21 października w Krakowie odbyły się 2 nietuzinkowe dla fana rocka progresywnego koncerty. Do Klubu Kwadrat zawitał szwedzki Pain Of Salvation, a później w Hali Wisły odbył się koncert Stevena Wilsona. Mojej skromnej osobie udało się zaliczyć obydwa, co mnie niezmiernie cieszy. W tym miejscu skupię się na występie pierwszym, a zatem przed państwem PAIN OF SALVATION!
Na poprzedniej edycji Metal Hammer Festival (2010 rok) miałem okazję widzieć Pain Of Salvation i zrobili na mnie piorunujące wrażenie. Nie będę ukrywał, ze ten zespół w moim prywatnym rankingu zajmuje bardzo wysokie miejsce. Z tego powodu wiele oczekiwałem po koncercie w ramach MHF i nie zawiodłem się. 21 października 2011 roku liczyłem na kolejny udany koncert ekipy prowadzonej przez Daniela Gildenlöwa.
Godzina koncertu była dość dziwna, ale spowodowane było to występem Stevena Wilsona. Przy okazji chciałem podziękować organizatorom, ze udało im się ustawić godziny koncertów w ten sposób aby była możliwość zaliczenia obydwu koncertów. Było to posunięcie racjonalne, gdyż wydaje się iż w 70% jest to ten sam krąg odbiorców, choć sam nie wiem ile osób tak jak ja pojawili się na obydwu występach. Na supporcie nie byłem. Koncert Pain Of Salvation rozpoczął się około 18:30.
Klub Kwadrat nie należy może do największych w Krakowie ale spokojnie pomieścił publiczność. Nawet nie było zbyt dużego tłoku. Nagłośnienie z początku było nieco zbyt nachalne, ale z czasem sytuacja się unormowała. Brzmienie zespołu było w mojej opinii zbyt „napompowane” i momentami mało klarowne. Mimo to występu Szwedów słuchało się z ogromną przyjemnością. Bowiem koncert stał na bardzo wysokim poziomie. Setlistę wypełniły głównie numery z najnowszej płyty Road Salt Two, ale nie zabrakło też starszych rzeczy w tym Ashes, Fandango czy People Passing By. Dostaliśmy nawet 2 covery. Pierwszy z nich to beatlesowski Come Together. Na wokalu wystąpił basista Johan Hallgren, Daniel Gildenlöw na perkusji, a techniczny Mikael Ericsson na gitarze. Wyszło świetnie, a ja po raz kolejny przekonałem się że Johan ma świetny wokal. Zresztą dawał tego dowody przez cały koncert wspomagając Gildenlöwa. Niestety był to jego ostatni występ u boku kolegów z Pain Of Salvation. Szkoda jest tym większa, że na koncercie zrobił na mnie naprawdę piorunujące wrażenie. Kolejnym coverem było wykonane na koniec Hallelujah Leonarda Cohena, na który niestety się nie załapałem, gdyż po wykonaniu Perfect Element (przedostatniego utworu tego wieczoru) popędziłem czym prędzej na koncert Stevena Wilsona myśląc iż to już koniec. Jeśli chodzi o najlepsze fragmenty koncertu to należy tu wymienić niesamowite wykonanie The Perfect Element i People Passing By, oraz przepiękne 1979 i Road Salt. Średnio moim zdaniem wyszedł utwór Fandango. To po prostu nie jest kawałek na koncerty. 2 lata temu w spodku usłyszałem z tej samej płyty (Remedy Lane) Ending Theme i wyszło o wiele lepiej. Zamiast Kingdom Of Loss wolałbym usłyszeć inny numer ze Scarsick, chociażby tytułowy lub Cribcaged. Natomiast gdyby zamiast utworu Diffidentia panowie zagrali Iter Impius byłbym wniebowzięty. Te wszystkie uwagi bynajmniej nie powodują niskiej oceny koncertu. Po prostu od ukochanych zespołów oczekuje się więcej. Niemniej jednak było znakomicie. Pain Of Salvation na żywo absolutnie daje radę, a słuchając na koncercie śpiewającego Daniela serce rośnie. Panowie po prostu oczarowali mnie swoją autentycznością i sposobem w jaki przekazują ze sceny emocje. To sztuka która nie każdemu się udaje, dlatego tym większe brawa dla Pain Of Salvation.
Był to absolutnie udany koncert. Może i nierówny, ale ogólna ocena jest wysoka. Te lepsze fragmenty zdecydowanie dominowały i to one zostały przeze mnie najlepiej zapamiętane. Może ocenę nieco rozmył późniejszy koncert na którym byłem. Przyznać muszę że to co pokazał Steven Wilson przez około 2 godziny po zakończeniu tego koncertu było nieziemskie i pobiło występ Szwedów. Nadmienić jednak należy iż lider Porcupine Tree wkroczył na poziom nieosiągalny dla większości zespołów na świecie. Pain Of Salvation wcale nie wyglądali przy tym tak blado. Dziękuję zespołowi za kolejne piękne emocje których mi dostarczyli, a było ich naprawdę sporo.
Setlista:
Softly She Cries
Diffidentia
Linoleum
1979
To the Shoreline
Conditioned
Kingdom of Loss
Fandango
People Passing By
Through the Distance
No Way
Ashes
Road Salt
Come Together
Falling
The Perfect Element
Hallelujah
Tekst: Piotr Bargieł
Zdjęcia: Grzegorz Chorus