Można by zapytać jaki jest przepis na dobry koncert… Poniżej podaję więc moją wersję a ’la szef kuchni Michel Majewski:
Składniki:
– 1x bardzo miły, rewelacyjny wokalnie i przystojny (to ważne dla kobiet) Szkot
– 2x dobrze wyszkolonych muzyków obsługujących gitary
– 1x zawsze skupiony na strunach w swojej gitarze basowej Szkot
– 1x energiczny saksofonista
– 1x przypominający Grzegorza Ciechowskiego klawiszowiec
– 1x ukryty za ścianą z pleksy perkusista
– Sprzyjająca publiczność i dobrze przygotowana sala akustycznie do smaku
Sposób przygotowania:
Wszystko rozpoczynamy od lampki dobrego półwytrawnego wina. Później jest nutka nostalgii (to tylko dla tych którzy nie po raz pierwszy przychodzą na salę koncertową) zaś dla nowych użytkowników piorunujące pierwsze wrażenie. Sala to rzeczywiście ważny element całego przepisu. Gdy jest jeszcze wspaniale wytłumiona i obłożona z każdej strony drewnem efekt jest jeszcze bardziej powalający. Ach i jeszcze olśniewające oświetlenie, które jest jak wisienka na torcie dopełniająca go.
Ponieważ dobre jest czasami zaskoczenie to na początek nie pojawia się główna gwiazda a niezapowiedziany support. Mała dziewczynka śpiewająca piosenkę o Sosnowcu. Ale jak to będzie wyglądać w CV kiedyś: „Zaśpiewałam przed Ray’em Wilsonem”. Później po krótkiej prezentacji ze strony władz miasta i konferansjera (tutaj czasami trzeba uważać aby nie wyszedł zakalec, np. w postaci trampek z misiami) rozpoczynamy mieszać składniki dania głównego.
No i najlepiej rozpocząć mocnym akcentem. W przypadku naszego przepisu jest to „No Son of Mine”. Później pojawiają się solowe składniki. W końcu jest to bardzo przekrojowy przepis. Na razie jeszcze publiczność jest spięta lecz niektórzy już odurzeni zapachem piękna muzyki podrygują delikatnie nóżką. Jednakże grupa samozwańczych fanek prawie od samego początku gdzieś z boku szaleje przy każdym składniku. Każdy z tych elementów wnosi coś szczególnego do całej potrawy. Na szczególną uwagę zasługuje Marcin Kajper, który jest takim swoistym napojem energetycznym wspaniale wkomponowującym się w pozostałe elementy naszego dania. Jego solówki to prawdziwy miód na uszy słuchaczy. Oczywiście nie można zapominać o pozostałych nie mniej ważnych składnikach. Steve Wilson i Ali Ferguson gitarowo jak i wokalnie wspierają Ray’a aby każdy z elementów brzmiał wyśmienicie. Dużym zaskoczeniem w przepisie jest użycie jednego z najważniejszych utworów w historii muzyki rockowej jakim jest niewątpliwie „Wish You Were Here”, zaśpiewany przez Ali’ego Fergusona. Ale jest to strzał w dziesiątkę. Publiczność na takie momenty czeka. Zaczyna z dużo większym zaangażowaniem brać udział w naszym daniu.
Jako, że wiadomo, iż w danym przepisie czasami najważniejszy jest sekretny składnik to tym razem była to „Mama”, która spowodowała, że część publiczności udała się prosto pod scenę aby na stojąco już do samego końca delektować się tą ucztą. Wszystko to zostało polane kremem w postaci „Knocking on Heaven’s Door” wyśpiewanym wraz z wypełnioną po brzegi salą koncertową. A potem jeszcze aby to wszystko przyozdobić były kwiaty, autografy i zdjęcia.
P.S. To jeszcze kilka słów od „szefa kuchni”. Nowa sala koncertowa w Sosnowcu to przykład jak pięknie można zagospodarować starą salę kinową pod nowe możliwości a także jak z pożytkiem dla miasta i mieszkańców wykorzystać dotacje z Unii Europejskiej. Piękny aczkolwiek niezbyt krzykliwy wystrój, bardzo miła obsługa i wykonanie to główne zalety tego miejsca. A do tego jeszcze uniwersalność sali bo w każdej chwili można usunąć krzesełka i zrobić tam koncert na stojąco na spokojnie 800 czy 1000 osób. Cóż Ja zawsze utożsamiam się z tym miejscem bo to tam m.in. oglądałem „Gwiezdne Wojny” a teraz z wielką przyjemnością będę tam zaglądał na różnego rodzaju wydarzenia rozrywkowe. Z tego miejsca pozwolę sobie jeszcze na małe podziękowanie dla Pana Dyrektora Piotra Krawczyka, który pozwolił mi pojawić się na tej inauguracji wraz z moim wiernym towarzyszem Canonem.
Michał Majewski