2016.03.19 – II ProgRockFest – Legionowo

prf2016

Autorski projekt wielkiego fana Pink Floyd i muzyki progresywnej Mikołaja Madejaka miał właśnie swoją drugą odsłonę. Tym razem do Legionowa koło Warszawy zjechała czołówka polskiego rocka progresywnego – trzy zespoły, które w ostatnich latach sporo „namieszały” na progresywnej scenie i odrodzony Believe znakomitego gitarzysty Mirka Gila.

Na dość szczelnie wypełnionej Sali Widowiskowej Miejskiego Ratusza w Legionowie czuło się wielkie oczekiwanie na dobrą muzykę. W kuluarach dostrzegłem sporo cenionych muzyków – m.in. kilku członków zespołu STATE URGE, a także wielu ludzi „ z branży”, z szefem warszawskiej Progresji – Markiem Laskowskim na czele. Festiwal rozpoczął neo progowy ARLON, który licznej publiczności zaprezentował materiał ze swoich dwóch znakomicie przyjętych przez fanów i przez krytykę płyt pt. On The Edge i Mimetic Desires. Mnie najbardziej podobały się kawałki z tego ostatniego wydawnictwa, które kilka miesięcy temu długo gościły w moim odtwarzaczu. I choć można się trochę czepiać do nagłośnienia zespołu Jacka Szotta, to jednak otwarcie tego wieczoru można uznać za bardzo udane, a śpiewany przez Wojciecha Mandzyna i dużą cześć sali hicior pt. Nothing Changes jeszcze długo chodził mi po głowie.

Drugi zespół – ART OF ILLUSION – wstyd się przyznać, ale znany był mi do niedawna tylko z nazwy. Może dlatego, że jest zaszufladkowany jako progmetalowy, a fascynacja ciężkimi brzmieniami minęła mi już dość dawno… Tymczasem już od pierwszego kawałka grupa pochodząca z Bydgoszczy zaskoczyła legionowską publiczność i mnie. Piękne gitarowe solówki Filipa Wiśniewskiego, wirtuozerskie klawiszowe pasaże Pawła Łapucia i soczyście brzmiąca, może nawet trochę za bardzo wyeksponowana sekcja (lekko przyćmiła klawisze) z niesamowitym, żywiołowym perkusistą Kamilem Kluczyńskim – po prostu podgrzała atmosferę do czerwoności! Kiedy jeszcze cudownie wyśpiewał utwór pt. For Her gościnnie występujący z zespołem Marcin Walczak – chyba wszyscy na Sali byli ukontentowani. Na koniec występu zespół wykonał wirtuozerski kawałek pt. Disconnection, którego niemal nigdy nie gra na koncertach – bo jak powiedział lider grupy Filip – jest po prostu za trudny… W Miejskim Ratuszu wybrzmiał wspaniale. W kuluarach wielu fanów gratulowało członkom bandu bardzo dobrego występu, życząc im kariery na miarę Riverside!

Trzeci zespół przyciągnął do Legionowa chyba najwięcej fanów, bo przecież grupa LEBOWSKI to nie tylko rewelacja roku 2010, to nie tylko zespół który sprzedał cały nakład swojej hitowej płyty pt. Cinematic , ale to także grupa która nie koncertowała już od niemal dwóch lat, a pojawiały się nawet plotki o jej rozwiązaniu. Tymczasem Lebowski będący w znakomitej formie (mimo złamanego palca gitarzysty), zaprezentował publiczności wspaniały set. W pierwszej jego części materiał z debiutanckiej, dość dobrze wszystkim znanej płyty, w drugiej odsłonie obszerny materiał z niemal gotowego, nowego krążka, który ukaże się w drugiej połowie roku, a w trzeciej części kilka eksperymentalnych, prawdziwych muzycznych rodzyneczków, z najładniejszym progresywnym tangiem jakie w życiu słyszałem. Nawet jedna z pań w tzw. średnim wieku, która za mną siedziała, podsumowała występ kapeli krótkim zdaniem: Mistrzostwo Świata! Cóż tu można jeszcze dodać – Lebowski zaczarował Legionowo, oczarował fanów proga , którzy zgotowali mu na koniec owację na stojąco… Ja już nie mogę doczekać się ich najnowszej płyty – to będzie z pewnością hit!

Trudne zadanie miał na koniec tego wieczoru Mirek Gil ze swoim odnowionym zespołem Believe (nowy wokalista). Lebowski podniósł poziom do niebotycznej wysokości, a zachwyty fanów w kuluarach nie miały końca… Uwielbiam prywatnie Mirka, to przecież założyciel niemal legendarnego Collage i wspaniały gitarzysta, ale występu jego zespołu w Legionowie nie można zaliczyć do najbardziej udanych. Zawiodło nagłośnienie poszczególnych instrumentów (klawiszy i skrzypiec do połowy występu prawie nie było słuchać), do tego wkradła się nerwowość, dała o sobie znać późna pora (zespół kończył występ grubo po Północy), pustoszejąca sala i i chyba trema nowego wokalisty Macieja Kosińskiego, który mimo mocnego głosu i scenicznego temperamentu, musi zmierzyć się z sukcesem charyzmatycznego Karola Wróblewskiego, z którym wokal Believe do tej pory był kojarzony.

Mimo tych trudności, na jakie napotkał Believe, cały progresywny festiwal w Legionowie trzeba ocenić bardzo dobrze. Znakomita organizacja, świetny dobór zespołów, masa płyt, koszulek i innych gadżetów jakie można było nabyć w kuluarach i przede wszystkim wspaniała atmosfera jaką wprowadził Mikołaj Madejak i jego współpracownicy – zaowocowały naprawdę udaną imprezą, czego nie zepsuło nawet nienajlepsze nagłośnienie i akustyka Sali Widowiskowej. Mamy nadzieję, że w przyszłym roku spotkamy się znów w Legionowie na równie udanym, progresywnym wieczorze i będziemy go wspominać przez kolejne dwanaście miesięcy!

ProgRockFest w Legionowie kontemplował
Andrzej „Gandalf” Baczyński

Dodaj komentarz