2013.12.14 – Retrospective – Międzyrzecz

Koncert który odbył się 14 grudnia w międzyrzeckim klubie „Kwinto” był ostatnim, na który trafiłem w zeszłym roku. Tym bardziej cieszy fakt, że był to akurat koncert leszczyńskiego Retrospective. Choć tak naprawde widziałem już ich na żywo tyle razy miałem nadzieje, że i tym razem czymś mnie zaskoczą. I nie pomyliłem się.

Klub muzyczny „Kwinto” to w sumie niewielki ale przytulny obiekt, mała scena (nazwałbym ją jednorzędówką ponieważ muzycy muszą stać obok siebie) z bardzo przyzwoitym oświetleniem a co najważniejsze z dobrym nagłośnieniem. Sympatyczny własciciel bardzo oddany muzyce i chętnie udostępniający scenę zespołom zarówno tym bardziej, jak i mniej znanym, bardzo sympatyczna obsługa i dobrze zaopatrzony barek. Czego chcieć więcej. Tyle o klubie. Jeżeli chodzi o sam koncert to tak jak napisałem wczesniej i tym razem muzykom Retrospective udało się nas zaskoczyć. Do nowego image typu „Woman & Man In Black” już przywykłem natomiast sporym zaskoczeniem był dobór utworów na ten wieczór. Leszczynianie tym razem okroili promowaną ostatnimi czasy ostatnią płyte kosztem utworów z płyt poprzednich. Utwory pojawiły się w lekko zmodyfikowanych aranżach, momentami z lekką domieszką psychodelii a nawet ze sprytnie wplecionym w jeden z nich wstępem do floyd’owskiego „Shine On …”. Jednak największym (dla mnie) zaskoczeniem był zagrany pod koniec „Ocean Of A Little Thoughts” cudownie zaśpiewany prze Beatę i Kubę przy akompaniamencie wyłącznie akustycznych gitar. Można się było rozpłynąć. Nie dysponuje setlistą bo zespół i tak nie skorzystał z tej przygotowanej i jechał na „spontan”. Po koncercie oczywiście muzycy ruszyli w publikę, były wspólne foty, autografy i rozmowy w bardzo przyjacielskiej atmosferze. Wspaniały wieczór. Jedyną niezadowoloną osobą mógłby być tylko Kuba – wokalista. Z powodu małej ilości miejsca na scenie musiał do minimum ograniczyć swoją „szamańską” choreografie. Ale dał rade. Kończąc dziękuje zespołowi za ten udany wieczór a Michałowi za towarzystwo. Warto było jechać te 200 kilometrów.

Irek Dudziński

Dodaj komentarz