Jest taki zespół, który swym repertuarem śmiało mógłby się odnaleźć na tak różnych imprezach jak Metalmania, Jazz Jamboree, czy Festiwalu Rocka Progresywnego w Gniewkowie, a na upartego znaleźliby i coś na festiwal muzyki flamenco! (Is That Devil From Spain?) ;). Co to za grupa? Oczywiście Osada Vida!!! Na dwóch pierwszych festiwalach raczej nie zagrają, Hiszpania też im nie grozi (chociaż jak śpiewał niegdyś ceniony warszawski zespół neoprogresywny „nigdy nie mów nigdy”). W Gniewkowie już byli, pora więc wyruszyć na podbój Ameryki! OsadaVida oraz grupa Quidam będzie nas bowiem reprezentowała na trzydniowym festiwalu muzyki progresywnej „Rostfest 2011” w Gettysburgu (dokładnie w drugim jego dniu, 21 maja)
Niedzielny koncert był pewnego rodzaju próbą generalną przed wylotem do USA. Czy zawsze uśmiechniety Łukasz Lisiak znajdzie wspólny język z amerykańską publiką? Miał szansę poćwiczyć w Chorzowie, ale wspólnie z Rafałem Paluszkem woleli se z nami pogodać* (woleli sobie z nami porozmawiać), angielszczyzny nie ćwiczyli :). Jestem jednak pewny, że dadzą radę!.
To był bardzo kameralny, a nawet jak wyraził się Bartek Bereska (gitarzysta zespołu), bardzo rodzinny koncert. W Chorzowskiej leśniczówce zgromadzili się bowiem najbliżsi, przyjaciele, znajomi, kumple z zaprzyjaźnionych zespołów, no i my „portalowcy”, więc faktycznie było bardzo rodzinnie. Jedynie majowa pogoda nie dopisała. Mimo chłodu na dworze, w leśniczówce przy rozpalonym kominku, zapalonych świecach, zapachu bigosu unoszącym się gdzieś z zaplecza klubu, było jednak bardzo ciepło i przyjemnie. Dodatkowo rozgrzać potrafiły do czerwoności soczyste solówki, jakie serwował nam Bartek Bereska. Energia bijąca ze sceny udzielała się także publice. Perkusista innego, sympatycznego piekarskiego zespołu, podziwiając kolegów, dosłownie poruszał nogami „na dwie stopy”, sądzę że chętnie by zastąpił Adama Podzimskiego za jego zestawem perkusyjnym.
Repertuar jaki zabrzmiał twego wieczory był dosyć przekrojowy, gro materiału pochodziło z dwóch ostatnich albumów: „The Body Part Party” i „Uninvited Dreams”, ale znalazło się również miejsce na fragment z płyty „Three Seats Behind A Triangle” („The Decision”), a nawet dawno nie grane przez zespół wcześniejsze kompozycje („In(s) Thru Mental”), oraz miła niespodzianka, zagrany po raz pierwszy, przedpremierowo utwór „Hard-Boiled Wonderland”, który znajdzie się na ich nowej płycie! Z wielką przyjemnością podzielę się informacją, że nowy materiał po prostu powala! Potężnie mocny i ostry początek, oczywiście Osada nie byłaby Osadą, gdyby odpowiednio nie go nie zapętliła, zgodnie ze swoją muzyczną receptą, jeśli całość płyty utrzymana będzie na podobnym poziomie, szykuje się nam fantastyczna muzyczna premiera!
Jedna rzecz, która sprawiała pewny dyskomfort, to ekran, na którym wyświetlane były wizualizacje, zawieszony był z boku a nie z tyłu sceny. Wiązało się to z życiowym dylematem, patrzeć na zespół, czy na filmy ilustrujące ich muzykę? Oczywiście jak większość wybrałem zespół, jedynie łypałem od czasu do czasu na ekran by choć na chwile nacieszyć oko ciekawą oprawą, przygotowana przez Rafała Paluszka.
„Osadowcy” podjęli w końcu decyzję, że „The Decision”, będzie ostatnim utworem tego wieczoru. Nam jednak ciągle było mało zapętlonych, niczym w dobrym thrillerze, pełnych zwrotów wydarzeń i akcji osadowych dźwięków. Na koniec zagrali więc jeszcze jeden numer, „Liver”. Tego wieczoru zabrzmiało więc aż 13 kompozycji, wierzę, że będzie to dla zespołu szczęśliwa trzynastka przed wylotem do Ameryki.
Połamania nóg!!!
Setlista:
1. Uninvited Dreams
2. Body
3. Colours & Notes
4. Lack Of Dreams
5. In(s) Thru Mental
6. Hard-Boiled Wonderland
7. Childmare
8. After Hours
9. Flying Time
10. Is That Devil From Spain Too?
11. Bone
========== +
12. The Decision
13. Liver
Marek Toma