Amerykańska formacja CASPIAN z Beverly, Massachusetts już od prawie
dziesięciu lat (od czasu wydania pierwszej płyty w 2007 roku) jest
uważana za wielką nadzieję światowego post-rocka. Po wydaniu w 2012 roku
znakomitego krążka pt. „Waking Season”, uznanego przez periodyk Spin
Magazin za post-rockowy album roku, we wrześniu ponownie uraczyła swoich
fanów nowym wydawnictwem pt. Dust and Disquiet. Właśnie w celu promocji
tego albumu zawitała w połowie listopada do warszawskiego klubu
Progresja Music Zone by spotkać się z polskimi fanami na jedynym
koncercie w naszym kraju.
Przyjazd do Polski nie był od początku pewny bo grupa najpierw planowała
koncert w Pradze, a później w Wiedniu. Ale po ostatniej wizycie w
naszym kraju , na początku 2014 roku, zespół miał bardzo pozytywne
wspomnienia i chciał ponownie spotkać się z polskimi fanami. W związku z
tym przyjazd do Warszawy niejako wcisnął do swojego koncertowego
kalendarza, znacznie wydłużając drogę ze stolicy Czech do stolicy
Austrii. Przed Amerykanami wystąpiła zdolna brytyjska wiolonczelistka Jo
Quail. Niestety nie zdążyłem dojechać z drugiego końca stolicy na jej
krótki, bo zaledwie półgodzinny wstęp, ale z tego co dowiedziałem się w
kuluarach – został on bardzo ciepło przyjęty przez dość licznie
zgromadzoną publiczność na mniejszej scenie klubu Progresja – Noise
Stage.
Bardzo punktualnie – bo o godzinie 21.00 zaczęła swój koncert gwiazda
wieczoru. Spodziewałem się, że grupa skupi się przede wszystkim na
najnowszym, jeszcze cieplutkim repertuarze z ostatniej płyty, tymczasem
zespół dał fanom retrospekcje swojego dorobku, grając po kilka kawałków
ze wszystkich poprzednich , zresztą bardzo udanych trzech płyt.
Zaskoczony byłem nie tylko bardzo dobrym nagłośnieniem malutkiej Sali
Noise Stage, ale także znakomitym, stonowanym i oryginalnym oświetleniem
sceny. Specyficzne lampy na scenie przypominały mi stare
radioodbiorniki z lat 60-tych i znakomicie współgrały z rytmiczną,
pełną ekspresji i pasji muzyką Amerykanów. Kulminacja występu nastąpiła
przy najnowszym repertuarze grupy, a kawałki z ostatniej płyty takie
jak Echo and Abyss czy Darkfield – wybrzmiały po prostu znakomicie. Na
sam koniec członkowie zespołu uraczyli rozentuzjazmowaną publikę
wspaniałym perkusyjnym wykonaniem utworu pt. Sycamore. Można było tylko
żałować, ze występ trwał tylko około półtorej godziny, bo eteryczną,
pełną pasji i zaangażowania muzykę Caspian można by było słuchać co
najmniej drugie tyle…
Po występie zespół wyszedł do fanów, chętnie podpisywał płyty i robił
sobie zdjęcia z każdym, kto tylko chciał. Lider i założyciel zespołu –
wysoki jak topola Philip Jamieson w kuluarowych rozmowach rozpływał się w
samych superlatywach nad gorącą warszawską publicznością i obiecał, że
grupa jeszcze nie jeden raz odwiedzi Polskę – następnym razem nie tylko
Warszawę. Zespół miał trochę niedosyt, że zawitał do stolicy na
zaledwie kilka godzin, ale myślę że polscy fani nie mieli by nic
przeciwko temu, aby grupa dała w naszym kraju kilka następnych
koncertów, bo przecież wielbicieli jej nie brakuje. Od tego wieczoru w
Progresji zagorzałą fanką zespołu stała się także moja córa Dominika,
która zaopatrzyła się po koncercie w prawie całą dyskografię grupy –
podobnie zrobiło wielu innych miłośników zespołu. Mam nadzieję, że na
następną płytę Amerykanie nie dadzą nam czekać aż trzech lat jak to
było ostatnio, bo niemal każdy kolejny krążek Caspiana jest lepszy i
ciekawszy od poprzedniego. Naprawdę warto było wybrać się do Progresji
posłuchać mistrzów post-rocka na żywo. Kto nie widział i nie słyszał
niech żałuje i czeka na następną okazję – oby nie dalej niż do
przyszłego roku.
Mistrzowskim post-rockiem delektował się
Andrzej „Gandalf” Baczyński