Rock Area on Stage
Koncertowy cykl Rock Area On Stage, już na stałe wpisał się w
kulturalne życie miasta Katowice. Po pochodzącej z Przemyśla grupie
Arlon, miejscowym (można tak powiedzieć, bo z sąsiedniego Chorzowa)
Keira Is You, formacji Retrosective z odległego Leszna, szczecinian z
Lebowskiego, na scenie katowickiej Katofonii pojawił się pochodzący
Elbląga i Gdańska Sounds Like The End Of The World.
Jeżeli chodzi o formułę Rock Area On Stage, ten sobotni koncert w
pewnej istotnej kwestii stał się można powiedzieć koncertem
„prototypowym”. Po raz pierwszy bowiem przed „daniem głównym”, pojawił
się support . Był nim zespół Oneric, który tworzą: Tomasz Nowak (gitara,
wokal), Wiktor Jarawka (gitara), Emil Goldshneider (bas), Grzegorz
Hurko (perkusja). Panowie wydali na przełomie marca i lutego 2013 roku
składającą się z 5 kompozycji, debiutancką EP-kę
Koszulka którą przywdział Tomasz Nowak (gitarzysta i wokalista zespołu) z
logo grupy Pink Floyd sugerować mogła, że za chwilę popłyną ze sceny
czarujące, gilmourowskie solówki i pełne przestrzennej floydowskiej aury
dźwięki. Nie, nie, nie – nic bardziej mylnego! Muzycy juz na wstępie
skopali nasze „dupska” kompozycją „Infernal Whispers” (a więc ostatnią
kompozycją ze wspomnianej EP-ki) a gitarzyści Oneric nie „wyjechali”
Gilmourem, lecz raczej Hetfieldem i Hammettem. Właśnie Metallica była
takim skojarzeniem, jaki przyszedł mi do głowy podczas pierwszego
kontaktu z muzyką tej formacji. Na dodatek Tomek Nowak dysponuje podobną
barwą głosu co James Hetfield, w czym ugruntowała mnie kolejna
usłyszana kompozycja „Minds Infected”. Kolejne dźwięki udowodniły
jednak, że Metallica to nie jedyna inspiracja, w muzyce zespołu można
było wyszukać nie tylko thrash metalowe wpływy, ale także dużą dozę
solidnego, metalowego proga. W repertuarze formacji znalazły się również
bardziej liryczne, wręcz balladowe momenty, takie jak „Burning
Li(v)es”.
Prawie godzinny muzyczny set Oneric, chyba skutecznie rozgrzał
publiczność klubu Katofonia, która przedłożyła obcowanie z dobrą,
nietuzinkową muzyką słuchaną na żywo, nad śledzeniem poczynań madryckich
piłkarzy w finale Ligi Mistrzów, ze szklanych przestrzeni telewizyjnych
monitorów.
Gwiazdą wieczoru była oczywiście formacja Sounds Like The End Of The
World, która muzycznie stanowi nieco inną „parę chodaków”. Z metalowych
klimatów przenieśliśmy się, w bardziej post rockowe rejony. Zespół
zaprezentować miał nam materiał, ze swojego świeżo wydanego albumu
„Stages of Delusion”.
Na scenie pojawili się: gitarzyści Michał Baszuro, Wojciech Kowal,
klawiszowiec Łukasz Pawluk, grający na perkusji Tomasz Hoffman i … .
Zabrakło jednej osoby z oryginalnego składu zespołu, basisty Mateusza
Gajdy. Dzielnie zastąpił go jednak gitarzysta i wokalista Oneric Tomek
Kowal. Był to podobno dopiero jego drugi występ w roli „posiłkowego”
basisty, więc wielkie słowa uznania za tak szybką asymilację i
przejście z sześciostrunowych, metalowych wariacji, na czterostrunową,
gitarową dyscyplinę i tak szybkie przyswojenie repertuaru. Muzyka
zespołu to zarazem przestrzeń i ogromny ładunek energii! Muzycy
zaprezentowali praktycznie cały materiał ze swojego debiutanckiego
longa. W następującej kolejności zabrzmiały więc: „Watching Alex”, „What
Are Yp To”, „Travalager Sqare”, „85”, „Free Fall”, „Red Moon Valey”,
„Everything is Odd”, „Stages of Thelusion” i „Lunar Tide”.
Sounds Like The End Of The World oglądany na żywo, to prawdziwa
przyjemność obcowania z żywą muzą. Mimo tak kameralnego gremium,
pokazali jak ogromny potencjał w nich tkwi, udowadniając że rodzimy
rynek post rockowy to nie tylko Tides From Nebula!
Mam nadzieję, że z moim pierwszym spotkaniem z muzyką zespołu, świat
się nie skończy i będzie mi dane usłyszeć ich jeszcze na żywo nie raz.
Najbliższa okazja? Chyba Festiwal Rocka Progresywnego w Gniewkowie…
Marek Toma