2011.12.01 – Michał Zygmunt – Poznań

1 grudnia 2011 roku. Dzień wydawałoby się jak co dzień. Choć może nie do końca. Przede mną perspektywa pójścia na koncert. Koncert, na który zostałem zaproszony choć tak naprawdę o artyście, który tego wieczoru miał wystąpić na scenie klubu Blue Note nie słyszałem nigdy mimo że właśnie tym koncertem promował wydaną właśnie trzecią już swoją płytę nazwaną „Muzyki”. Z informacji do których udało mi się dotrzeć dowiedziałem się, że Michał Zygmunt to gitarzysta, który szukając swoich korzeni dotarł do tradycyjnych melodii, starych form i rytmów. Tak naprawdę to folkowe klimaty nie są (a do występu Michała nie były) moimi szczególnie ulubionymi, ale postanowiłem skorzystać z zaproszenia i wraz z małżonką wybraliśmy się na ten koncert. I teraz wiem, że gdybym tego nie zrobił, mógłbym pluć sobie w brodę jeszcze długi czas.

W klubie niestety po raz kolejny sprawdziły się moje przypuszczenia co do frekwencji, zebrało się nas wszystkich może z 20 osób. Ale jednego jestem pewien. Każda z nich wyniosła z tego występu bardzo wiele emocji, wrażeń i doświadczyła czegoś wyjątkowego i tak naprawdę czegoś szczególnie pięknego. Pełnego oddania się artysty widzom. Bo taki właśnie jest Michał. Szczery, otwarty i przy tym skromny. Ale może zacznę od początku. Tym razem niewielkie rozmiary sceny nie sprawiły szczególnego problemu, wszystko czego potrzebował Michał to grubo obite krzesełko, stojaki na komplet gitar, miejsce na odsłuchy i kawałek podłogi przed nogami na przystawki. Wydawałoby się, że tak minimalistyczny osprzęt nie będzie w stanie niczym nowym nas zaskoczyć. Po prostu kolejny pokaz umiejętności gitarowych. Czas pokazał jak bardzo się pomyliłem w swoim osądzie. Z uwagi na to, że różne źródła podały dwie różne godziny rozpoczęcia koncertu set został podzielony na dwie części. Pierwszy dla tych, którzy przybyli do klubu na godzinę 19, drugi natomiast dla przybyłych na 20. Szkoda tylko, że o tej 20 stan liczbowy w klubie niestety diametralnie się nie zmienił. Ale niech żałują ci, co nie dotarli. Około godziny 19 Michał wszedł na scenę i w milczeniu, bez żadnych zbędnych słów rozpoczął koncert. Nie. Nie koncert. Rozpoczął Koncert przez duże „K”. Generalnie to co zobaczyłem tego wieczoru sprawiło, że moje podejście do solowych występów gitarzystów bardzo się zmieniło. Widziałem już różnych wykonawców i różne sposoby i techniki gry na gitarze ale to co zaprezentował Michał po prostu mnie zaszokowało. Mając do dyspozycji gitarę (a właściwie 3 gitary) plus przystawki, własne dłonie oraz stopy jako sekcje rytmiczną Michał stworzył widowisko tak przestrzenne i bogate w dźwięki jakiego jeszcze nie widziałem. Czytając informacje o płycie „Muzyki” którą tym występem promował Michał Zygmunt doczytałem się że jest to płyta podszyta diabelską mocą sprzedanej na rozstaju dróg duszy. Jeżeli tak jest faktycznie, to nie taki diabeł straszny jak go malują. Słuchając występu Michała od razu przypomniały mi się słowa Adama Droździka z Bydgoskiego Radia PiK, które idealnie pasowały do Michała bo z pewnością Michał Zygmunt to osoba, która podnosi muzykę do rangi sztuki. On tego wieczoru nie zaprzedał duszy diabłu. On po prostu sprzedał swoje serce i dusze nam wszystkim. Nie będę rozpisywał się na temat jego stylu i techniki gry. Bezapelacyjnie jest wirtuozem gitary i sprawia wrażenie jakby się z nią urodził. Myślę, że nawet gdyby dać mu do ręki instrument zbudowany z kija od szczotki, kartonu po butach i paru metrów sznurka bez problemu zagrałby i na nim. A to co najważniejsze przy jego umiejętnościach to to, że nie ma w nim żadnego pozerstwa ani szpanu choć biorąc pod uwagę jego umiejętności miałby czym się popisać. Bije z niego ogromna radość, szczerość wykonania i otwartość. Czuć to ogromne, bijące na ludową nutę serducho do muzyki. Mogłoby się wydawać, że takie występy są nudne. Jeden wykonawca, jeden instrument. Ale w przypadku Michała na pewno tak nie jest. Mimo że było nas niewielu wspomagaliśmy jego występ jak tylko się dało. Klaskaniem czy też pstrykaniem palcami. I tak naprawdę wszyscy świetnie się bawili. Co do materiału zaprezentowanego tego wieczoru to Michał zaprezentował nam swoistą wycieczkę. Usłyszeliśmy przegląd utworów z wszystkich jego płyt. Było momentami lekko jazzowo, było trochę klimatów muzyki świata, nie brakowało zadziornego rockowego grania ale przede wszystkim było bardzo folkowo. Ale nie był to folk typu Mazowsze lub Wielkopolanie. Była to muzyka ludowa podana na nowych i świeżych talerzach okraszona bardzo energetycznymi przyprawami i podana przy tym z bardzo dużą dawką humoru ze strony Michała który jak tylko mógł między kolejnymi utworami przybliżał nam historię tego jak te utwory powstawały i skąd wzięły się jego zainteresowania. Na ten wieczór artysta przygotował dla nas 2 niespodzianki. W zasadzie 3 bo pierwszą z nich był sam jego występ. Kolejną z nich była „światowa premiera” występu na nowej pachnącej jeszcze świeżością otrzymanej chwile przed koncertem gitarze akustycznej, a ostatnią niespodzianką było swoiste jam session w duecie ze świetnym poznańskim, gitarzystą Robertem Kordylewskim, który przy okazji tego koncertu też promował swoją świeżo wydaną płytę. Na zakończenie koncertu Michał zaprezentował nam jeszcze swoją autorską wersję utworu „Personal Jezus” grupy Depeche Mode i był to kolejny majstersztyk w jego wykonaniu.

Reasumując. Jeden człowiek, 3 gitary: klasyczna, barytonowa i rezofoniczna, parę przystawek, 2 dłonie i 2 stopy. To wszystko można mieć. Ale zobaczyć to widowisko na własne oczy – bezcenne. Wrażenia wizualne, słuchowe i emocje wyniesione z tego koncertu na pewno na długo zapadną w naszych umysłach a przede wszystkim w naszych sercach. Po koncercie miałem okazje zamienić parę słów z Michałem i poprosiłem go o set listę. Odpowiedział że nigdy nie ma gotowej listy utworów. Improwizuje z tego co podpowiada mu serce. Myślę że właśnie to jest kwintesencją twórczości Michała Zygmunta. Ogromna pasja i miłość do muzyki którą tworzy. I nisko chylę przed tym czoła. Dzięki uprzejmości pani Ewy Dobrołowicz mam jednak spis utworów. Parę fotek z koncertu i to co usłyszeliśmy poniżej.

Przy okazji. Dziękujemy Pani Ewie za zaproszenie.


Pierwszy set:
1.Planeta słów
2.Tożsamość Ewy
3.Amazing grace
4. Ale w niedziele
5.Piękna piękna/ Czemu jemu 
6. Tam niedaleko

Drugi set
1.Kosmiczna kołysanka 
2. Wolność patrzy z boku
3. Lament
4.Muzyki
5.Hej zagrajcie muzykanty
6. Robert Kordylewski : Zapytaj przyjaciela
7. Duet
8.Personal Jesus

Irek Dudziński

Dodaj komentarz