2012.12.16 – Quidam, Eraser Effect – Poznań

Dawno nie miałem okazji zobaczyć grupy Quidam na żywo. Będzie pewnie parę latek. Bartosz miał jeszcze wtedy długie „pióra”. Dlatego z taką niecierpliwością oczekiwałem na 16 grudnia. Tego właśnie dnia zespół zawitał do poznańskiego klubu Blue Note. Przed nimi jako „rozgrzewacz” przed zgromadzoną widownią wystąpił zaproszony przez nich inowrocławski Eraser Effect. I muszę przyznać, że ten mało jeszcze znany zespół zrobił nam dużą niespodziankę. Skład grupy prezentuje się następująco: Justyna Stadler – śpiew, Krzysztof Szajda – perkusja, Maciej Tonder – bas i wokal wspomagający, Marek Kamadulski – klawisze i gitara, Miłosz Wardański – gitara. Pierwszy raz słyszałem ten zespół na żywo. A drugi raz w ogóle. I muszę przyznać, że zrobili na mnie (i nie tylko na mnie) bardzo dobre wrażenie. Mimo że nie zagrali długo, ich set miał może z 40 minut, ale czas ten wystarczył w zupełności, żeby zrozumieć, dlaczego coraz częściej zapraszani są przez znane zespoły jako support. Potrafią doskonale przygotować publikę i podgrzać atmosferę na sali. Nie chcę żeby ktoś pomyślał, że uważam ich za zespół który tylko do tego się nadaje, bo tak nie jest. Są już w pełni ukształtowani muzycznie, wiedzą co robią i wiedzą jak to robić. Sprawna sekcja rytmiczna, „rasowo” brzmiąca gitara świetnie wkomponowane w tło klawisze i fajnie wpasowany wokal Justyny która mimo swojej delikatności potrafi zrobić użytek ze swoich strun głosowych gdy utwór tego wymaga. Oj potrafi się wydrzeć dziewczyna. Pokazała to niejednokrotnie mimo że tuż przed koncertem dopadło ją jakieś wredne choróbsko i widać było, że walczy z kaszlem. Muzyka Eraser Effect to raczej cięższy kaliber tak więc dość szybko na sali podniosła się temperatura. Miłym akcentem było swoiste podziękowanie EE dla zespołu Quidam poprzez wplecenie w jeden ze swoich kawałków motywu z quidamowskiego klasyka. Bardzo oryginalnie to wypadło. Bardzo dobry, profesjonalny występ. Po występie Eraser Effect udało mi się zamienić parę słów z muzykami grupy oraz wokalistką i wiem, że szykują się do wydania EP-ki. Myślę, że już najwyższy czas, bo potencjał mają ogromny.

Setlista Eraser Effect:
Absolution Device
Pins 'n’ Needles
The Falling
The Queen
Unspoken
Different+ Hands Off (Quidam cover)
Psycho Disco

W chwilę po tym jak muzycy EE zeszli ze sceny nastąpiła krótka przerwa na przeinstalowanie się zespołów i pisząc krótka wcale nie przesadzam, bo poszło to błyskawicznie i już ok godz 20 na scenie „stłoczyli się” (dosłownie „stłoczyli” bo dla biednego Jacka miejsca starczyło tylko za zestawem głośników w narożniku) muzycy grupy Quidam. Quidam to już marka sama w sobie i nie będę rozpisywał się na temat tego jak zagrali. Ci co byli wiedzą Ci co nie chciało im się ruszyć d…..y z domu niech sobie plują w brody bo jest czego żałować. Ktoś kto choć raz widział ich na żywo ten wie, jakimi są perfekcjonistami i wie, że nie zagrają dopóki wszystko nie jest dopięte na ostatni guzik. Tak było i tym razem. Materiał jaki zagrali to w większości utwory z ostatniego krążka grupy „Saiko”. Na żywo te utwory brzmią jeszcze bardziej bogato, nabierają przestrzeni i jeszcze głębiej trafiają do odbiorcy. Ale oczywiście nie mogło zabraknąć sztandarowych już klasyków koncertowych grupy z poprzednich albumów włączając w to także wplecione w aranżacje fragmenty „Riders On The Storm” czy też „Hush”. Wszystko w bardzo rozszerzonych i rozbudowanych wersjach suto okraszonych solowymi popisami muzyków. Praktycznie każdy miał swoje „pięć minut” na pokaz swoich wirtuozerskich umiejętności.. Wokalnie także każdy z muzyków wspierał Bartka. Nawet jeżeli tak jak w przypadku „Żiółka” były to zaledwie trzy słowa. Ale zawsze.

Fantastyczny koncert. Świetnie zagrany przez oba zespoły, kapitalnie nagłośniony i podany w rodzinnym wręcz klimacie. Zespół obiecywał, że będzie nastrojowo i świątecznie i tak też dokładnie było. Cały zestaw perkusyjny i wszystkie statywy obwieszono lampkami jak na choince. Po koncercie były wspólne zdjęcia, rozmowy, można było uzupełnić swoją kolekcje o brakujące płyty czy też koszulki, zabrakło chyba tylko opłatka i lepszej frekwencji. Ale nie zawsze ilość świadczy o jakości. I chyba taka frekwencja staje się niestety przykrą tradycją. Czego można żałować po tym koncercie to tego, że nie trwał dłużej. I tego że w secie zabrakło zagranego na próbie „Billy Jean”. Kapitalnie ten kawałek wypadł w Quidamowskiej wersji.

Setlista Quidam i parę fotek poniżej

Irek Dudziński

Dodaj komentarz