2015.07.09-13 – Masters of Rock -Vizowice

1507masters-of-rock

W dniach 9-13 lipca 2015r po raz trzeci odwiedziłem trzy czeskie cudne miejsca Zlin, Vizovice i przy okazji piękny Kromeriż – a to za sprawą kolejnej edycji festiwalu MASTERS OF ROCK. Nie będę w tym miejscu rozpisywał się nad całą listą kapel wg szczegółowego planu, setlistami itp., kto był ten wie, kto nie był – niech żałuje, opiszę ogólnie to co widziałem, to co chciałem zobaczyć, co przeżyłem.

Vizovice – urokliwa miejscówa, festiwal odbywa się na terenie legendarnej destylarni wódek wszelakich – R. Jelinek Areal, podobno w okolicy grasuje Jozin z Bazin… Bajka.

Koncertowo napięty dla mnie najbardziej był od razu czwartek 9-go, począwszy od świetnego koncertu THE GENTLE STORM, gdzie anielskie wokale i wdzięki Anneke i Marceli niejednego doprowadziły do spazmów… mnie tak 😉 Konkretny zaciesz pojawił się zwłaszcza podczas słuchania utworów z okresu bytności Anneke w THE GATHERING, następnie bardzo udany koncert KAMELOT, słyszany gdzieś w tle U.D.O… Jakoś bez większych emocji nastawiałem się na WITHIN TEMPTATION, przyznam się szczerze – tutaj się nie zawiodłem, wprawdzie mnie nie porwali, ale warto było posłuchać, widzieć wijącą się Sharon i potupać trochę już zmęczoną nogą. Ostatnim zespołem był szwedzki power/heavy BLOODBOUND, nagłe przebudzenie, kopara opadła do reszty, mimo grzecznie mówiąc „spieprzonego” nagłośnienia wokalu – dla mnie koncert dnia, nagrywali go pod kątem DVD więc i oprawa wizualna była przednia, z niecierpliwością czekam na to wydawnictwo.

Piątek 10-tego – dwie kapele – LEGION OF THE DAMNED, niezłe pie….nięcie, może na jedno przysłowiowe kopyto, ale publika się rozruszała robiąc niezły młynek a i Holendrzy schodzili ze sceny na pewno zadowoleni, bo ja owszem. No i później sentymentalny, równie udany koncert HAMMERFALL, miecze w dłoń i jazda z heavymetalowymi hymnami. Widzieliśmy jeszcze BLACK LABEL SOCIETY, na którym praktycznie zamarzliśmy, bo było tak zimno, a z całym szacunkiem – załoga BLS niewiele zrobiła żeby choćby trochę nas rozgrzać… Żałuję nie zobaczonego koncertu SEPTIC FLESH, podobno udany, ale niestety przegraliśmy z aurą… Sobota 11.07 – to dla nas właściwie też dwa koncerty, znakomity KROKUS w stylu „ejsi disi”, przednia zabawa, nie spodziewałem się tak dobrego gigu, później czas na piwno-gastronomiczny relaks i wyczekiwanie na koncert wieczoru a może i MOR-u – POWERWOLF. Nabożeństwo które zafundowali Pałerwilki, od scenerii, po muzyczne misterium było bezcenne, nagrywali DVD, to była nasza Wielka Sobota, nawet mały zgrzyt przy nieudanej próbie zagrania tytułowego-nowego Blessed&Possessed miał swój urok, zabawa z publiką non-stop, ogólnie wszystko to oklepane, heavy pitu-pitu, niby-kiczowate pomalowane mordy, ale jak w japońskim porzekadle… „pasimito”. Na samo wspomnienie ryjek się cieszy. Więcej sobotnich grzechów nie pamiętam…

I tym sposobem nadszedł ostatni dzień festu, a tu świetny koncert ARKONY, niemiecka, bardzo dobra dawka heavy/power bandery GAMMA RAY, po drodze w tle SONATA ARCTICA, no i gwiazda wieczoru i całego festu – NIGHTWISH, Floor jaka jest każdy widzi i słyszy, co tu dużo mówić MISTRZOSTWO! Koncert godny na zakończenie czterodniowej uczty, i dla oka i ucha, klasa sama w sobie.

Cztery intensywne dni minęły zdecydowanie za szybko, dzięki zajebistej ekipie (Martyna i reszta – dzięki \m/) nie było czasu na nudę. Aha, wspomniałem o trzech miastach: Vizovice – wiadomo, Zlin – nasza noclegownia, ośrodek dla metalowych uchodźców, Kromeriż – sobotni wypad na relaksie do tego urokliwego miasteczka – partnerskiego miasta mojego…
Odliczam… odliczamy już dni do MOR 2016, obojętnie co będzie, bo tak na dobrą sprawę tam momentami muza jest tłem w tej zajefajnej, rodzinnej atmosferze. Opisywać całego na swój sposób cyrku nie ma sensu, tam jest wszystko, od różnego rodzaju napitoków, gastro, placu zabaw wszelakich, po majtki i skarpetki z SABATON (Martyna wybacz ;-)) i innymi DIMMUsiami 😉 Dosłownie wszystko, czego rockowo-metalowa dusza pragnie i to niecałe trzy godziny autem z Katowic. A co najważniejsze wszystko punktualnie, bez żadnej obsuwy czasowej.
I jeszcze jedna uwaga mi się nasuwa, po powrocie do szarej, polskiej rzeczywistości wszędzie trąbili o jakimś mocarzu i królu dopalaczy, przyznam się szczerze też mam taki dopalacz – a i Król jest tylko jeden – METAL/ROCK, koncerty i cały ten na swój sposób cyrk, więcej nie potrzebuje. AMEN

masters of rock 2015
masters of rock 2015
masters of rock 2015
masters of rock 2015
masters of rock 2015
masters of rock 2015
masters of rock 2015
masters of rock 2015
masters of rock 2015

Tekst: Tomek „Soli” Solarz
Zdjęcia: Martyna Szulc

Dodaj komentarz