To była siódma wizyta sympatycznych Australijczyków z TAPF w naszym
Kraju, z czego trzeci ich koncert na którym byłem. Uważam, że słowo
„show” w tytule jest użyte jak najbardziej celowo – Show, bo takim też
zawsze jest ich występ, dopracowany pod każdym względem; akustycznym i
wizualnym. Tegoroczny nosił nazwę – Set The Controls, podczas którego
zostały zagrane najważniejsze utwory z wydawnictw Pink Floyd; „Dark Side
Of The Moon”, „Wish Sou Were Here” i „The Division Bell”. Przy czym
wybrzmiały także inne najlepsze utwory z kultowego „The Wall” oraz
„Pigs” i „Set The Controls for the Heart of the Sun”.
Było co słuchać i oglądać zarazem, jako że na potrzeby tego show
zaprezentowano również bogate wizualizacje oraz animacje z mnóstwem
efektów specjalnych wraz z nadmuchanymi balonami przedstawiającymi raz
świnkę, innym razem nauczyciela z „The Wall” oraz pod koniec …. własnego
różowego kangura. Trzeba dodać, że przy tej realizacji zatrudnieni byli
technicy, którzy swego czasu współpracowali z Floydami. Wiadomo też
jest z jakimi problemami mogą się zetknąć akustycy, przy nagłaśnianiu
tego typu hal sportowych na rzecz koncertu rockowego i w tym konkretnym
przypadku wyszło to im nienagannie, za co należą się słowa uznania.
Mimo częstych wizyt TAPF w Polsce, widownia zapełnia sale koncertowe
mimo wszystko! Przedział wiekowy jest obszerny, ale nie ma się czego
dziwić, jako że twórczość floydów jest ponadczasowa. I tak sobie myślę,
jakby tymi tłumami obdzielić kilka koncertów naszych rodzimych,
znakomitych zespołów prog rockowych, to znacznie poprawiłoby frekwencję!
Gdzie są tak naprawdę fani tego gatunku muzycznego?
Wracając do koncertu, występ rozpoczął charakterystyczny „Shine on You
Crazy Diamond”, by potem płynnie przejść „Welcome to the Machine”, a
jako trzecia kompozycja została zagrana „What Do You Want From Me”. Nie
pierwszy raz mile zaskoczyła mnie strona techniczna koncertu TAPF.
Uwagę zwracała nienaganna technika muzyków oraz świetne nagłośnienie
sekcji rytmicznej, ze świetnie brzmiącym basem. Duże wrażenie zrobił na
mnie instrumentalny kawałek otwierający album „Meddle”, czyli „One of
These Days”. Była to uczta dla uszu, no i oczu! Można by powiedzieć, że
każdy dostał coś, czego mógł się na dobrą sprawę spodziewać. Były więc
rzeczy z „Division Bell” – „What Do You Want From Me” i znakomite „High
Hopes”, które przyprawiło mnie o dreszcze. Gdy muzycy sięgnęli po
najważniejsze wydawnictwo „The Dark Side of the Moon”, zostało to
zaznaczone utworami – „Time” oraz „Great Gig In the Sky” . Kulminacyjnym
momentem była „klasyczna czwórka” z „The Wall”, czyli „Another Brick In
The Wall Part 2”, „Hey You”, „Comfortably Numb” i „Run Like Hell”.
Oj działo się tego wieczoru bardzo wiele dobrego, koncert z bisami trwał
blisko dwie i półgodziny (odliczając 20 minutową przerwę ). Co
ciekawe, tym razem organizator Metal Mind zadbał o… wyłączne miejsca
siedzące, tak na płycie, jak i na trybunach, jednak miejscami
publiczność podczas koncertu… na stojąco gromkimi brawami nagradzała
muzyków! Doszły do tego jeszcze dodatkowe efekty, na przykład wiązka
sześciu laserów poruszała się zgodnie ze strunami na gryfie gitary, w
tle pojawiało się „floydowskie” koło z wyświetlanymi wizualizacjami, czy
wspomnianymi na początku nadmuchiwanymi … postaciami.
PS.
Mimo „szczęśliwej siódemki” w wizycie TAPF w naszym Kraju, wydarzyło się
nieszczęście, mianowicie w nocy po bydgoskim koncercie wypadkowi pod
Pabianicami uległa ciężarówka, która z wypełnionym sprzętem muzycznym
wjechała do rowu. Cała akcja ratownicza zakończyła się happyendem, tak
że koncert w katowickim „Spodku” odbył się planowo i bez zbędnych
niesprzyjających sytuacji.
Ryszard Bazarnik