2012.10.11 – Obscure Sphinx, Postal, Butterfly Trajectory – Poznań

W czwartkowy wieczór 11 października Pub Johnny Rocker w Poznaniu zgromadził sympatyków muzyki, która raczej nie nadawałaby się jako tło romantycznej kolacji we dwoje. Mimo to znalazła się całkiem spora grupa ludzi obojga płci i w dość obszernym przedziale wiekowym, która zdecydowała się spędzić czas w tym klubie. Prawdę mówiąc z wszystkich mających wystąpić tam zespołów, znałem tylko rozpoczynający całość lokalny zespół Butterfly Trajectory. Ponieważ na poprzedni ich koncert przez poznańskie Juwenalia i związane z nimi korki w całym mieście bardzo mocno się spóźniłem, tym razem dałem sobie taki zapas czasowy aby nie uronić ani nutki z ich występu. Jak na poznańskie realia wszystko zaczęło się nader punktualnie i tuż po godz 18.30 na scenie pojawili się Piotr Żurawski – gitara i wokal, Tymon Urbańczyk – gitara, Konrad Maik – gitara basowa oraz Piotr Jechura – perkusja czyli wspomniany wcześniej Butterfly Trajectory. Zespół jest świeżo po wydaniu swojej Ep- ki (rewelacyjnie wręcz przyjętej zarówno przez krytyków w Polsce jak i też za granicą ) tak więc ich set obejmował głównie utwory na niej zamieszczone. Ale nie zabrakło też innych utworów grupy, które na niej się nie znalazły. Muszę przyznać, że gatunek muzyki jaką gra Butterfly Trajectory (ciężki post metal z elementami progresu) nie jest przeze mnie szczególnie preferowany. Może inaczej. Nigdy nie byłem szczególnym fanem tak głębokiego i przerażającego growlu jakim potrafi posługiwać się wokalista grupy. Ale im bardziej wsłuchiwałem się w ich występ tym bardziej zaczynało mnie to wciągać. A już kompozycje w których Piotr prezentował bardziej „romantyczną” stronę swojego wokalu wręcz mnie zachwyciły. Zresztą ich utwory także pod względem muzycznym stanowią naprawdę smakowity kąsek. Rozbudowane, świetne solówki, kapitalna sekcja rytmiczna (chylę nisko czoło przed tym co zaprezentował perkusista grupy), doskonałe zgranie a przy tym ogromna moc i energia utworów. Fantastyczny, profesjonalny występ i doskonały wstęp do tego co działo się dalej. Przy okazji polecam ich Ep-ke, którą można bez opłaty ściągnąć z ich strony internetowej. Warto.

Setlista Butterfly Trajectory:
1. Defibrylacja
2. An Act of Name Giving
3. Three
4. Pieces
5. Ollamh
Bis:
Shift in Allegiance (zapowiedziany jako cover Slayer – wstrętni oszuści – hi hi hi)

Po krótkim aczkolwiek bardzo „mięsistym” występie Butterfly Trajectory nagrodzonego w pełni zasłużonymi owacjami i z wyproszonym bisem nastąpiła krótka przerwa techniczna. PO niej na scenie pojawiła się grupa Postal. Pisząc „krótka przerwa” wcale nie przesadzam, ponieważ instalowanie się kolejnego zespołu trwało naprawdę chwilę. Muzycy przyjechali do Poznania z Tomaszowa Mazowieckiego i niestety musieli zagrać w składzie trochę odbiegającym od tego w jakim grają na co dzień. Bartek „Lorghart” Leszek oprócz gry na gitarze zastąpił nieobecnego w Poznaniu wokalistę Mateusza Przyborka zaś Łukasz „Vomit” Kupis zastąpił na basie Kamila „Kabala” Roznowskiego. Na perkusji zagrał Cezary Morawski. Mimo skromnego, trzyosobowego składu ich występ nie pozostawił zgromadzonym żadnych wątpliwości co do tego, że ciężka muzyka metalowa w naszym kraju ma się bardzo dobrze. Choć Postal to już zupełnie inne granie niż poprzedni zespół, także i tu nie zabrakło mocnych dźwięków skrajnie przesterowanej gitary i katującej uszy (ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu) sekcji. I w przypadku grupy Postal nie było miejsca na rockowe ani metalowe balladki. … „Przyjechaliśmy do Was trochę ponapier…..ać” zapowiedział ich występ Bartek i dokładnie tak też się stało. Druzgocąca mieszanina trash z death metalem skopała doszczętnie nasze żołądki i uszy. Niestety mimo nawoływań ze sceny, nie udało się wokaliście zespołu Postal namówić przybyłych do klubu długowłosych fanów metalu do szastania piórami. No może za wyjątkiem jednego, krótko przystrzyżonego wielbiciela ekstremalnego pogo choć wykonanego w wersji dla singli. Jednak mimo braku chęci do współpracy zgromadzeni nagrodzili występ zespołu sowitymi brawami. Zwłaszcza że na zakończenie swojego setu zespół zaprezentował nam cover „Fuel” zespołu Metallica i muszę przyznać, że wypadło im to świetnie. Momentami nawet wokal Bartka bardzo przypominał Hetfielda.

Setlista Postal:

1. 5
2. Fleshpound
3. Inferno
4.Wieczny Ogień
5. Krokodyl
6. Infernal Fire
7. Fuel ( Metallica Cover)

Po tym występie przerwa na przeinstalowanie instrumentów była trochę dłuższa ale i tak wszystko przebiegło bardzo sprawnie. Na scenie pojawili się Zofia „Wielebna” Fraś – wokal i obsługa sampli, Tomasz „Yong” Jońca – gitara, Aleksander „Olo” Lukomski – gitara, Michał „Blady” Rejman – bas oraz Mateusz „Werbel” Badacz – perkusja czyli Obscure Sphinx . I właśnie teraz rozpoczęło się prawdziwe misterium. I dla oczu i dla uszu. Gatunek muzyki jaką prezentują określany jest jako sludge/post metal. Muzycy grający w zespole doskonale wiedzą jak najlepiej zadziałać na słuchacza, żeby wywrzeć wrażenia których nie pozbędzie się tak szybko albo w ogóle. Duży wpływ ma na to na pewno użycie nieczęsto spotykanych 8 strunowych gitar lub 6 strunowego basu. Ale chyba największy wpływ na odbiorcach ich muzyki wywiera kapitalny wokal Wielebnej, która potrafi w niesamowity sposób przekazywać swoje emocje. Spokojna i delikatna wręcz w rozmowie, na scenie zamienia się w prawdziwego emocjonalnego demona. W jednej chwili potrafi przejść ze spokojnej linii wokalu po wrzask czy też nawet lament sprawiając, że słuchanie ich muzyki staję się swoistą wędrówką w najmroczniejsze zakamarki naszych umysłów. A do tego wszystkie te emocje przedstawia swoim ciałem co dodatkowo potęguje całość. Ich występ to w ostatnim czasie najbardziej wpływające na mój umysł doświadczenie. I mimo bardzo destrukcyjnego brzmienia po zakończeniu ich występu ten skatowany umysł wołał „jeszcze, jeszcze”. Zaprezentowali materiał ze swojego debiutanckiego albumu „Anaesthetic Inhalation Ritual” jak i też nowe utwory. Szkoda że ograniczenia godzinowe pubu nie pozwoliły na dodatkowe bisy. Naprawdę szkoda

Setlista Obscure Sphinx:

1. Nowy bez nazwy
2. Paragnomen
3. Eternity
4. Air
5. Nowy bez nazwy
6. Nastiez

Pod względem technicznym koncert był bardzo dobrze zorganizowany, nagłośniony świetnie, zarówno pod względem samego brzmienia jak też selektywności instrumentów. Co do oświetlenia także dało radę dogadać się z obsługą sprzętu żeby poza czerwienią na scenie pojawiły się i inne kolory (za co dziękuje Maćkowi). Zabrakło tylko stoiska z płytami i innymi pamiątkami. Myślę, że zwłaszcza płyty znalazłyby liczne grono nabywców. Tym bardziej że pub wypełniony był dość szczelnie przybyłymi wielbicielami samookaleczania swoich uszu i miażdżenia swojej psychiki. Ale w takim pozytywnym znaczeniu. Parę fotek poniżej a całość zdjęć na moim profilu na Facebooku

Irek Dudziński

Dodaj komentarz