Jesienny sezon koncertowy rozpoczął się dla mnie w nowym miejscu, które planowałem odwiedzić już wcześniej ze względu na sympatię do klimatów motocyklowych. Wojkowicki Bikers Pub, bo o nim mowa jest umieszczony wprawdzie z dala od centrum miast, ale za to w pobliżu kilku wylotówek / przelotówek, co dla zmotoryzowanych użytkowników może okazać się niebagatelnym ułatwieniem. Udałem się tam wprawdzie samochodem, ale dlatego właśnie liczyłem na niezłe zaopatrzenie baru w trunki bezalkoholowe.
Samo miejsce bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Tak ilością miejsc parkingowych, jak i samą kubaturą klubu. Bardzo zadowoliła mnie wielkość sali koncertowej, a i nagłośnienie, mimo narzekań samych organizatorów okazało się niezłe.
Wydarzeniem, które było pretekstem do wizyty w Bikers Pub, był koncert Division by Zero. Dla wielu koncerty grupy będą niespodzianką czy tez sprawdzianem w nowym składzie, ja przyznam, że widziałem juz zespół w nowej odsłonie kilka razy i za sobą mam wszystkie fazy kontaktu ze zmienionym składem, od wątpliwości po akceptację. Grupa postanowiła podążyć nową drogą i chyba nie ma sensu gdybać, co by było gdyby skład się nie zmienił, albo czemu zmienili oblicze dość znacznie zatrudniając wokalistkę.
Prawda jest taka, że dzięki podziałowi ról, w którym growlami zajmuje się klawiszowiec, muzyka nie straciła na mocy i dynamice, czego obawiali się starsi fani. Powiem więcej, nowe utwory potwierdziły, że grupa czuje się doskonale po zmianach i wprawdzie różnic nie sposób pominąć, ale od pierwszych juz dźwięków nowych kawałków, zespół prezentuje nam muzykę ze wszechmiar charakterystyczną. Godzinny koncert w wojkowickim klubie dla motocyklistów zwabił kilkadziesiąt osób. Jako, że pojemność pubu jest dość spora (piętro, ogródek, sala ze stołami i sala koncertowa), tłumu pod sceną nie było, ale zgromadzona w różnych częściach publiczność reagowała na tyle żywiołowo, że bez bisu nie mogło się obejść. Grupa przyzwyczaiła nas już, ze sięga do poprzedniej płyty, prezentuje nowe kawałki, a utwór z debiutu, pozostawia na koniec, może też dlatego co bardziej zorientowani po zakończeniu setu zasadniczego nie dawali za wygraną i wywoływali zespół brawami. Nagłośnienie nie było idealne tego wieczoru, ale szczerze powiem, że spodziewałem się, jeszcze mniejszej selektywności. W moim odczuciu można było mieć zastrzeżenia chyba najbardziej do nagłośnienia mikrofonu klawiszowca, którego growle nie były tak głębokie i dobrze słyszalne jak choćby podczas poprzedniej sztuki w wojkowickim Moku.
Spostrzegłem natomiast, że wokalistka zespołu, wyraźnie coraz lepiej znosi role frontmenki, bo i w jej zachowaniu widać większy luz, a i jej kontakt z publicznością jest lepszy. Dowiedzieliśmy się zatem z zapowiedzi kolejnych utworów o zakończonej rejestracji EPki i o planach zespołu.
Po nieco ponad 60-minutowym koncercie, udało mi się zamienić parę słów zarówno z organizatorami, jak i członkami zespołu. Przed koncertem spotkałem również kilku znajomych i po kilku pogaduchach, uznałem że udany wieczór koncertowy można zakończyć. Przyznam również że zapowiadany striptiz wziąłem za blef czy też (jak kto woli) chwyt marketingowy. Jak się okazało (z relacji męskiej części publiczności), warto było zostać jeszcze nieco czasu w klubie, bowiem organizatorzy zapewnili nie tylko rozrywkę, dla uszu, ale też dla oczu…
Piotr Spyra