2013.07.12 – Anathema, Antimatter – Warszawa

plakat

Na ostatnim, bardzo energetycznym koncercie grupy ANATHEMA byłem przed 3 laty w klubie PROXIMA. Tegoroczny, akustyczny występ braci Cavanagh w warszawskiej PROGRESJI zapowiadał się całkiem inaczej. Genialny duet wspomagany przez wokalistkę Lee Douglas miał zaprezentować swoje największe hity w wersji akustycznej. Zapowiadał się magiczny wieczór…

Zanim na scenie pokazali się członkowie kultowej już grupy – warszawskiej publiczności zaprezentował się post rockowy, założony przez byłego basistę Anathemy – zespół ANTIMATTER. Dla wielu fanów grupa ta była wcześniej mało znana, choć została założona już piętnaście lat temu, a w dorobku ma 5 albumów i nawet dwie płyty koncertowe. Dość krótki, niewiele ponad 40-minutowy występ zespołu, momentami przypominający PORCUPINE TREE a momentami KATATONIĘ, został ciepło przyjęty przez warszawską, liczną tego dnia publiczność. Na dowód , że grupa podobała się widzom niech świadczy fakt, że w kuluarach klubu szybko zniknęły wszystkie płyty zespołu, a i koszulek zostało bardzo niewiele.

Po dość długiej, ponad półgodzinnej przerwie na scenę wyszli wyrażanie zadowoleni i rozluźnieni bracia Vincet i Daniel Cavanagh. Na początek wybrzmiał cudowny utwór pt. Thin Air – otwierający moją ulubioną płytę zespołu pt. We’re Here Because We‘re Here. Gorącą owację publiki Vincent skwitował krótkim i dosadnym okrzykiem: Warszawa, zajebiście…. Do kolejnych utworów zjawiła się na scenie platynowa blondynka Lee Douglas, która swoim ciepłym głosem wspomagała Vincenta i „Dannego”, wygrywających utwory głównie ze swoich 4 ostatnich, jakże udanych płyt. Mnie szczególnie podobały się Untouchable Part I i Untouchable Part II – otwierające ubiegłoroczną płytę Anathemy pt. Weather Systems.

Vincent Cavanagh wspomniał, że pierwszy raz grali w Polsce już prawie dwadzieścia lat temu i zawsze bardzo chętnie tu wracają ze względu na ciepłe przyjęcie fanów, zachęcił publiczność do wspólnego śpiewania i odtąd niemal każdy utwór widzowie śpiewali razem z Brytyjczykami. Jeszcze bardziej nostalgicznie zrobiło się, gdy „Danny” zapowiedział stary utwór z repertuaru BAD FINGER – pt. Without You, który wybrzmiał tego wieczoru po prostu cudownie…Po niemal dwóch godzinach, rzeczywiście magicznego występu , bracia Cavanagh i filigranowa Lee Douglas zniknęli za sceną, ale głośne skandowanie kilkuset gardeł nie mogło pozostać obojętne. Na bis wybrzmiał śliczny kawałek z niezwykle cenionej przez fanów płyty Alternative 4, pt. Fragile Dreams, a na samo zakończenie Daniel zapowiedział swój ulubiony utwór PINK FLOYD – z dedykacją dla pokoju na świecie – pt. Another Brick In the Wall. Publika dosłownie oszalała ze szczęścia , śpiewając każde słowo razem z zachwyconymi braćmi, którzy zapowiedzieli, że na pewno wrócą do Polski za rok promować swoje następne wydawnictwo, planowane na lato 2014.

Ani się obejrzeliśmy jak akustyczny występ lubianego w Polsce zespołu dobiegł końca. Jeszcze nie wybrzmiały ostatnie nuty pożegnalnego utworu jak Vincent zeskoczył ze sceny i wyszedł do publiczności, chętnie rozdając autografy, pozując do zdjęć i nawet znalazł chwilkę na wypicie bruderszaftu z prezesem Markiem. Legendarny frontmen okazał się niezwykle miłym, otwartym i sympatycznym człowiekiem. Ponad godzinę w klubowym barku żywo dyskutował z fanami o muzyce, planach na przyszłość, a także zdecydowanie potwierdził, że okres ostrych, cięższych muzycznie płyt zespół ma już za sobą i nie będzie do niego wracał. Nie chciał zdradzić jaka będzie stylistycznie następna płyta grupy, ale obiecał, że zespół będzie nadal grał prosto z serca i duszy. Żywił też nadzieję, że za rok zawita znów do Warszawy – tym razem promując najnowszą płytę.

Wypada życzyć, by płyta była równie znakomita jak 3 ostatnie krążki Anathemy, zaliczane przez fanów do najlepszych płyt każdego, mijającego roku! Vincent wracaj za rok – trzymamy za słowo!

Andrzej „Gandalf” Baczyński

Dodaj komentarz