2013.11.21 – Eric Sardinas, Cree, Jacek Dewódzki – Bielsko Biała

sardinasbielsko211113

Podróż miałem koszmarną jadąc na ten koncert utknąłem w kilku kilometrowym korku, który zaczynał się w Tychach a kończył w Czechowicach–Dziedzicach. Trzy godziny jazdy z Bytomia spowodowały, że spóźniłem się na pierwszy z trzech koncertów. Na scenie kończył swój bardzo klimatyczny i świetnie brzmiący występ Jacek Dewódzki gitarzysta rockowy,wokalista i autor tekstów. Znany miedzy innymi ze współpracy z grupą Dżem, Big Cyc, Revolucja, Patchwork, Harlem Jacek i placek. Jacek Dewódzki & kontrabanda. Z tej końcówki koncertu oprócz kapitalnie zgranych kompozycji własnych zapamiętałem tekst Jacka. Pozdrawiał w nim mówiąc do mikrofonu swojego syna, który rozwozi pizze, robi 400 km dziennie i zarabia 5 zł. na godzinę. Jedynym pozytywem tej roboty stwierdził Jacek jest fakt że syn przynajmniej nie jeździ głodny.

Po nim wystąpił Sebastian Riedel ze swoją grupą Cree. Człowiek,który go zapowiadał opowiedział pewną anegdotę: zna Sebastiana od małego szkraba, który mówił na niego wujku. Całkiem niedawno rozmawiał na jego temat ze swoim znajomym i stwierdził że Bastek jest najlepszym gitarzystą w Polsce a uczył go sam ojciec. Na to ten znajomy odpowiada przecież jego ojciec nie potrafił grać na gitarze, a prezenter na to; „ty kretynie,ale wiedział jakie dźwięki ma wydobywać”. Cree oprócz swoich starszych utworów prezentowali materiał ze swojej najnowszej płyty pod tytułem „Wyjdź” zaczęli od kawałka pt. „Ja wiem I ty to wiesz”
Sporo było w tym ponad półtora godzinnym koncercie solidnego rockandrollowego ostrego grania nie brakowało także nastrojowych motywów pięknych solówek i rozmowy wokalisty z publicznością
Sebastian niesiony wspaniałym przyjęciem fanów dał się ponieść emocjom i ku zaskoczeniu pozostałych muzyków nieoczekiwanie zszedł ze sceny by za chwilkę wrócić z inną gitarą na której zaczął sporo improwizować, muzycy spoglądali po sobie z pytaniem w oczach: co się dzieję? Ale spokój lidera Cree i opanowanie udzieliły się wszystkim członkom zespołu, którzy świetnie odnaleźli się w tej nowej nieoczkiwanej sytuacji i tak już było do końca tego wspaniałego koncertu.

Po krótkiej przerwie przeznaczonej na zamontowanie nowego sprzętu na scenie pojawił się główny gość Eric Sardinas z zespołem. Gitarzysta bluesrcokowy charakteryzujący się bardzo oryginalnym sposobem gry na gitarze (Fingerstyle), niesamowitym wyglądem i charyzmą. Erik to prawdziwy dynamit wulkan energii emanujący seksem. Muzyk wyskoczył na scenę z wielkim impetem, ze strun jego gitary (a miał ich dwie) wydobywały się lawiny dźwięków,.
Sardinas właściwie cały jest muzyką, gra każdym atomem swojego ciała. To człowiek orkiestra show men, który nie używając żadnych gitarowych efektów za wyjątkiem kaczki potrafi zrobić z rdzennego amerykańskiego bluesa arcydzieło. Palce prawej reki zdobią ciekawe pierścienie, a na kciuku i palcu serdecznym muzyk założył sobie tak zwane pazurki ułatwiające grę. Natomiast na małym palcu lewej reki gitarzysta umieścił rurkę służącą do dynamicznych zjazdów po strunach i wibracji zwanych „slide” Z szybkością światła rwie bardzo dynamicznie struny szarpiąc je wszystkimi palcami prawej i lewej reki. Widownia ma wrażenie, że jest na koncercie heavy metalowym a nie bluesowym taka jest moc tego przekazu. Wszyscy trzej muzycy mają bardzo ekscentryczny wygląd. Basista do złudzenia przypomina muzyków ZZ Top. Długa broda, kowbojski kapelusz, ciemne okulary i kowbojskie buty. Perkusista miał wytatuowane całe ramiona modnie przystrzyżone włosy i… nogę w gipsie. Siadał za zestawem perkusyjnym poruszając się o kulach, ale podczas całego koncertu nie było tego widać ani słychać. A sam Eric ubrany był w skórzane spodnie z kolorowymi wstawkami ze skóry spod czarnej rozpiętej koszuli widać było wytatuowany tors na którym zawieszony był gruby naszyjnik z trupią czaszką a spod kapelusza wypadała cała burza kręconych czarnych loków. Oczu z powodu mocno nałożonego na głowę kapelusza prawie w ogóle nie było widać, ale odznaczała się bardzo wyraźnie czarna hiszpańska bródka i długie baczki. No mówię wam wyglądali jak piraci z Karaibów
Pierwszy raz byłem tak blisko sceny w pierwszym rzędzie. Sardinas wydawał się być na wyciągnięcie dłoni, emocje puściły nie wytrzymałem i chwyciłem muzyka za nogawkę pięknych skórzanych spodni. Eric przyklęknął i patrząc mi głęboko w oczy mocno uścisnął moją dłoń. Sympatia jaka od niego bije i ta fantastyczna gra powoduje że każdy kto ma okazję być na jego koncercie już nigdy tego wydarzenia nie będzie w stanie zapomnieć.

Witold Mieszko

Dodaj komentarz