Z końcem października formacja CETI zakończyła trasę na Wyspach. Zespół promował tam brytyjską odsłonę najnowszej płyty „Ghost Of The Universe” wydaną na tamtejszy oraz pozostałe zachodnie rynki przez FAT HIPPY RECORDS. W ramach kontraktu podpisanego przez Fat Hippy Records oraz agencję M-ART. reprezentującą CETI odbyło się tourne koncertowe oraz premiera płyty.
– Krążek prezentowały media w tym tak znaczące jak m.in. brytyjski Metal Hammer i wysokonakładowe dzienniki lokalne. Sama płyta pojawiła się na półkach w znanej sieci sklepów muzycznych HMV , gdzie od dnia premiery jest w sprzedaży czyli od 7 października – dodaje manager artystów Monika A. Gąsiorek – jesteśmy samą trasą pozytywnie podbudowani, bo w przeciwieństwie do rynku polskiego nie dyskutuje się tam o sensie wydawania płyt czy słabnącym zainteresowaniu rockiem czy hardrockiem, tylko robi się swoje a na koncertach ludzie bawią się znakomicie i przyjmują artystów z otwartym sercem i tak było również z CETI. Wszędzie gdzie grali mieli wspaniałe przyjęcie i to nie tylko ze strony fanów polskich, którym oczywiście na zabrakło i którzy szczególnie serdecznie witali zespół, ale także ze strony tamtejszej publiczności, która porównywała zespół do największych wcale nie uważając, iż jest to jakaś przesada. Przychodzili do mnie dziennikarze, muzycy i zwyczajni fani po koncertach i mówili, że zespół brzmi równie znakomicie, jak Iron Maiden, pojawiały się tak niezwykłe porównania, zwłaszcza w stosunku do Grzegorza Kupczyka, jak np. Rod Stewart, Sting czy Bruce Springsteen, a nieoficjalnie powiem, iż jedna pani nawet stwierdziła, że Grzegorz nie tylko lepiej śpiewa od Bossa, ale nawet lepiej pachnie (śmiech). Przed CETI podczas trasy występowały zespoły brytyjskie zgromadzone wokół Captain Tom Ldt. firmy promocyjnej powiązanej z wydawnictwem Fat Hippy Records, która zajmowała się również promocją CETI. A były to m.in. takie grupy jak Trashist Regime, Risen Prophesy, The Ruckus, Evil Blood czy bardzo uznana tam grupa Bisongrass oraz Kemakil, to bardzo interesujące grupy i świetnie się z nimi współpracowało.
– Nie mieliśmy dotychczas doświadczeń z rynkiem brytyjskim – dodaje lider CETI Grzegorz Kupczyk – pojechaliśmy tam bez kompleksów i obciążeń historycznych, ale też bez tego wsparcia, które dawało kiedyś hasło zza „ żelaznej kurtyny” i czekaliśmy w napięciu, co się wydarzy, przecież pojechaliśmy do źródła Rocka. Uważam, że mamy powody do dumy, bo przyjmowano nas znakomicie, nawet w miejscach gdzie oprócz publiczności czysto koncertowej trafiała się także ta zupełnie przypadkowa, która tradycyjnie przychodzi posłuchać muzyki na żywo, bo tam nie siedzi się w domu i nie narzeka, że bilet za drogi, ale za to na piwo kasy nie szkoda, tylko idzie się posłuchać, no i nam udało się przekonać tych ludzi, to szczególnie budujące. Najbardziej miło wspominam koncerty elektryczne, czyli te gdzie w pełni CETI mogło się pokazać, dać z siebie wszystko i dać wyraz temu, jakie jest, koncerty akustyczne były bardzo miłe, ale trochę jak dla nas zbyt spokojne (śmiech), ale taki był jeden z warunków kontaktu, aby pokazać się także na takich nieco zamkniętych imprezach dla ważnych ludzi. Osobiście oczywiście cenię bardzo taki kontakt kameralny z publicznością, ale najbardziej uwielbiam być z przyjaciółmi na scenie, bawić się z ludźmi, to jest żywioł, tym się żyje i tak też było tym razem. Ludzie reagowali niesamowicie, po koncercie mieliśmy długie rozmowy z fanami. Odwiedziliśmy kilka miast w tym także mniejsze jak Dunfermline czy tak duże jak Glasgow czy Edynburg i gościnne bardzo Aberdeen, gdzie mamy teraz wielu przyjaciół i gdzie była nasza baza wypadowa na pozostałe koncerty. Tak poznaliśmy też wyjątkowych ludzi Carolyn i Chrisa naszych gospodarzy w starym XVII wiecznym szkockim domu Disblair House magicznym miejscu, gdzie wspaniale odpoczywało się po wyczerpujących podróżach pomiędzy koncertami. Tam nawet robiliśmy sobie takie mini koncerty przy kominku i przy znakomitej szkockiej whisky, nasze nocne rozmowy powodowały czasem ból głowy z rana, ale było niesamowicie. Wyruszając do każdego z tych miejsc mieliśmy obawy jak zostaniemy przyjęci i co nas czaka i praktycznie nigdzie nie doznaliśmy zawodu, bo wszędzie publiczność tak różna i ta wielkomiejska i ta z mniejszych miejscowości no może z wyjątkiem jednego miejsca, ale o tym nie warto mówić, wszędzie publiczność była wspaniała. Poza polskimi wiernymi fanami, jakich okazało się mamy tam sporo, mieliśmy przemiłe spotkania z szkockimi fanami i także Anglikami a nawet Francuzami czy Niemcami, którzy niezwykle żywo reagowali na CETI. Muszę też dodać, że na każdym koncercie towarzyszyły nam media i te lokalne, ale także nasze polonijne, których redaktorów i fotografów mogę już chyba zaliczyć do naszych przyjaciół, bo po trasie dostałem od nich mnóstwo przesympatycznych maili a nasza Pani manager trochę zapytań i propozycji na dalszą współpracę, co bardzo ważne. Jedynie, co mnie smuci to fakt, że musieliśmy przerwać trasę i nie dotarliśmy do Londynu czy Inverness przepraszam za to wszystkich, którzy na nas tam czekali a przepraszam, dlatego, że to moje łakomstwo spowodowało, że po koncercie w Edynburgu nażarłem się szkockich pączków, które mi zwyczajnie zaszkodziły. W Aberdeen śpiewałem już na bardzo mocnych na prochach, tylko bez zbędnych domysłów proszę (uśmiech), dokończyłem koncert ostatkiem sił, potem myślałem jeszcze, że może się uda, ale wylądowałem pod kroplówką i wyraźnie wyprowadziło mnie to z błędu że mogę dalej śpiewać i dokończyć trasy, już się nie dało. Bywa i tak, w sumie nie można mieć wszystkiego od razu i może to dobra wróżba i powód do tego żebym mógł to zrekompensować fanom wrócić tam i podziękować im za mnóstwo oznak ogromnej sympatii, jakie dostałem w tych trudnych dniach, za co bardzo dziękuje.
– Publiczność była prawdziwie zafascynowana osobowością i głosem Grzegorza- dodaje manager Monika Gąsiorek- spotykał go na każdym kroku niekłamany podziw, bo dziś także u nich nie ma już zbyt wielu tak charyzmatycznych liderów, a pisały o tym przede wszystkim po koncercie brytyjskie media, takie jak m.in. wysokonakładowe P&J , gdzie ukazał się bardzo interesujący artykuł o premierze płyty o samym zespole i liderze. Tak samo znakomicie wypowiadało się Aberdeen Voice o naszym nowym basiście Tomku Targoszu, którego super show na scenie spowodował, że napisano, że od dawna nie słyszano takiego niezwykłego solo na basie i takiego pokazu rockowej energii. Inni dodali, że jego występy to chyba hołd dla AC/DC, bo tyle w tym mocy i metalowego szaleństwa. Ludzie byli zwyczajnie pełni podziwu dla gry wszystkich muzyków CETI, podziwiano gitarową poetyckość, jak się wyrażono, gry Bartka Sadury czy dostojność gry naszej damy Rocka – Marihuany a także gra Mucka – perkusisty i jego instrument oraz żarty na scenie zbudziły duży aplauz. Oprócz koncertów jeszcze podczas trasy były dwa intensywne dni w studiu wydawcy, gdzie muzycy CETI próbowali studio i poznaliśmy tam znakomitego realizatora Paula i z zainteresowaniem śledziliśmy pewne różnice w pojmowanie muzyki hardrockowej i jej brzmienia.
Na koniec dodajmy, że CETI przywiozło ze sobą ze Szkocji nie tylko miłe wspomnienia i nowe plany na przyszłą współpracę, o których poinformujemy szerzej wkrótce, ale także w prezencie dla fanów kilka sztuk brytyjskiej wersji „Ghost Of The Universe” do sprzedaży w Polsce na specjalną prośbę managementu skierowaną do wydawcy, gdyż płyta w tej wersji miała być pierwotnie dostępna wyłącznie w Wielkiej Brytanii i na rynkach zachodnich oraz w sprzedaży netowej. Sprzedażą tej odsłony płyty CETI w Polsce zajmie się fanklub „Lamiastrata” a zamówienia przyjmuje także agencja M-ART.
– A jeszcze trochę wspomnień i filmików z trasy znajdziecie także na fanpage CETI na facebook: http://www.facebook.com/CETIpage
– Można również posłuchać audycji szkockiej rozgłośni Radio SHMU, gdzie w programie „Śniadanie Po Polsku” ukazała się bardzo interesująca relacja z Lemmon Tree w Aberdeen: http://martartisticagency.wrzuta.pl/audio/ag2V2FKkPtt/ceti_w_aberdeen_relacja_wywiady_shmu_radio_12.10.2013_-_lemon_tree
Relacja: Anna Thompson (Aberdeen)