Cieszę się, że Sala Widowiskowo-Koncertowa Muza wraca do świata żywych.
Nie będzie to nigdy centrum koncertowe województwa śląskiego, ale jako
alternatywa dla Mega Clubu w Katowicach, jak najbardziej. Zwłaszcza, że w
ostatni piątek września Sosnowiec odwiedzili panowie z Acid Drinkers.
Najpierw jednak scenę przejęli muzycy Post Profession. Zespół został
ciepło przyjęty przez zgromadzoną publiczność. W końcu grali u siebie.
Słychać było (i widać – zwłaszcza gitarzyści łapali kontakt z widownią),
że nie mamy do czynienia z debiutantami czy żółtodziobami. Smaczna
przystawka przed daniem głównym.
Chwilę po 20 zameldowały się popularne Kwasożłopy, którzy tydzień temu
wydali album, „P.E.E.P. Show”. Koncert w Sosnowcu nie promował jednak
najnowszego dzieła. Regularna trasa zacznie się dopiero w połowie
października. Chociaż po bokach sceny widzieliśmy płachty z okładką „25
Cents for a Riff”, krążka sprzed dwóch lat, to Acidzi nie skupili się na
odgrywaniu tejże płyty (zagrali z niej tylko dwa utwory – tytułowy oraz
„Me”). Titus i spółka sprezentowali zgromadzonym więc set przekrojowy. I
bardzo dobrze.
Po potężnym intro w postaci „This Land” (dzieło Hansa Zimmera), poleciał
pierwszy z klasyków – „Barmy Army” ze zwariowanego debiutu. W
większości postawili na numery ze złotych lat dziewięćdziesiątych.
Silnie reprezentowany był „Are you a Rebel?” (m.in. „Megalopolis” czy „I
Fuck the Violence (I’m Sure I’m Right)”) oraz – przede wszystkim – opus
magnum, czyli „Infernal Connection”. Skandowane „Anybody Home” i „Drug
Dealer”, „The Joker” czy (super)ociężały „Slow and Stoned (Method of
Yonash”) zaśpiewany przez Jankiela. Nie było nikogo na sali kto nie
dałby porwać się tym dźwiękom. Titus kilkukrotnie rzucał do publiczności
swoje nieśmiertelne hasło: pasuje? i odpowiedź za każdym razem była
twierdząca. Inaczej być nie mogło. Acid Drinkers nie brali jeńców i –
jak to zapowiedział lider na samym początku koncertu – przyszli skopać
nam tyłki. Warto nadmienić, że mieliśmy okazję po raz pierwszy usłyszeć
na żywo singlowe „Become a Bitch” z nowego krążka. Nie muszę pisać, że
to znakomity numer (świadczy o tym wysoka pozycja na Liście Przebojów
Trójki). Dodam tylko: na żywo prezentuje się równie efektownie. Na stałe
do repertuaru zadomowiły się także kowery. Obok tradycyjnego „Seek
& Destroy” na bis, pojawiły się numery, w których palce maczał ś.p.
Lemmy. Był „Sacrifice” Motorhead, a także „Shake your Blood” projektu
Probot. Wkomponowały się tak jak należy. Na koniec muszę przyznać, że
ustawienie perkusji bokiem do sceny to znakomity pomysł. Od zawsze
lubiłem obserwować grę pałkerów, a podziwianie w akcji Maćka „Ślimaka”
Starosty to czysta przyjemność.
Krótko (trochę szkoda, że tylko 1,5 godziny), ale konkretnie. Nikt po
wyjściu w piątkowy wieczór nie mógł czuć się zawiedziony. Jedynie
szkoda, że Acidzi nie zaprezentowali więcej numerów z „P.E.E.P. Show”
(nawiasem mówiąc – znakomity album). Jestem jednak pewien, że przy
najbliższej okazji to nadrobią i ponownie odwiedzą okolice Śląska i
Zagłębia.
Szymon Bijak