Piekarski Ośrodek Kultury „Andaluzja” skutecznie opiera się „duchowi
czasu” i niemal w sposób misyjny realizuje swój cel (chyba nawet
bardziej niż publiczna telewizja), dzielnie opierając się
niesprzyjającej koniunkturze na ambitniejszą muzykę rockową. Niezbitym
przykładem na to jest kolejny koncert z cyklu „Progresywna Andaluzja”.
Może frekwencja tego wieczoru nie powalała na kolana, tragedii jednak
nie było. Ta bolączka dotyczy nie tylko tego zasłużonego ośrodka. Jest
to problem ogólny, o czym mogę osobiście poświadczyć, dzięki licznym
tułaczkom po kraju, w pogoni za żywymi, zacnymi rockowymi dźwiękami.
Dwa zespoły, które zagościły tego wieczoru w Piekarach – Walfad i RSC,
nieco kontrastowały ze sobą. Nie chodzi tutaj oczywiście o zapatrywania
muzyczne – pod tym względem panowała właśnie wyjątkowa harmonia.
Chodzi natomiast o metrykę muzyków. Kiedy w latach 80 tych grupa RSC
osiągała największe triumfy sceniczne i radiowe, młodych ludzi
tworzących formację Walfad, nie było jeszcze na świecie.
Mimo młodego wieku (na dodatek skład zespołu został ostatnio jeszcze
bardziej odmłodzony), ekipa Walfad tworzy muzykę wyjątkowo dojrzałą. Ta
młoda wodzisławska formacja, ma już na swoim koncie dwa albumy
studyjne: „Ab Ovo” i „ An Unsung Hero Salty Rains & Him” (oba
wydane w stajni krakowskiego Lynx Music). Z tego co zaprezentował zespół
na scenie, można wywnioskować, że są już przymiarki do albumu nr 3.
Piekarski koncert był dopiero trzecim, który zagrali w odnowionym
składzie. Nowe twarze w zespole to: basista Radek Żelazny i
klawiszowiec i Dawid Makowicz. Jest jeszcze jedna zasadnicza zmiana.
Wystarczy wejść na facebookowy profil zespołu, aby dowiedzieć się, że
ekipa z Wodzisławia Śląskiego ma jeszcze jednego asa w rękawie. Jest nim
grający na skrzypcach Piotr Rachwał. Jak brzmi muzyka Walfad ubrana w
barwę skrzypiec? Na razie pozostaje to tajemnicą. Jak wyraził się
wokalista i gitarzysta Wojtek Ciuraj – „tego wieczoru pierwsze skrzypce
gra klawiszowiec Dawid Makowicz”. Trudno się z tą opinia nie zgodzić.
Utwory z ich ostatniego albumu, a zwłaszcza 20 minutowy („Liście”),
ubarwione klawiszowymi pasażami Dawida, który dosłownie grał całym sobą,
musiały robić wrażenie. Oprócz kompozycji ze wspomnianej ostatniej
płyty zespołu („Cztery palce jednej ręki”, „Smutna pani”, „Liście”,
„Chocholi taniec”, „Łzy szatana”) mogliśmy usłyszeć rzecz absolutnie
nową. Walfad lubi w swoich kompozycjach odnosić się do natury (tej
ożywionej jak i nieożywionej), rzeczy pięknych (chociażby liście czy
kwiaty), jak i tych niekoniecznie z pięknem mających wspólnego, jak
śląskie hałdy czy… no właśnie – „Krakowski smog”. Taki bowiem tytuł
nosi najnowsza kompozycja. Jej muzyczny klimat w rzeczy samej narasta,
gęstnieje niczym tytułowa cywilizacyjna mgła. Dodatkowego wrażenia
wizualnego dostarczyć mogły jedynie sceniczne dymy, których tutaj
zabrakło. W przyszłości mogłyby stać się dodatkowym, koncertowym
atrybutem.
Rockowi weterani rodzimej sceny rockowej RSC, którzy bywają określani
czasem mianem polskiego Kansas (może to jednak nieco krzywdzące,
posiadają przecież swoją własną jakość) wracają do gry. Niezmiernie
cieszy, że można było być tego naocznym świadkiem właśnie tutaj, w
piekarskiej Andaluzji. W miejscu które, można chyba bez ogródek
powiedzieć specjalizuje się, w organizowaniu koncertów weteranów
rockowej sceny (zarówno tej krajowej, jak i zagranicznej). Na dodatek
zespół zjawił się tutaj praktycznie w swoim klasycznym składzie:
Zbigniew Działa – wokal, Andrzej Wiśniowski – gitara, Wiesław Bawor –
skrzypce, Michał Kochmański – perkusja, Piotr Spychalski – klawisze,
Krzysztof Dziuba – gitara basowa. O tym, że ten rzeszowski zespół ma
nadal, w naszym kraju status grupy kultowej, świadczą chociażby
oryginalne winyle, które (niczym relikwie) dzierżyli w swoich dłoniach
najwierniejsi fani zespołu. Właśnie z materiału z wydanych w latach
1983, 1984 pierwszych płyt zespołu („Fly Rock”, „RSC” ) opierała się
koncertowa set-lista. Nie mogło więc zabraknąć tego wieczoru takich
kompozycji jak: „Muzyka semaforów”, „Fabryka snów”, „Na długie
pożegnania”, „Życie to teatr”, „Kradniesz mi moją duszę”, a także: „W
oczekiwaniu na nikogo”, „Nocny kurs”, „Pralnia mózgów”, czy „Maraton
rockowy”. Zbigniew Działa pomiędzy utworami wspominał czasy, kiedy z
komunistyczną cenzurą trzeba było bawić się w „kotka i myszkę”, aby dana
kompozycja mogła zaistnieć na rynku. I zaistnieli, odnosząc ogromne
sukcesy chociażby w Jarocinie, a także w radiu, na Liście Przebojów
radiowej Trójki. Na zakończenie zespół zaprezentował próbkę premierowego
materiału, w postaci kompozycji „Życie to tylko walc”. Muzycznie nie
odbiegała od tych najbardziej znanych utworów zespołu. W tekście również
znalazły się nawiązania do przeszłości. Utwór posiada duży, radiowy
potencjał. Sądzę, że mógłby i dzisiaj zaistnieć na liście radiowej
Trójki, podobnie jak niegdyś w latach 80-tych m.in.: „Kradniesz mi moją
duszę”, „Muzyka Semaforów”, czy „Maraton Rockowy”. Na bis zespołowi
udało się po raz drugi „skraść duszę” publiczności. Jeszcze raz tego
wieczoru zabrzmiały kompozycje „Kradniesz mi moja duszę” , oraz ta
najnowsza – „Życie to tylko walc”, zaostrzając apetyt na nowy album.
Trzeba nadmienić, że ten sobotni koncert miał bardzo dobre
nagłośnienie. Na pochwałę zasługuje również oprawa świetlna. Zarówno
młodzi adepci, jak i weterani progresywnego grania, prezentowali tego
wieczoru świetną formę sceniczną. Pozostało więc tylko czekać, aż znowu
pojawią się na scenie, może właśnie już z nowym materiałem? I
oczywiście nie miałbym nic przeciwko temu, aby miało to miejsce znowu
tutaj, w piekarskiej „Andaluzji”.
Marek Toma