2012.05.01 – RPWL – Piekary Śl.

Piekarski ośrodek ” Andaluzja”, przeżywał już wiele koncertów, gościł wiele postaci ze świata muzyki, i tych bardzo znanych, i tych mniej znanych, ale takiego koncertu jaki miał miejsce 1 maja, jeszcze w tym miejscu nie było!!! I chyba nie byłoby takiego koncertu nigdy, gdyby nie starania osoby, której zdjęcia stanowią ozdobę tej relacji. Trasa RPWL po Polsce miała pierwotnie obejmować 4 miasta (Poznań, Szczecin, Warszawa, Bielsko) i zakończyć się w kwietniu. Przeciągnęła się jednak do maja. I tak oto w ten pierwszy majowy wieczór mogliśmy zobaczyć RPWL również w Piekarach Śląskich! Trzeba nadmienić, że grupa gościła już w tym miejscu, we wrześniu 2009 roku, podczas koncertu zorganizowanego ku czci Richarda Wrighta, był to jednak koncert, który wypełniła wyłącznie muzyka z repertuaru grupy Pink Floyd. Następnie zespół promował w tym miejscu album „The Gentle Art of Music”. Tym razem mogliśmy obejrzeć zespół, który ze swoim autorskim materiałem, wzniósł się chyba na swój artystyczny Mount Everest.

Koncertowy set podzielony został jakby na dwie części, chociaż na ścisłość trzeba by powiedzieć, że były to aż trzy zasadnicze punkty programowe.
W części pierwszej zabrzmiał w całości materiał z najnowszego albumu grupy, koncepcyjnego dzieła „Beyond Man And Time”, opartego na filozoficznej prozie Fryderyka Nietzschego, opowiadaniu „Tako rzecze Zaratustra”. Aby przybliżyć to dzieło szerokiej publice, grupa sięgnęła po środki wyrazu znane w świecie rocka progresywnego. W dzisiejszych czasach mało który zespół jednak po takie środki sięga. Było to bowiem połączenie scenicznego show, jaki niegdyś tworzył Peter Gabriel w grupie z Genesis, z zapierającymi dech w piersiach wizualizacjami, które często towarzyszyły koncertom grupy Pink Floyd. W rzeczy samej, inscenizacja „Beyond Man and Time”, mogła kojarzyć się z genesisowym konceptem „The Lamb Lies Down On Broadway”, natomiast muzyczny klimat kompozycji RPWL chyba nigdy nie wyzbędzie się pewnej dozy floydowskiej aury, ale tak naprawdę, to chyba żaden fan grupy nie chce, aby wyzbyła się ona tego magicznego, floydowskiego posmaku. Aż trzy ekrany, na których przemykające obrazy potęgowały doznania towarzyszące słuchaniu samej muzyki. Yogi Lang przywdziewał różnorodne kostiumy, wcielając się w postaci z „Beyond Man And Time”, przemierzając jakby różne miejsca, od piekła aż po niebo. Wcielał się również w rolę Quasimodo, ślepca, szalonego chemika… Przybierając postać kapłana dokonał obrzędu pokropienia publiczności… To co działo się tego wieczoru, tak naprawdę trudno opisać, chyba lepiej oddadzą to zamieszczone poniżej fotografie.

W części drugiej zespół sięgnął do swojego wcześniejszego repertuaru, wysupłując z niego jedne z piękniejszych „kwiatów”, spośród bogatego bukietu swojej dyskografii. Tego wieczoru mogliśmy usłyszeń więc: tytułową kompozycje z albumu „Trying To Kiss The Sun”, „Breathe In Breathe Out”, z „The RPWL Experience”, „Roses”, z „World Through My Eyes” (z refrenem wyśpiewanym przez publikę), oraz przepiękne „Hole In The Sky”, z debiutanckiego „God Has Failed”.
To oczywiście nie był koniec, jak nadmieniłem była jeszcze faza trzecia tego niezapomnianego koncertu. I tutaj kolejny już raz zespół nawiązał do swej największej muzycznej inspiracji, do reperu grupy Pink Floyd. Tego wieczoru, na zakończenie zabrzmiało brawurowo zagrane, rozbudowane „Embryo”. Kompozycja, której próżno szukać na oficjalnych, regularnych płytach studyjnych grupy Pink Floyd (powstała podczas prac nad albumem „Ummagumma”, ale została zamieszczona dopiero na składance piosenek grupy Pink Floyd, „Works”, która ukazała się tylko w Stanach Zjednoczonych w 1983 roku. Wersja z tego albumu jest jednak znacznie skrócona w stosunku do wersji koncertowej). W wersji RPWL zabrzmiała odpowiednio długo (około 20-tu minut). Na dodatek zagrali ją w taki sposób, jakby powstała nie w latach siedemdziesiątych, lecz zaledwie wczoraj.

Na komplementy zasługują co do joty, wszyscy członkowie zespołu, ja jednak chciałem zwrócić uwagę na nową postać w szeregach RPWL, basistę Wernera Taussa, który zastąpił na tym stanowisku Chrisa Postla. Wszyscy pewnie zwrócili uwagę na jego świetny warsztat instrumentalny, ale nie wiem czy zauważył ktoś, że Werner Tauss (aparycją kojarzył mi się nieco z osobą Raya Wilsona), posiada również świetne warunki głosowe. Sprawnie wspierał za mikrofonem Yogiego Langa.

Jeszcze w tym miesiącu (24 maja) na deskach piekarskiej Andaluzji wystąpi, znana, często goszcząca tutaj i lubiona, włoska formacja The Watch, dla której z kolei inspirację stanowi muzyka grupy Genesis. Niemcy postawili wysoko poprzeczkę, czy Włosi będą w stanie się obronić? Z pewnością warto się o tym przekonać osobiście.

Tekst: Marek Toma
Zdjęcia: Natalia Kubacka


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *