Gdy powstawała płyta ‘’Nursery Cryme’’ zespołu GENESIS – ja biegałem w krótkich spodenkach i ciągnąłem za warkocze koleżanki. Po czterdziestu latach miałem okazję posłuchać tej genialnej płyty na żywo – oczywiście nie w wykonaniu legendarnych Brytyjczyków, ale w wykonaniu znakomitej włoskiej grupy THE WATCH.
Włoscy muzycy już od ponad dwunastu lat zakochani są w twórczości GENESIS. We wszystkich ich pięciu studyjnych płytach słychać fascynację Peterem Gabrielem i spółką, aczkolwiek ich muzyka jest świeża, spontaniczna i również pełna własnych pomysłów. Charyzmatyczny lider i założyciel grupy Simone Rosetti jest nie tylko trochę podobny do młodego Petera Gabriela, ale nie widząc obu panów łatwo by było pomylić który z nich stoi na scenie. Ich głosy są do siebie rzeczywiście łudząco podobne.
O dziwo koncert Włochów awizowany jako Nursery Crime Tour, zaczął się od dwóch kawałków własnych: The Watch – z ostatniej płyty oraz Goddess z drugiego krążka zespołu pt. Vacuum. Niezorientowani , młodzi fani chyba przez długą chwilę myśleli, że to repertuar Genesis! Brzmiało bardzo podobnie do mistrzów! Po krótkim przywitaniu, zespół zagrał utwór swoich idoli – ale o dziwo – otwierający płytę Trespass z 1970 roku pt. Looking For Someone. I wreszcie po nim wybrzmiały dwa śliczne kawałki z trzeciej, oczekiwanej dziś płyty Genesis pt.Fountain of the Salmacis oraz pt. Seven Stones . Zrobiło się bardzo przyjemnie, a nieliczna/niestety/ widownia w sile może siedemdziesiąt kilka osób zafalowała w rytm klasycznych utworów. Po krótkim przerywniku – utworze pt.Let Us Now Make Love z ostatniego krążka The Watch, ponownie wybrzmiały cudowne utwory z Nursery Cryme. Na sali zrobiło się naprawdę magicznie. To co robił perkusista w The Musical Box i klawiszowiec w Return Of the Giant Hogrieed – przechodziło wszelkie pojęcie! Do tego świetne solówki gitarzystów i ciepły głos Simone – po prostu miodzio! Usłyszeliśmy jeszcze kilka utworów z płyty Wind and Wuthering oraz kawałek z płyty And Then There Were Three…
Simone prawie wszystkie utwory zapowiadał po polsku – śmiejąc się, że nasz język jest łatwy w porównaniu z holenderskim, którego musiał używać kilka dni temu, co oczywiście wzbudziło ogromny aplauz widowni. Na bis grupa zagrała bardzo spontanicznie utwór z repertuaru poprzedniej grupy Simone THE NIGHT WATCH pt. Fisherman. I wreszcie zespół zakończył świetny tego wieczoru występ, brawurowym wykonaniem cudownego utworu Genesis z płyty Trespass pt. The Knife. Na sam koniec muzycy zaprosili polskich fanów na swoją stronę na facebooku oraz do zakupów płyt. Frontman obiecał, że zespół wróci do Polski za rok lub dwa i znów wykona kawałek muzyki swoich mistrzów.
W kuluarach wszyscy byli zdecydowanie ukontentowani. Wielu fanów było już drugi, trzeci, a niektórzy nawet czwarty raz na koncercie znakomitych Włochów i niemal wszyscy twierdzili, że był to najlepszy występ The Watch jak do tej pory. Podobne zdanie miał prezes Marek, który niemal cały koncert naśladował grę perkusisty, a od czasu do czasu wymiatał na wyimaginowanej gitarze niczym Giorgio Gabriel z The Watch. Wychodząc z Progresji naszła mnie taka myśl. Właściwie jakby się dobrze przysłuchać to w muzyce progresywnej prawie wszystko zostało już powiedziane cztery dekady temu. Bo kto teraz gra i komponuje tak jak wczesny Genesis, Pink Floyd, King Crimson, Camel, Yes czy Emerson Lake and Palmer. Może i gra The Watch, ale kompozycje mistrzów wydają się jednak wciąż niedoścignione.
Andrzej „Gandalf” Baczyński