2014.04.24 – RPWL, Corral – Piekary Śl.

Koncert RPWL w piekarskiej Andaluzji, dostarczył po raz kolejny, licznie zgromadzonej tego dnia publiczności wielu wrażeń nie tylko muzycznych ale również wizualnych.
Po raz pierwszy podczas wizyty w Polsce (wyłącznie w Piekarach Śląskich) zespołowi towarzyszył support. Na „andaluzyjskiej” scenie przed RPWL tego dnia miała przyjemność zaprezentować się, katowicka formacja Corral. Zespół tworzą: Agnieszka Kot (wokal, teksty), Grzegorz Kot (gitara), Krzysztof Cudny (perkusja), Paweł Burda (gitara basowa) i Piotr Burda (klawisze). Ten intrygujący zespół, którego muzykę można chyba zaliczyć do melodyjnego prog metalowego kręgu od wielu lat stara się przebić na lokalnym rynku muzycznym, co nie jest jak się okazuję sprawą łatwą. W Piekarach gościli już na kilku bardziej kameralnych, klubowych koncertach. Ważnymi epizodami z przeszłości były pewnie wspólne koncerty z Comą, Division By Zero bądź ten całkiem niedawny koncert w Katowicach, z warszawskim Thesis. Zespołowi nie przestaje towarzyszyć jednak pewien pech co można było zauważyć również podczas tego koncertu. Mimo kilku problemów technicznych udało im się wyjść obronna ręką, myślę że zaprezentowali się z dobrej strony i pokazali na scenie duży muzyczny potencjał. Z pewnym pechem wiąże się również sprawa wydania ich pierwszego albumu „Revenant”. Dopiero dzięi ogromnej determinacji udało im się go wydać własnym sumptem. Praktycznie gorące jeszcze płytki, można było nabyć po zakończeniu koncertu. Zespołowi udało się zaprezentować obszerną cześć swojego albumu. Tego wieczoru poprzedzone „Intrem” zabrzmiały więc: „Music In My Head”, „You Game”, „Snowy”, Myself”, Lavender Bed” i „Silly Naïve”.

Po krótkiej przerwie na scenie pojawili się muzycy RPWL, a właściwie tylko trzech członków zespołu: perkusista Marc Turiaux, klawiszowiec Markus Jehle oraz basista Werner Taus, który pod nieobecność Yogiego Langa odśpiewał pierwszą tego wieczoru kompozycję: „Breathe In Breathe Out”. Gdzie więc podziali się gitarzysta Kalle Wallner i Yogi Lang? Plotki niosły, że przed koncertem pragnęli się odświeżyć i wykąpać, ale czy w tak kieszonkowej dzielnicy Piekar Śląskich, w której znajduje się gmach sławnego Domu Kultury, można się zgubić? Wkrótce wszystko się wyjaśniło, kiedy na scenę doprowadzeni zostali brakujący muzycy (podobno zbiegowie tajnej organizacji terrorystycznej), pojmani przez służby specjalne (aktorski duet Petra Lewi, Klemens Plail).

Nie był to zwykły rockowy koncert. RPWL po raz kolejny zaprezentowali skrzętnie przygotowane widowisko, przebogate w liczne rekwizyty, które w sposób wizualny z pewnością uświetniły jego stricte muzyczne walory. W różnych miejscach sceny rozmieszczono monitory, na których wyświetlane były obrazy. Obrazy te często przybierały formę dziennika, w którym pojawiały się wiadomości na temat „organizacji terrorystycznej” o nazwie RPWL, pragnącej wyzwolić ludzkość od wszelakich przejawów obłudy, zakłamania, fałszu i zniewolenia oraz manipulacji ludzkim umysłem. Zapobiec temu miała tajemnicza substancja Veritas-Vorte, która niczym biblijne jabłko Adama, miała otworzyć ludziom oczy i dać im absolutną wolność. Tajemnicza substancja (która przybrała formę gumowych żelków) rozdawana była przez wspomnianych aktorów wśród publiczności. I może jest to jakaś autosugestia, ale właśnie po zażyciu tego „specyfiku” publika bardziej aktywnie i spontanicznie reagowała na to co się działo na scenie (wspólne śpiewy wspomagające wokal Yogiego Langa, gromkie oklaski, okrzyki…) Atmosfera tego koncertu stała się naprawdę bardzo gorąca!

A w Kwestii repertuaru? Po wspomnianym, zagranym w trio „Breathe In Breathe Out”, zabrzmiał oczywiście w całości koncepcyjny materiał z najnowszej płyty zespołu „Wanted”. W drugiej części koncertu nie zabrakło takich muzycznych rarytasów z wcześniejszych płyt jak: „The Shadow” („Beyond Men A Time”), tytułowy „Trying To Kiss The Sun”, „Start The Fire” i przebojowe „Roses” („World through my Eyes”). No i oczywiście bisy: „Unchain the Earth (Scientist)” (Beyond Man And Time) oraz „Hole in the Sky” (God Has Failed) …i jeszcze jeden bis, dzięki któremu historia jakby zatoczyła koło. Zabrzmiał bowiem „Have a Cigar” Pink Floyd, zespołu z repertuarem którego pojawili się w Piekarach po raz pierwszy.

Czy jest jeszcze na świecie drugi taki zespół, który ma ambicje czynić ze swoich koncertów prawdziwie teatralne widowisko, nawiązując do starych progresywnych tradycji chociażby wczesnego Genesis? Nic mi nie przychodzi do głowy. Tak jak nie ma chyba drugiego takiego zespołu, którego koncerty w piekarskiej „Andaluzji” tak bardzo zapadałyby w pamięci.

tekst: Marek Toma
foto: Natalia Kubacka

Dodaj komentarz