W sobotę, 26 października br. miała miejsce 2-ga odsłona Rockowej Jesieni Muzycznej w Koninie, którą przygotowało konińskie Stowarzyszenie InArt, sekcja ArtRockBlok wraz z konińskim CKiS OSKARD. Tym razem okazja była wyśmienita, aby spotkać się z „rycerzami” rocka progresywnego – brytyjskim GALAHAD i poznańskim LILITH. Są takie miejsca koncertowe w naszym kraju, gdzie bardzo chętnie pojawiają się wykonawcy tego gatunku muzycznego oraz oddani fani tego nurtu. I tak było tym razem. Fani przybyli z rożnych zakątków Polski, by tutaj znaleźli oazę. Miejsce to zacne, tak pod względem infrastruktury jak i techniki. Stąd też Agencja OSKAR Witka Andree z Poznania, zaplanowała ściągnąć brytyjczyków na 3 koncerty do Polski (ANDALUZJA w Piekarach Śl., PROGRESJA w Warszawie oraz OSKARD ) a koniński koncert uwiecznić, a potem wydać na DVD.
Czasy mamy nieciekawe, ale to wydarzenie organizatorzy mogli uznać za – „magiczny wieczór koncertowy”, który nas wszystkich pozytywnie naładował energią i pozwolił na moment zapomnieć o otaczającej rzeczywistości. Wspomniałem o technice w OSKARD, bowiem domeną miejsca jest świetne nagłośnienie (tutaj zasługa Bartka Lewandowskiego z OSKARD, z którym tego wieczoru współpracował pod potrzeby wydawnictwa DVD – Zbyszek Florek) oraz światła i wizualizacje pod wprawnymi palcami Krzysztofa Kaczmarka z OSKARD. Było czym się delektować ponad 3 godziny!
Koncert LILITH zaczął się od tego, że jako pierwszy na scenę wyszedł Aleksander Kubacki i zaintonował koncertowe intro. Pod koniec tego utworu na scenę weszli muzycy i przesympatyczna wokalistka, Agnieszka Stanisz powitała konińską publicznością, obiecując prawdziwą rozgrzewkę przed występem GALAHAD! Jak rzekła, tak też się stało! Koncertowy set oparty był na wydanym oficjalnie przed paroma dniami albumie „Alter Ego” i przeniósł nas w świat muzyki o zabarwieniu symfonicznym, momentami drapieżnym, a nawet mrocznym, co utwierdza nas w przekonaniu, że LILITH wywodzi się z czystego rocka gotyckiego. Chociaż w tym co grają, również słychać nurt prog metalowy. I chyba się nie pomylę jeśłi zaryzykuję tezę, że inspiratorem do tego typu interpretacji była grupa NIGHTWISH? Dominującym instrumentem podczas tego setu były klawisze Alka, chociaż Agnieszka swoim mocnym i czystym głosem o ciekawej barwie i dużej rozpiętości, też dała pokaz swoich umiejętności. Grający na gitarze Łukasz Weiss swoim sposobem gry znakomicie wpisuje się w power–prog–symfoniczno- gotycki klimat. Sekcja rytmiczna w osobach Tomasza „Bafan” Baranowskiego na bębnach oraz Juliusza Posern-Zielińskiego na basie doskonale uzupełniała całe to towarzystwo. I nie rozumiem, z jakiego powodu kilku przybyłych fanów, ostentacyjnie wychodziło z sali, udając się do klubu poniżej? Warto było zwrócić uwagę na to, że Dean i Roy z GALAHAD podczas występu LILITH świetnie bawili się pod sceną !!!!
Set LILITH
1.Intro (3rd Hart )
2.Angel
3.Schizophrenia
4.For me
5.Farewell
6.Fields of scars
7.Causa
8.Illusions
9.Fly before you die
10.Whisper of Lilith
11.Alter Ego
Po krótkiej przerwie na scenę wyszli Dean Baker i Spencer Luckmann. Ten pierwszy zaintonował intro – „Salvation I – Overture” i „Salvation II – Judgement Day” z najnowszego albumu „Beyond Realms Of Euphoria”. I zaczęło się! Set oparty był głównie na materiałach tych dwóch najnowszych albumów: „Beyond Realms Of Euphoria” oraz „Battle Scars”. Nastepnie „Guardian Angel” rozpalił publiczność do czerwoności, do tego ta „gra świateł” sterowanych wprawną ręką Krzyśka Kaczmarka, uzupełniana grafiką naszego kolegi – drugiego Krzyśka , znanego jako „Jester”.
I po tym nadszedł moment do odśpiewania publicznie przez nas wszystkich hymnu (refrenu) „Empires Never Last”. Nastęnie Dean Baker nie omieszkał bawić się swymi elektronicznymi cudeńkami (choćby przy „Singularity”), a Mark Spencer – nowy basista oraz gitarzysta Roy Keyworth wyraźnie szybko nawiązali wspólną nić porozumienia z dobrze bawiącą się pod sceną publicznością, bo nie tylko tryskali świetnymi humorami ale i wprost szaleli na scenie. Stuart Nicholson przy mikrofonie, był niczym mistrz ceremonii. Chwilami potrafił gestami skupić uwagę na sobie, a za chwilę, podczas bardziej rozbudowanych partii instrumentalnych skrywał się gdzieś w oddali sceny oddając pierwszy plan kolegom z zespołu.
Był też taki moment podczas koncertu, gdy Stu wspomniał postać Neila Peppera, zmarłego przedwcześnie poprzedniego basisty GALAHAD, którego duch z całą pewnością był w tym momencie w sali widowiskowej OSKARD, tym bardziej że w utworze „Beyond The Barbed Wire” Dean odtworzył Jego oryginalne partie basu…
Nie mogło też zabraknąć klasyków, mogliśmy rozkoszować się przearanżowaną wersją klasyka „Sleepers”. Utworu który niemal 20 lat temu wyniósł GALAHAD na szersze wody progresywnego oceanu. Zespół grał znakomicie! Z polotem… i na wielkim luzie. Tak grają tylko najlepsi!
Były jeszcze inne przyjemne momenty, gdy Stu przywdział się a naszą narodową „biało – czerwoną” flagę i chyba też najprzyjemniejszy, gdy śpiewał a’capella jeden ze swoich przebojów.
Set GALAHAD
1.Salvation I & II
2.Guardian Angel
3.Empires Never Last
4.Secret Kingdoms
5.Singularity
6.Barbed Wire
7.This Life
8.Sleepers
9.GA reprise
bis
11.Seize The Day
Równie przyjemnym elementem wieczoru było after party, w klubie OSKARD, gdzie można było przekonać się, jacy z muzyków zespołu są świetni, skromni, weseli i otwarci ludzie, chętni do rozdawania autografów, pozowania do zdjęć. I tak ta chwila trwała do godzin północnych.
Wszystkim uczestnikom wspólnej zabawy pragnę serdecznie podziękować! Sporo osób bowiem przyjechało z dość daleka, udowadniając że warto czasem się trochę przemęczyć, by doznać zastrzyku strawy duchowej i pozytywnej energii. Będziemy teraz oczekiwać, kiedy koncertowe DVD trafi do sklepów, by móc sobie ten wieczór powspominać.
Ryszard Bazarnik