka. Mimo to mam nadzieję, że niedługo zobaczę Ceti znów na żywo (może na „Metalmanii”), a do tego czasu z niecierpliwością czekam na zapowiadany „Snakes Of Eden” na winylu popijając sobie „Wężowe”.

CETI
CETI
CETI
CETI
CETI
CETI

Tekst: Dariusz Grölich
Zdjęcia: Marta Salska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *