2013.11.08 – AnVision, Black Sun – Konin

Ten wieczór obfitował w niebywałe emocje, które towarzyszyły nam w jesienny piątek 8 listopada w klubie CKiS OSKARD w Koninie, w ramach cyklu Rockowa Jesień Muzyczna’2013. Jeszcze nie umilkły dyskusje i rozmowy po rewelacyjnym koncercie Brytyjczyków z GALAHAD, a tu znowu konińskie Stowarzyszenie InArt zorganizowało koncert, dla fanów szeroko rozumianej muzyki prog rockowej.

Koncert ten był szczególny, jako że konińskiej publiczności, po paromiesięcznej przerwie zaprezentowali się muzycy BLACK SUN, kapeli ze środowiska konińskiego. Muzykom tej kapeli przypadł zaszczyt supportującego zespołu, przed występem znakomitych muzyków AnVision z Tarnowa, będących przedstawicielem gatunku prog metalowego. Frekwencja wyjątkowo dopisała, klub pękał „w szwach”. Przypisać to można względom patriotyzmu lokalnego, ale pamiętać trzeba, że AnVision, to zespół świetnie prezentujący się na koncertach, na których promują swój najnowszy album „Astralphase”.

Była to bardzo fajna impreza! Miło było współdziałać z ludźmi, będącymi rodziną rocka progresywnego. Znowu potwierdzenie „chemii”, między wykonawcami a fanami, tutaj w OSKARD stało się faktem.

Koncert rozpoczęli muzycy „Black Sun”, którzy znani są ze świetnie zaaranżowanych linii melodycznych oraz mądrych i ciekawych tekstów. Muzycy, po okresie prawie rocznego niebytu, pojawili się w komplecie na scenie z dwoma założycielami zespołu; Krystianem „Kwadrat” Szumnym i Krzysztofem „Kris” Gołdynem oraz Sławkiem Pilarskim na wokalu z nieodłączną gitarą akustyczną i Arkiem „Arasa” Samulczykiem. Ależ był to koncert! Gromkie oklaski i żywa reakcja publiczności spowodowała, że z zaplanowanych 50 minut koncertu, zrobił się prawie godzinny set! Śmiało można powiedzieć, że „czarne słońce” nic nie straciło ze swego blasku! I tylko nasuwa się pytanie, co dalej Panowie?

Set lista.
1. Po drugiej stronie tęczy
2. Czarne Słonce
3. Inny wymiar słów
4. Nie dotykaj mnie
5. Własny świat
6. Przebudzony
bis
7. O samotności i nie tylko

W przerwie technicznej, na przygotowanie sprzętu dla AnVision, zebrani gorąco dyskutowali o zakończonym przed chwilą koncercie. W opinii samych muzyków z AnVision można było wyczuć, jak dodatnio „naładowani” są tym supportem.

Ja z kolei zastanawiałem się, na ile moje zauroczenie AnVision zapoczątkowane tego lata na festiwalu rocka progresywnego w Gniewkowie znajdzie potwierdzenie tego wieczoru? Obawy były płonne! Już z pierwszą minutą minęły, gdy Waldemar „Valdi” Różański na klawiszach zagrał intro, które przeistoczyło się w „Clear Water”, a potem zaczęła się ostra „jazda”. Mylne byłoby stwierdzenie, że ich twórczość pozbawiona jest uroku i nieszablonowych pomysłów muzycznych! Założyciel AnVision – gitarzysta Grzegorz „Greg” Ziółek wyczarowywał coraz to nowe riffy, a szalejący na scenie wokalista Marek „Markus” Ostrowski od razu zjednał sobie publiczność. Świetnie brzmiała sekcja rytmiczna z Karolem Wadowskim na basie i Marcinem „Larz” Duchnikiem na bębnach

Set koncertowy zawierał dwa utwory z pierwszego albumu „Eyes Wide Shut” wydanego w 2010 roku, reszta pozycji z wydanego w ubiegłym roku „AstralPhase”, no i były też trzy nowości, które dobrze ro(c)kują na przyszłe wydawnictwo.
Ta „faza astralna”, to koncept album o muzycznej podróży Astronauty, poruszającego się w czaso–przestrzeni pomiędzy życiem a śmiercią, jest zbitkiem głębokich przemyśleń, mówiących o trudnych wyborach w świecie iluzji. Każdy z tych utworów jest przemyślany i piękny po prostu. Kolejność zagranych utworów była nieco inna niż na płycie, ale przypuszczam, że to zabieg zastosowany na potrzeby koncertowe, dla budowania nastroju.
Utwór „S.O.D” z miłym refrenem i śliczną solówką otwiera tą podróż. Zaraz potem obiecywana nowość „I’m Gone Away”, nie pozostawiła złudzeń, że melodyjność kompozycji jest silną stroną zespołu.
Na chwilę powrót do albumu „AstralPhase” i kolejny utwór „Family Ties” z potęgą klawiszy na początku i wokalem o balladowym zabarwieniu, przeistaczając się w końcówce w solo gitarowe z nisko zestrojoną gitarą, by na końcu przejść w solo na pianinie i eksplozją dźwięków na zakończenie! Coś pięknego!
Znowu powrót do pierwszego wydawnictwa i utworu “Why Shouldn’t I Get To Heaven”, który to utwór znalazł się też w wydawnictwie Downtown Metal International vol. 8 i jest to ballada o progmetalowym zabarwieniu, gdzie w miarę upływu czasu trwania utworu rosną nastroje i całość zamyka się ostrą „jazdą” gitarowych solówek.
Następnie powrót do kosmicznej podróży, w „The Astronaut” piękne prowadzenie melotronu, przy gitarowych wstawkach wraz z wokalem kontynuuje podróż w przestworzach.
Po tym zabrzmiała kolejna nowość „Season For The Witches” i już widać ( i słychać ) było, że ten nowy album może być równie piękny, a nawet piękniejszy od poprzednich.
Kosmicznej podróży ciąg dalszy z mocnym wejściem do „Mental Suicide”, tu riffy gitarowe mienią się różną barwą i mieszają się z fajnie brzmiącymi klawiszami w tle, co dowodzi wysokiego kunsztu muzycznego. Tak rozbudowanego w treści i aranżacji utworu trudno znaleźć wśród najlepszych kompozycji progrockowych.
I wreszcie zabrzmiał mój ulubiony „numer” z tej kosmicznej eskapady – „Mercitron”. Jest tu wszystko to, co w kanonie muzyki progrockowej może być zawarte; pięknie brzmiące prowadzenie klawiszy, „ucieczki” w różne brzmienia gitary, zmiana rytmu i tempa. I jako ciekawostka, w wydaniu koncertowym u słuchacza wywołuje chęć machania „piórami” (???). W pewnym momencie pojawiła się pod sceną grupka fanów, która miarowo machała głowami i stąd te „pióra”… Miarowy rytm, poparty odpowiednim riffowaniem wymuszał wręcz na głowie ruch góra-dół (to coś, niemal jak odruch bezwarunkowy ). Fajnie to wyglądało.
Jak tylko wybrzmiał „Mercitron”, natychmiast pojawiła się spokojna ballada „I Can’t Live Without My Love”, to tak na uspokojenie.
Na zakończenie pojawił się utwór – „I Have No Fear”, który też zamyka album „AstralPhase” oraz i ten koniński koncert. Ale myliłby się ten, co przypuszczał, że to koniec tak udanego koncertu ! Gromkie brawa publiczności nie pozwoliły muzykom na zejście ze sceny. Pojawiły się też i bisy, które mogły trwać i trwać. Jednym z bisów była zaprezentowana trzecia nowość „New World”, a gdy już koncert osiągnął apogeum, to ponownie zagrano nowy „I’m Gone Away”.



Set lista
1. Clear Water – płyta Eyes Wide Shut
2. S.O.D. – AstralPhase
3. I’m Gone Away – Nowość
4. Family Ties – AstralPhase
5. Why Shouldn’t I Get To Heaven? -Eyes Wide Shut
6. The Astronaut – AstralPhase
7. Season For The Witches – Nowość
8. Mental Suicide – AstralPhase
9. Mercitron – AstralPhase
10. I Can’t Live Without My Love – AstralPhase
11. I Have No Fear – AstralPhase
Bisy:
12. I Tried – James Labrie
13. New World – Nowość
14. I’m Gone Away – Nowość

Jako organizator ostatnich koncertów w ramach Rockowej Jesieni Muzycznej w Koninie, z satysfakcją muszę przyznać, że dobór obsady koncertowej był pod każdym względem trafny. Dostarczył wiedzy o wysokim poziomie polskiej sceny progresywnej i nie tylko polskiej, bo pamiętamy również występ legendy brytyjskiego neo’progrocka GALAHAD. Czekamy teraz na czwarty akt tej rockowej jesieni na występy; TIDES FROM NEBULA z supportującym ich DISPERSE. Jestem przekonany, że będzie to udany finał tego cyklu koncertowego!
Przecież scena OSKARDu ma to w sobie coś.

Tekst: Ryszard Bazarnik
Foto : udostępnione przez przyjaciół z FC (dziękuję bardzo!)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *