2012.02.12 – Thot, Zero Absolu – Poznań

„Cztery razy po dwa razy…” To już było. A gdybym napisał „Trzy razy pierwszy raz”? Pewnie się nie domyślicie o co biega. Już tłumaczę. 12 lutego przeżyłem właśnie swoje „Trzy razy pierwszy raz”. Pierwszy „pierwszy raz” to przyjemność pojawienia się właśnie po raz pierwszy w Klubie Fabrika, drugi „pierwszy raz” to mój pierwszy kontakt z zespołem, a właściwie jednoosobowym projektem Zero Absolu pochodzącym z Francji oraz trzeci „pierwszy raz” to mój pierwszy kontakt z belgijską grupą Thot w wersji „live”

Wstępem parę słów o klubie. Świetna lokalizacja w samym centrum Poznania tuż obok Starego Rynku w obszernych piwnicach jednej z kamienic, ciekawy industrialny, stworzony wręcz do koncertów tego typu muzyki wystrój i sympatyczna obsługa. Tak można opisać go najkrócej. Z uwagi na to, że nigdy jeszcze w Fabrice nie byłem, zjawiłem się w nim grubo przed rozpoczęciem koncertu. Na niewielkiej scenie wszystko było już przygotowane do występów. Pisząc niewielkiej w sumie mocno przesadziłem. Scena w Fabrice jest naprawdę mikroskopijna i dodatkowo umieszczona jest na równi z podłogą więc żeby uzyskać jako taką widoczność trzeba było sobie „zabukować” miejsce z samego przodu. Powoli dobiegła godzina 20, koncert powinien się rozpocząć a tu na scenie ani widu ani słychu żadnego z bohaterów tego wieczoru. Korzystając więc z okazji udałem się do stoiska z płytami i koszulkami na którym można było zaopatrzyć się w płyty zarówno Zero Absolu jak i też Thot. Co ciekawe były także wersje na winylach. I to za bardzo przyzwoite pieniądze (20-30 zł). Około godz 20:30 przycichła muzyka puszczana przez obsługę dla umilenia czasu oczekującym i na scenie pojawił się pierwszy z występujących: Zero Absolu.

Pod tą nazwą kryje się francuski multiinstrumentalista Nicolas „Nak” Golaz. Tak jak już wcześniej pisałem był to mój pierwszy z nim kontakt i przyznam ze wstydem, że miał to być tylko support. Boże, jak się myliłem. To co zaprezentował sponiewierało mnie dokładnie. Oczywiście w pozytywnym znaczeniu tego określenia. Umiejętności i wirtuozeria jaką pokazał na scenie tego wieczoru zafascynowało mnie (i wiem, że nie tylko mnie) tak bardzo, że w zasadzie po jego koncercie bilans doznań muzycznych był tak ogromnie dodatni, że Thot mógłby wcale nie wystąpić. Żeby przybliżyć Wam w jakim klimacie tworzy, wyobraźcie sobie muzykę Tides From Nebula. To bardzo zbliżony klimat. Tyle, że Nicolas robi to wszystko sam przy użyciu gitary basowej, elektrycznej, klawiszy, perkusji elektronicznej oraz mnóstwa wszelkiego rodzaju przystawek. Kapitalnie to brzmiało. Aha. Zapomniałem dodać że dodatkowo jeszcze śpiewa. A w zasadzie w większości krzyczy, bo właśnie taką formę przybierał jego śpiew. Ale w połączeniu z jego muzyką dawało to świetny efekt. Co mnie najbardziej zaskoczyło to to, że na scenie Nicolas to „Diabeł Wcielony”. Emanował energią i wręcz rozpierało go gdy grał, natomiast po występie gdy udało mi się zamienić z nim parę słów okazał się Nicolasem Aniołkiem. Oaza spokoju, nieśmiałości i wręcz zawstydzenia tym, że ktoś poprosił go o rozmowę i autograf na płycie. Materiał który zaprezentował to w większości utwory z nowej płyty Zero Absolu „Avtomn” którą właśnie tą trasą koncertową promował (a trasa liczy w sumie 33 koncerty) oraz dwa utwory z płyty „Dans Les Bras de Morphee”. Całości jego występu dopełniała kapitalnie dobrana wizualizacja rzucona z projektora na tył sceny. Po utworach jakie zagrał, nagrodzony głośnymi oklaskami chciał zejść ze sceny, lecz owacje zgromadzonych w klubie zmusiły go do powrotu i jednego bisa. Miło było patrzeć na to, że wśród domagających się jego powrotu brawami byli również muzycy grupy Thot.

Set Lista Zero Absolu
1.Peaux Mortes Dans
2.The Hill
3.Avtomn
4.After Her
5.First Step
6.Rive Inacheve
7.Amend Grace’s Legacy

Po bisie Nicolasa na scenie zaroiło się od ludzi pomagających mu zdemontować cały jego osprzęt (a wierzcie mi było tego mnóstwo) i po krótkiej próbie nagłośnienia pojawiło się „danie główne” wieczoru. Mistrzowie post – rocka, alternatywy i industrialu :Grégoire Fray – gitara, wokal i klawisze, Gil de Chevigné – perkusja, Hugues Peeters : klawisze, Julien Forthomme – gitara basowa oraz Arielle Moens – mistrzyni wizualizacji i wokal. Zero Absolu swoimi utworami mocno podgrzał już atmosferę w klubie lecz to właśnie Thot doprowadził ją do wrzenia. Energia wręcz buchała z głośników. Muzyka jaką gra Thot na pewno do delikatnej i łagodnej nie należy. Ci którzy chcieli czegoś kojącego powinni raczej wybrać klub Blue Note i jazzowe brzdąkanie. W Fabrice tego wieczoru spotkali się sympatycy muzyki, przy której pękają wręcz bębenki w uszach, a żołądek odbija się od kręgosłupa. Na pewno nie było to spotkanie grzecznych chłopców. Słyszałem Thot z płyty. I powiem Wam, nie wiem jakie studio nagraniowe zniosło to jaką ekspresję wkładają w wykonanie każdego kawałka. Najbardziej żal było mi perkusisty, który miał miejsca tyle, że werbel musiał obejmować udami. Jednak ich występ to nieprawdopodobny czad. Często bywam na koncertach i robiąc zdjęcia wiem, że zbliżanie się do głośników może być niemiłe w skutkach. Tu stojąc nawet parę metrów od nich bolało w uszach. Ale ten ból to taki ból którego wszyscy oczekiwali po tym koncercie. Szkoda tylko, że pojawiło się tak niewiele ludzi – może z 40 osób. A gdzie ta cała reszta która na stronach klubu tak tłumnie się zapowiadała? Pewnie w domu oglądali „M jak Plebania” albo inne takie. Przykro. Zwłaszcza, że wrażeń jakich doświadczyliśmy nie odda żadna płyta ani teledysk na YouTube.
Set lista Thot na fotce poniżej. Udostępniona przez sympatycznego technika grupy Thot.

Pod względem technicznym nagłośnieniowcy zespołów Thot i Zero Absolu dokonali cudu. Z tak małej klitki wycisnęli ile się da i zrobili to doskonale. Żadnego buczenia basów, przydźwięków ani innych okaleczeń. Głośno, czysto i bardzo wyraźnie. A i sama zmiana zespołów przebiegła błyskawicznie. Można trochę doczepić się do kiepskiego klubowego oświetlenia ale nie można mieć wszystkiego.

Irek Dudziński

Dodaj komentarz