26.05.2011 – właśnie tego dnia, jubileuszowa trasa Riverside dotarła do prastarego Krakowa. Trzeba przyznać, że zespołowi sprzyjały zarówno pogoda (temperatura miała jednak stać się jedyną zmorą koncertu, ale o tym później) oraz frekwencja. Pomimo interesujących suportów (Paatos oraz Pineapple Thief), zdecydowana większość osób, które pojawiły się tego wieczora w Rotundzie przyszła właśnie dla nich, rockowej wizytówki naszego kraju.
…zacznijmy jednak od początku. Na pierwszy ogień poszedł szwedzki Paatos. W ich twórczości szczególnie obeznany nie jestem. W zasadzie znam jedynie ich ostatni album „Breathing” a ponieważ uważam go za niezwykle udane wydawnictwo to oczekiwałem ich występu z niecierpliwością. Niestety czegoś brakło. Zespół zagrał poprawnie, ale nie było tego „czegoś” co ma płyta, nie było magii. Głos Petronelli Nettermalm kilka razy wykonał jakby nie do końca kontrolowane dźwiękowe wycieczki a i samo nagłośnienie mogło być lepsze.
Chwila przerwy i na scenie pojawili się muzycy Pineapple Thief. Ich koncert opisałbym jednym słowem – transowy. To pierwszy koncert Brytyjczyków jaki dane mi było zobaczyć i muszę przyznać, że wypadają przekonująco. Szkoda tylko, ze grupa skoncentrowała się głównie na ostatnim, moim zdaniem dość przeciętnym, wydawnictwie „Someone Here is Missing”. W zamian mogli zagrać coś na kształt przekrojówki. Mają z czego wybierać:-) Grający na gitarze wokalista Bruce Soord to sceniczne zwierzę, pełne ekspresji i witalności tak więc było na co popatrzeć jak i posłuchać.
Przyszła pora i na główną część tego spektaklu. Muzycy Riverside, przy ogłuszającym aplauzie, pojawili się na scenie i się zaczęło… Kolejne utwory rozgrzewały publiczność do czerwoności a temperatura w klubie wzrosła do niewiarygodnego poziomu (nie obyło się bez omdleń). Zespół zaserwował przekrojowy materiał z swej coraz bogatszej dyskografii (szczegóły w setliście poniżej) nie zapominając o swym najnowszym Ep „Memories in my Head”. Nowe utwory wypadły wręcz genialnie. Do tej pory mam ciarki na wspomnienie niemal hipnotycznego fragmentu z „Living In The Past” czy basowego otwarcia w „Forgotten Land”. Oczywiście nie zabrakło chóralnego odśpiewania refrenu w „Conceiving You” i… urodzinowego „Sto lat” na kilkaset gardeł!.
Riverside to już niemal instytucja. Zespół o ogromnej renomie i popularności, której może im pozazdrościć większość, o ile nie wszystkie polskie zespoły parające się muzyką ambitną, skierowaną do fana, który nie oczekuje jedynie skocznej melodii. Dojrzał nam ten dziesięciolatek. Ze sceny aż bije pewnością siebie, nie ma tremy i strachu… Mariusz Duda, choć powściągliwy w swoich opiniach odnajduje się w roli frontmana, a jego komentarze są trafne i dowcipne. Piotr Kozieradzki z precyzją godną szwajcarskiego zegarka nabija rytm, Piotr Grudziński jak nikt inny potrafi „odlecieć” w czasie solówki a Michał Łapaj czaruje swoją grą. Niesamowity to był koncert, Riverside zabrzmieli potężnie i selektywnie, dodajmy do tego rewelacyjne oświetlenie, które budowało dramaturgię tego przedstawienia! Już widzę oczyma wyobraźni jak na 15-e urodziny Riverside odwiedzają katowicki Spodek a tam kilkanaście tysięcy spragnionych fanów – niemożliwe?? Kto wie??
PS. Szkoda tylko, że dzień wcześniej (koncert we Wrocławiu) skradziono gitarę Piotra Grudzińskiego. Po prostu brak słów i wytłumaczenia tego czynu. Miejmy nadzieję, że instrument się odnajdzie…
Beyond The Eyelids
Out Of Myself
Reality Dream III
Egoist Hedonist
Living In The Past
Conceiving You
Ultimate Trip
Left Out
Loose Heart
02 Panic Room
Second Life Syndrome
(Part 1 only; includes a snippet of Parasomnia)
Bis:
Forgotten Land
Reality Dream I
Bis2:
The Curtain Falls
tekst: Piotr Michalski
zdjęcia: Marek Toma