W ostatnich dniach czerwca tego roku wszystkie drogi prowadziły do ….
Gniewkowa, na VII Festiwal Rocka Progresywnego. Festiwal dorobił się już
pięknej tradycji, która rozwija się nadzwyczaj pomyślnie i oby trwała
jak najdłużej!
Gniewkowo to niezwykłe miejsce na promocję polskiego rocka
progresywnego, który na przekór faktom, że nie jest powszechnie przez
media publiczne hołubiony, pokazuje swój …lwi pazur! Uczestnicy tego
wydarzenia z roku na rok pojawiają się gremialnie, chociaż w tej
materii jeszcze daleko do ideału.
To że festiwal trwa, mimo różnorodnych przeciwności losu to zasługa
Stowarzyszenia Inicjatyw Niezależnych PROGRES z siedzibą w Gniewkowie,
oraz uporowi głównych organizatorów – Sławka i Janusza Bożko. Dla nich
brawa.
Sława tego festiwalu dociera również poza granice naszego kraju. Już w
latach poprzednich zaszczycali nas swoją obecnością goście spoza granic
Polski, w tym roku zawitał choćby – Arie van Kooten, promotor
progresywnego nurtu muzyki z Agencji „Srayv-music” z Rotterdamu
(niezwykle barwna postać). Jego obecność skierowana była do muzyków
występujących na tegorocznej edycji festiwalu, z myślą o promocji na
wymagającym rynku holenderskim.
Na podstawie zapisu dvd, poniżej rozmowa autora relacji RB z Arie;
– Witaj Arie, pierwszy raz jesteś na polskim festiwalu rockowym, jak
trafiłeś na festiwal do Gniewkowa, skąd wiedziałeś o tym festiwalu ?
– Hej, tak pierwszy raz, usłyszałem kiedyś AnVision, a teraz chciałbym
ich promować, mam kontakty z SIN PROGES i stąd tu jestem.
– Znasz jakieś inne polskie grupy grające rocka progresywnego?
– A tak, chociaż niezbyt wiele, dużo ich teraz znajduję poprzez
Internet, znam TENEBRIS, TIDES FROM NEBULA, RIVERSIDE, MOONRISE, oraz
starsze grupy.
– Ja znam też holenderskich wykonawców, choćby dla przykładu FOCUS,
który widziałem w Polsce na pierwszym Ino Rock Festiwal w Inowrocławiu,
ich lider Thijs van Leer był w znakomitej formie.
– Cieszy mnie, że ich znasz, bo to z pewnością najlepszy band w świecie
muzyki rockowej, a gitarzysta Jan Akkerman to świetny muzyk. Zresztą
dużo jest świetnych grup holenderskich.
– Kolejne pytanie do ciebie, RIVERSIDE w tym roku miał wielkie tour po
Europie i Ameryce, był również w Holandii, jak sądzisz na ile znany jest
u was ?
– Owszem, ale była dosyć słaba promocja w mediach.
– Szkoda że muzyka progresywna w mediach jest mało promowana.
– Rock progresywny, z uwagi na bogactwo treści muzycznych musi mieć
swoje priorytety, a ciągle jest zaniedbywany na rzecz pop rocka.
– I zobacz, ilu zdolnych muzyków gra ten gatunek i dzięki takim ludziom
jak ty jest szansa na szerszą promocję, bo gdyby nie to, to ta muzyka
skazana jest na „śmierć’.
– Oczywiście, pop rock to jest czysta komercja, a inne gatunki jak blues, rythm and blues i inne wymagają dużej promocji.
– Masz więc dużo do wykonania pracy, promując interesujące grupy.
– No tak i to jest to moje zajęcie.
– Dziękuję tobie za rozmowę i życzę dużo wrażeń podczas tego festiwalu.
– Również dziękuję.
Dla porządku dodam jeszcze, że jak zwykle radio „PiK” z Bydgoszczy z
niezrównanym Adamem Droździkiem było też obecne, a oprócz niego radio
„Aspekt” – niemiecka stacja internetowa prowadząca swoje programy w
języku polskim, która przez dwa dni transmitowała „na żywo” cały
tegoroczny festiwal. Obaj prezenterzy tej stacji, Krzysztof Woj i Michał
Fila zadbali o swoich słuchaczy, przeprowadzając wywiady z muzykami
oraz ludźmi związanymi z festiwalem. Piszący tą relację, kolejny już rok
rejestrował dwoma kamerami (jedna kamera statyczna, druga ruchoma „na
przebitki”), co zapewne będzie miał znaczenie dla dokumentacji tworzącej
się historii festiwalu.
Ponadto w warunkach plenerowych parku była wystawa fotograficzna, gdzie
zaprezentowano na zdjęciach wszystkich festiwalowych wykonawców
poprzednich festiwali. Było co oglądać!
Atrakcji festiwalowych nie było końca, a mianowicie podczas piewszego
dnia festiwalowego, już po raz drugi SIN PROGRES wręczyło nagrodę im.
Roberta „RoRo” Roszaka za najlepsze wydawnictwo muzyczne z gatunku
muzyki progresywnej. Jej lauretam był tym razem leszczyński
RETROSPECTIVE, za płytę „Lost In Perception”.
W sobotę po szesnastej, współorganizator festiwalu Krzysztof „Jester”
Baran – redaktor muzyczny stacji internetowej „Pro-Radio”, przywitał
zgromadzonych i oficjalnie otworzył dwudniowe święto progrock’a.
Kilkanaście minut później na scenie gniewkowskiego Parku Wolności jako
pierwszy pojawił się przemyski ARLON i to tu miała miejsce premiera ich
nowej płyty, a „Everything For Her” czy „Can I” od razu wprowadziły w
miły nastrój zgromadzonej jeszcze nielicznie publiczności. Podczas ich
występu zwróciły uwagę przepięknej urody sola na saxofonie.
Po krótkiej przerwie na scenie pojawili się HellHaven z podkrakowskich
Myślenic, oscylując pomiędzy art-, hard – czy nawet heavy -rockowymi
mariażami muzycznymi. Program koncertu zawierał utwory z ich najnowszego
krążka „Beyond The Frontier”, co utwierdziło słuchaczy że muzycy są
naprawdę fantastyczni i wyczarowują ze swych instrumentów niebanalne
wątki muzyczne.
Minęło kilkanaście chwil, by po przerwie technicznej muzycy tarnowskiego
AnVision od razu rozgrzali publiczność do czerwoności. Ta progmetalowa
dawka była piorunująca! Repertuar zawierał najlepsze i najbardziej
lubiane utwory grupy. Nie zabrakło jednak również utworów premierowych.
Swoim występem AnVision porwali przed scenę liczną publiczność, która w
takt utworów kołysała się dynamicznie. Całość z bisami trwała blisko 2
godziny!
Jeszcze nie umilkły rytmy AnVision, a liczni fani zadawali sobie
pytanie, na ile występ całkiem odmiennego w stylistyce artystycznej
bydgoskiej formacji ANANKE, wkomponuje się w ten dynamiczny nastrój?
Przygotowania sceny do tego występu były długie, gdyż jak się potem
okazało podczas wstępu, zadbano o każdy najdrobniejszy element
scenografii. Poza muzycznymi elementami, była gra świateł różnego
kalibru, zabawa barwami, wizualizacje, dymy i… efekty pirotechniczne!
Było więc BOMBOWO! Dwu godzinny występ zakończył się grubo po godzinie
2-giej, co nie przeszkadzało licznemu gronu słuchaczy. Mimo odmiennej
stylistyki, ANANKE w konfrontacji z poprzednikami z AnVision wykazali,
że ich sława trwa i długo będzie nas oczarowywać pięknem kompozycji oraz
tekstów.
Noc po koncertowa, jak to zwykle bywa przy tego rodzaju okazjach,
przeniosła się na teren bursy szkolnej, gdzie odbyła się pełna
integracja muzyków oraz fanów, która skończyła się, gdy zaczęło …
świtać.
Drugi dzień festiwalu rozpoczął się od występu łódzkiego TENEBRIS,
przedstawicieli muzyki którą nazwałbym eksperymentalną. Solidna dawka
ostrych brzmień gitar grających zawiesiście, połączona z instrumentami
klawiszowymi grającymi w ciągle zmieniającej się rytmice. I za to
bardzo ich lubimy.
Kolejni wykonawcy, gdyński STATE URGE, to czwórka młodych, bardzo
utalentowanych muzyków grających „White Rock” w sposób bezpretensjonalny
i naturalnie szczery. Inspirowani klasykami spod znaku Pink Floyd oraz
fascynacjami spod znaku … Archive. I naprawdę byliśmy zafascynowani
kolejnymi utworami, jakie tego wieczoru płynęły ze sceny. Serce aż się
radowało.
TIDES FROM NEBULA z Warszawy, to bezsprzecznie gwiazda tegorocznego
festiwalu. Potrzeba było niecałe półtorej godziny, by dosłownie
„zgnietli” publiczność zgromadzoną pod sceną. Projekt oparty wyłącznie
na grze trzech gitar i perkusji, wraz z wizualizacjami i efektami
świetlnymi, dał niesamowite wrażenia artystyczne. To mój drugi kontakt z
TFN, po ich pamiętnym koncercie na dużej scenie JAROCIN FESTIWAL przed
trzema laty. I przyznac trzeba że prezentują światowy poziom!
Wszystko co dobre, niestety ma swój koniec. Tegoroczny festiwal był też odmienny pod względem sprzyjającej aury i przyjaźnie nastawionych… komarów, które bezsprzecznie omijały nasze nieosłonięte części ciała! Poziom artystyczny dowodzi, jak mocna jest scena rock’a progresywnego i aż żal, że zespoły te mają tak mało okazji na prezentację swoich umiejętności artystycznych. Odrębna sprawa to, że festiwal ten mimo braku wsparcia finansowego na poziomie na jaki zasługuje, „kręci się” w najlepsze.
Chwała Organizatorom i do zobaczenia za rok.
Tekst: Ryszard Bazarnik
Foto: Mariusz Jaworski