2011.10.29 – Festiwal gitary elektrycznej – Katowice

W dniach 2011-10-27 – 2011-10-29 w katowickim Kino – Teatrze Rialto odbył się trzydniowy festiwal gitary elektrycznej.
Ja miałem okazje uczestniczyć w trzecim dniu w sobotę 29 .10.2011.a program tego wieczoru przedstawiał się imponująco : na początek na scenie teatru pojawił się znakomity gitarzysta i lider zespołu Krzak Leszek Winder. Gitarzysta i kompozytor, debiutował w śląskim blues-rockowym zespole Apogeum, działającym w latach 1974-1975. Od 1975 do 1984 r. występował w grupie KRZAK, stając się po odejściu Jana Błędowskiego jej liderem i głównym kompozytorem. Gitarzysta zaprezentował swoje własne dwie kompozycje. Potem dołączył do niego Wojciech Hoffman – lider Turbo który promował swoją najnowszą i jedyną do tej pory solową płytę którą jak sam stwierdził można nabyć tylko u niego samego.
Następnie do stojących muzyków dołączył lider TSA Andrzej Nowak który zaśpiewał i pięknie zagrał utwór Tadeusza Nalepy. Po krótkiej przerwie na scenie prezentował się w swoim repertuarze Dariusz Ziółek, który najpierw opowiadał zgromadzonej widowni o swoim muzycznym projekcie jak sam stwierdził długo wahał się czy nagrać swoje pomysły, ale w końcu namówili go do tego jego koledzy. Dariusz oprócz tego że jest znakomitym basistą jazzowym to jeszcze do tego wykonuje bardzo ciekawą technikę wokalną zwaną Scatt – Jazz. Jego występ bardzo klimatyczny i oryginalny wysoko podniósł poprzeczkę i wydawało się że już nic tego nie przebije. Lecz po 20 minutowej przerwie na scenie pojawił się zespół wspaniałego gitarzysty Radima Hladika pod nazwą Blue Effect. Wraz z nim w grupie występują Jan Krizek (śpiew, gitara, instrumenty klawiszowe), Vaclav Zima (perkusja) oraz Wojttech (gitara basowa). Zespół spotkał się z doskonałym, żywiołowym przyjęciem a muzyka Blue Effect mieniła się wszystkimi kolorami tęczy.
Muzycy z Czech niesamowicie dali czadu i zaprezentowali świetny show. Repertuar bardzo bogaty począwszy od wspaniałego blues rocka poprzez ostry rock progresywny a skończywszy na Beatlesach. Chwilami czułem się jak na koncercie King Crimson, Gary Moora czy Whitesnake. Niesamowita mieszanka humoru i różnych stylów połączona z kapitalnym wyszkoleniem i zgraniem muzyków. Całość naprawdę zagrana była na światowym poziomie a występom towarzyszyła świetna zabawa zarówno wśród muzyków jak i publiczności.

Witold Mieszko

Dodaj komentarz