2012.06.02 – Division by Zero, Joseph Magazine, Hellhaven – Kraków

120602p

Dnia 2 czerwca roku pańskiego 2012 odbyły się już piąte krakowskie Proggnozy. W zasadzie mógłbym nie przyznawać się, że po 2 czerwca moja frekwencja na festiwalu wyniosi zaledwie 40 procent (w szkole chyba byłbym nieklasyfikowany). Będę jednak trzymał się faktów. Za pierwszym razem byłem zachwycony inicjatywą festiwalu i bardzo napalony na kolejne występy. Jednak z przyczyn niezależnych ode mnie, moja druga wizyta nastąpiła dopiero przy okazji piątych Proggnoz.

Tym razem moje oczekiwania były ogromne, a wszystko za sprawą jednego z moich ukochanych polskich zespołów Division By Zero. Wszyscy pewnie znają sprawę zmian personalnych w tym zespole, zatem naświetlę ją w tym miejscu ekspresowo. Zaznaczę tylko że od zespołu odszedł niezwykle charyzmatyczny (bez cienia przesady) wokalista Sławek Wierny, oprócz tego zmiany składu nie ominęły stanowiska basisty i klawiszowca. Na wokalu Wiernego zastąpiła Magdalena Kostecka, a jego partie growlu przyjął na swoje barki nowy klawiszowiec Kamil Fruk. Miałem w związku z tym ogromne obawy. Z uwagi na to po prostu musiałem się przekonać jak nowe wcielenie Division By Zero wypadnie na żywo i czy warto czekać na nowe wydawnictwa zespołu. Zanim jednak do tego przejdę, słów kilka o pozostałych.

Pierwszy tego wieczoru zaprezentował się myślenicki HellHaven. Było to pierwsze miłe zaskoczenie tego dnia. Wykonawczo występ stał na naprawdę bardzo dobrym poziomie. Dało się zauważyć (a może to tylko złudzenie), że muzycy nieco się stresowali. Kompletnie niepotrzebnie. Było ostro, progresywnie i bardzo autentycznie. Szczególne uznanie należy się wokaliście, który śpiewał w bardzo urozmaicony, a co za tym idzie porywający sposób. Niestety momentami drażniło jego zbyt ekspresyjne zachowanie na scenie, ale ze względu na świetny wokal można mu to wybaczyć. Mam nadzieję, że kariera tego zespołu rozkwitnie w najlepsze, bo mam zamiar jeszcze zobaczyć ich na żywo. Naturalnie w zestawieniu z późniejszymi grupami dało się wyczuć niektóre braki wykonawcze i mniejsze sceniczne obycie, ale zespół nadrobił to emocjami. Brawo panowie! Nagrajcie jak najszybciej długogrający album, bo już nie mogę się doczekać żeby go posłuchać. Macie potencjał, który musicie rozwinąć, inaczej wam tego nie wybaczę!

Jako drudzy na scenie zaprezentowali się muzycy Joseph Magazine. Panowie rozpoczęli od mocnego uderzenia i świetnych instrumentalnych utworów. Wszystko brzmiało znakomicie, a zespół łoił aż miło. Bez wątpienia są to utalentowani muzycy na których trzeba zwrócić uwagę. Instrumentalnie panowie zaserwowali nam porcję potężnego, wirtuozerskiego i mięsistego progresywnego metalu. Po kilku instrumentalnych utworach po których byłem totalnie oczarowany na scenie pojawił się wokalista. Pierwszy kawałek nie wyszedł najlepiej. Była to przeciętna ballada i w dodatku były problemy z odpowiednim nagłośnieniem wokalu z resztą instrumentarium. Na szczęście późniejsze wokalne numery były już dużo lepsze. W mocniejszych fragmentach wokalista spisał się znacznie lepiej, choć moim zdaniem dopiero instrumentalnie zespół pokazuje wszystkie swoje atuty. Dostaliśmy również 2 covery a mianowicie nieśmiertelny Kayleigh wiadomego zespołu i hit Gimme! Gimme! Gimme! Yngwie Malmsteena, to znaczy Abby, yyy to znaczy Yngwie Malmsteena. OK, utwór Abby, ale w aranżacji Yngwie Malmsteena. Oba wykonania wyszły bardzo fajnie, choć nie przebiły instrumentalnych popisów. Podsumowując, zespół dał znakomity koncert. Kocham taką muzykę, a zagrana w takim stylu jest miodem dla uszu.

Z wielkim niepokojem i zniecierpliwieniem czekałem na danie główne wieczoru. Osobiście uwielbiam wszystkie płyty Division By Zero, a Independent Harmony to dla mnie obok Second Life Syndrom Riverside najlepsze dzieło polskiego rocka progresywnego. Niecałe 2 lata temu miałem niewątpliwą przyjemność oglądania ich na żywo w krakowskiej rotundzie. Zrobili na mnie piorunujące wrażenie i ten występ na długo pozostał w mojej pamięci. Cały czas przed drugim czerwca zastanawiałem się jak zespół wypadnie tym razem. Koncert rozpoczął utwór tytułowy z ostatniej płyty Independent Harmony. Długi instrumentalny wstęp absolutnie nie rozczarował. Do tego czasu wszystko było OK. Nagle weszła wokalistka i zaczęło się to na co tak oczekiwałem i czego tak się obawiałem. Pierwsze wrażenie – konsternacja. Oczywiście wiedziałem czego spodziewać się po damskim wokalu, nawet zrobiłem mały research z wcześniejszej działalności Kostki, na tyle aby stwierdzić że śpiewać to ona potrafi. Mimo to i tak miałem dziwne odczucia i byłem bardzo zmieszany. Niestety ani otwierający koncert utwór, ani kolejny Don’t Ask Me nie powaliły mnie na kolana. Konsternacja powoli zmieniła się w lekkie zafrapowanie. Na szczęście instrumentalnie było bez zarzutów. Kolejnym utworem był premierowy Silent War. Bardzo czekałem na nowe numery DBZ. Tutaj akurat się nie zawiodłem. Świetny numer, ze znakomitą linią melodyjną i bardzo osadzony w stylistyce zespołu. Wokalistka tym razem wpasowała się znakomicie. OK, nieco się uspokoiłem. Tym bardziej że odpowiadający za growle Kamil Fruk naprawdę dawał radę. Kamil ma trochę głębszy oraz bardziej przytłumiony growl niż Sławek, a podczas występu bardzo oszczędnie operował swoimi partiami. Bardziej jednak podobał mi się poprzedni growl w DBZ. Czwartym utworem muzycy wrócili do albumu Independent Harmony. Zaserwowali nam mianowicie znakomity Glass Face. Tym razem wszyło świetnie. Tutaj wokal był po prostu inny od pierwotnego, co wcale nie oznacza że gorszy (jak w przypadku dwóch pierwszych utworów). Być może to kwestia przyzwyczajenia, ale w dalszej części koncertu doceniłem nowe wcielenie Division By Zero. Kolejny znakomity nowy utwór Let Me In i niezwykły instrumentalny Jing&Jang tylko utwierdziły mnie w tym przekonaniu. Ostatecznie wyznacznikiem okazały się kolejne rwokalner1; utwory z Independent Harmony czyli Intruder i Wake Me Up. W tym pierwszym jeszcze coś nie do końca grało z wokalem, za to Wake Me Up usatysfakcjonował mnie całkowicie. Po raz kolejny brawa za partie growlu. Na bis dostaliśmy bardzo dobre wykonanie Your Salvation z pierwszej płyty zespołu.

Magdalena Kostecka z biegiem koncertu coraz bardziej przekonywała mnie do swojego śpiewu. To naprawdę solidna wokalistka. Cieszę się mimo wszystko że to właśnie na nią padł wybór. Mieliśmy do czynienia z innym, nowym Divison By Zero. Aranżacje zostały nieco zmienione, ale o rewolucji mowy być nie może. Całościowo i finalnie koncert mi się podobał, choć mniej aniżeli ten z rotundy. Po prostu jak się coś kocha to wymaga się od tego nieco więcej. Ja pokochałem bezgranicznie albumy Independent Harmony, Tyranny of Therapy i tamto wcielenie DBZ. Teraz jest inaczej i nie będę ukrywał, nieco gorzej. Nie do końca nowy wokal przekonał mnie we wszystkich starych utworach. Nowe rzeczy to już zupełnie inna bajka. Już nie mogę się doczekać nowej epki, gdyż 2 zaprezentowane w Krakowie utwory po prostu zwaliły mnie z nóg. Zdaje sobie sprawę, ze moje krytyczne uwagi pod adresem zespołu prawdopodobnie wynikają z uczuć jakie żywiłem poprzedniego DBZ który skończył się wraz z odejściem Sławka Wiernego. Teraz nadchodzi nowe DBZ, mam nadzieję że jeszcze mnie do siebie całkowicie przekonają. Gdybym nie znał zespołu wcześniej pewnie bym był w pełni ukontentowany tym koncertem Wykonawczo niczego nie można im zarzucić, wokalistka dawała z siebie wszystko a momentami jej popisy były naprawdę imponujące. Nie zrozumcie mnie źle, to był naprawdę świetny koncert, ale cały czas żałuję, że tamtego DBZ już nie ma. Mimo to warto było przyjść na ten koncert, a kogo nie było niech żałuje. Wielkie słowa uznania dla zespołu Division By Zero który podniósł się po kryzysie niczym feniks z popiołów. Słowa pochwały absolutnie należą się również dwóm supportującym ich kapelom. Przypomnijmy, że były to HellHaven i Joseph Magazine i radzę zapamiętać te nazwy. Były to ostatnie Proggnozy przed przerwą wakacyjną. Mam nadzieję, że festiwal wróci po wakacjach z kolejnymi znakomitymi koncertami.


Tekst: Piotr Bargieł
Zdjęcia: Grzegorz Chorus


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *