Kiedyś królowie glam rocka SWEET, sprzedali 55 mln płyt na całym świecie. Ich nagrania coverowane były przez Red Hot Chili Peppers, Def Leppard, Scorpions, Saxon, Krokus, Poison, Damned i wielu innych. Bez nich nie byłoby Kiss i New York Dolls.
Kiedy w 1978 roku w Anglii muzyczna scena została podzielona między powstającą nową falę brytyjskiego heavy metalu, new wave i punk, naturalnie wypierając glam rock i hard rock, część zespołów m.in. Sweet poszło w kierunku rocka progresywnego. Powstała wtedy ostatnia płyta z wokalistą Brianem Conolly’m „Level Headed”. Usłyszeliśmy największy przebój z tej płyty „Love is Like Oxygen”. Szkoda, że nie odniosła ona komercyjnego sukcesu jak poprzednie wydawnictwa. Później wyszły trzy płyty wydane przez trzech pozostałych oryginalnych muzyków. W końcu zespół zawiesił działalność.
SWEET przyjechali do Polski na jedyny koncert w ramach NYC World Tour 2013 promujący ich najnowszą płytę. I właśnie dwa pierwsze nagrania otwierające koncert również otwierają tę płytę, a były to „New York Groove” i „Gold On the Ceiling”. Publika tak naprawdę żywiej zareagowała dopiero przy trzecim numerze „Hellraiser” (swego czasu był to hit wszelkich dyskotek od remiz strażackich aż po kluby studenckie). Później usłyszeliśmy hard rockowy „Turn it down” oraz wielki przebój „The Sixteens”. Wówczas już publiczność reagowała bardzo żywiołowo i o dziwo dużym aplauzem nagradzała premierowe wykonania: „New Yor Connection” (nagranie tytułowe z ostatniej płyty) oraz również nowe „Shapes of Things”. Było hard rockowo i jakby naturalnie zagrane zostały dwa mocniejsze, stare nagrania „AC/DC” i „Into the Night”.
Wokalista Pete Lincoln zachęcił zgromadzonych fanów do okrzyków – „We want Sweet!” tak jak na oryginalnym singlu „Teenage Rampage”, który za chwilę eksplodował wśród „nastoletniej inaczej” publiczności. Po tym zagrali utwór z najnowszej płyty „You Spin me Right Round”.
Właśnie zbliżaliśmy się do kulminacji koncertu: ryk strażackich syren poprzedził wielki przebój „Block Buster” a następnie „Fox on the run” kończący zasadniczy set koncertu. Publika nie pozwoliła zespołowi zejść ze sceny. W końcu muzycy wyszli na nią ponownie za perkusją (ku zaskoczeniu wszystkich) zasiadł techniczny, natomiast perkusista Bruce Bisland zaśpiewał piosenkę z najnowszej płyty „Blitzkrieg Bop”. Po czym usłyszeliśmy dwa bardzo rockowe przeboje „Action” i „Set me free” zwieńczone potężnym solo na perkusji przeradzającym się w finałowy „Ballroom Blitz”.
To był już koniec wspaniałego rockowego wieczoru wspomnień.
W uzupełnieniu dodam, że na instrumentach klawiszowych i gitarze grał Tony O’Hora, natomiast wszyscy członkowie zespołu śpiewali nie tylko w chórkach i refrenach.
Miałem okazję zobaczyć Briana Conolly’ego z innymi muzykami pod szyldem Sweet w roku 1991 na Festiwalu Rock 70’s w Szczecinie, obok innych gwiazd glam rocka. Dziś kiedy artysta już nie żyje wiem , że było to niepowtarzalne, koncertowe przeżycie. Później zmarł również perkusista Mick Tucker. W obecnym składzie Sweet autoryzowany przez Andyego Scotta (jedynego z oryginalnego składu) widziałem niedawno na Festiwalu Legend Rocka w Charllotcie.
Jednak dzisiejszy wieczór stawiam wyżej od tamtego koncertu. Przewagą jego jest to, że miałem kontakt wzrokowy z muzykami (wrażenie jakby grali tylko dla mnie), niebagatelnym jest też fakt zdobycia wszystkich autografów na najnowszej płycie.
Piotr Zalewski