Jak im się to udało? – zastanawiałem się jeszcze zanim z
głośników popłynęły pierwsze takty „Mighty World”. W sensie: pomieścić
się na tych paru metrach kwadratowych sceny katowickiego klubu „Granda”.
Panowie mieli do swojej dyspozycji przestrzeń mniej więcej taką, jaka
dostępna jest w autobusach komunikacji miejskiej w godzinach szczytu…
No, ale mniejsza już warunki, skoro „dobry muzyk potrafi zagrać nawet na
trzeźwo” (jeden z licznych żartów rzucanych ze sceny przez zespół), to
tym bardziej wtedy gdy jest ciasno.
Aż dziewięć spośród dwunastu kompozycji, które tego piątkowego wieczoru
znalazły się w setliście pochodziło z najświeższego w dyskografii
śląskiej grupy albumu „Particles”. Słyszałem parę nowości – jeszcze
przedpremierowo – na urodzinowym koncercie portalu RockArea, parę
miesięcy później odpaliłem płytę w domowym zaciszu, teraz posłuchałem
tych kawałków na żywo dobrze „otrzaskany” z zawartością srebrnego dysku i
zdania nie zmieniam: „osadowe” nowości mocno zyskują w wersjach „live”.
Nabierają mocy, nowych odcieni, pozwalają się jeszcze bardziej
polubić… (po tym koncercie mam kolejnego faworyta na krążku – a stał
się nim „Fear”).
Nieliczne wycieczki w przeszłość to – zagrany jako trzeci „Uninvited
Dreams”, przepiękny „Bone” oraz finał podstawowego setu w postaci
„Childmare” (A Goodnight Story). Sekwencja „David’s Wasp” (duch starych
Floydów nawiedził wówczas kameralne wnętrze katowickiego klubu) –„Bone” –
„Until You’re Gone” (udała im się ta ballada…) to zdaniem niżej
podpisanego najbardziej wzruszający fragment tego koncertu. Naprawdę:
ciary po plecach latały raz po raz.
Bisy były dwa i to z dwóch różnych muzycznych światów. Najpierw
autorska kompozycja „Different Worlds”, a potem… Potem panowie
zaprezentowali własną interpretację Metallikowego klasyka „Master of
Puppets”. Trzeba naprawdę nie lada odwagi, poczucia humoru, no i rzecz
jasna sporych umiejętności muzycznych, by przerobić thrashmetalowy
pomnik w jazzująco – progresywny kawałek. I zabrzmieć przy tym
przekonująco.
Ten koncert miał jedną wadę: trwał zdecydowanie za krótko. Zwłaszcza
szersza reprezentacja „The Body Parts Party” byłaby mile widziana…
Robert Dłucik
Ps. Osada Vida postarała się o niespodzianki nie tylko na nowej płycie.
Podczas piątkowego koncertu wokalista Marek Majewski w paru utworach
chwycił również za gitarę. OV na dwa „wiosła”? Interesujący pomysł…