Polski rock progresywny ostatnimi czasy przeżywa wyraźny rozkwit. Wiąże się to z naprawdę sporą liczbą zespołów i nowych wydawnictw. W znacznym stopniu przyczynia się do tego Mirek Gil, który w przeciągu ostatnich 4 lat wydał aż 5 płyt z zespołami Mr Gil i Believe. Dwa albumy (Light And Sound Mr Gil i World Is Round Believe) zostały wydane stosunkowo niedawno i pewnie stąd zrodził się pomysł aby promować je podczas wspólnych koncertów. Towarzyszył im lubelski Acute Mind promujący swój debiutancki album.
Po raz pierwszy byłem na koncercie w klubie Kwadrat. Lokalizacja z mojej perspektywy jest beznadziejna, ale samo w sobie to miejsce zrobiło na mnie dobre wrażenie. Wnętrze jest eleganckie, scena odpowiednich rozmiarów, a przestrzeń pod nią stosunkowo spora (jak na średnich rozmiarów klub). Z tego co widzę coraz więcej koncertów będzie się tam odbywało, dlatego ważne, aby takie miejsce spełniało wymagania słuchaczy.
Koncert rozpoczął projekt Mr Gil. Na scenie pojawiło się 4 muzyków, z których aż 3 jest związanych z Believe (oprócz Mr Gila, Karol Wróblewski na wokalu i Konrad Wantrych na klawiszach). Skład uzupełniała wiolonczelistka Paulina Druch. Mr Gil to projekt zdecydowanie spokojniejszy niż Believe i oparty na emocjonalnej, stonowanej i klimatycznej muzyce. Mirek Gil grał na gitarze akustycznej w bardzo oszczędny, ale jakże piękny sposób. Przyznam się szczerze, ze rzadko zdarza mi się być na koncercie na którym nie ma sekcji rytmicznej i zdaję sobie sprawę, że utrzymanie rytmu podczas takich występów to rzecz niełatwa. Zespołowi Mr Gil wyszło to bardzo dobrze. Zagrali głównie utwory z nowego albumu Light and Sound na czele z tytułowym i King Of Gold. Z polskojęzycznego albumu Skelling usłyszeliśmy utwór Rzeka. Osobiście liczyłem na nieco dłuższy koncert (Mr Gil uraczył nas sześcioma utworami), ale całościowo koncert zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Ciepły głos Karola Wróblewskiego świetnie komponuje się z takimi klimatami muzycznymi, a mi zaostrzył apetyt na Believe. Zanim to jednak nastąpiło czekał nas jeszcze jeden występ a mianowicie Acute Mind.
Mr Gil wprowadził nas w spokojny i nieco nostalgiczny nastrój który po kilku, może kilkunastominutowej przerwie rozbił zespół Acute Mind stawiając na zdecydowanie mocniejsze uderzenie. Na pierwszy ogień poszedł interesujący nowy utwór o nazwie Believe In Me. Naprawdę potężnie ale i progresywnie zrobiło się podczas kolejnego utworu, a mianowicie Garden z debiutanckiego albumu. Łącznie podczas koncertu usłyszeliśmy jeszcze 2 nowe utwory (ich nazwy to Obsession i Throught The Clouded Eyes), które zapowiadają świetny nowy krążek. Przeważającą część materiału stanowiły jednak utwory z jedynej jak na razie płyty zespołu pt „Acute Mind”. Dostaliśmy więc nieco wolniejszy ale przy tym jakże melodyjny Bad Incitements, przebojowy Misery oraz kolejne mocne uderzenie w postaci Grief And Pain. Na koniec usłyszeliśmy instrumentalny Faces oraz mój ulubiony utwór z płyty a mianowicie Bonds Of Fear. Muzycy z Acute Mind nie zawiedli. Gdy grali poszczególne utwory widać było, że są w swoim żywiole. Na koncertach grupa brzmi nieco ciężej i surowiej niż na albumie, co wcale nie jest tutaj zarzutem (moim zdaniem jest to nawet modyfikacja na lepsze). Na scenie czuć było energię i zaangażowanie. Muzycy grali z pasją, charakterystyczną dla debiutantów przy czym nie można im odmówić profesjonalizmu. Innymi słowy słychać, że nie grają od dziś, a jednocześnie koncertowanie wciąż sprawia im olbrzymią przyjemność. Przyczepić można się jedynie do brzmienia, które na moje oko było nieco mało selektywne. Poza tym należy się zastanowić czy taki zespół pasuje jako support przed grającym nieco inną muzykę Believe, nie mówiąc już o tym, że grali po Mr Gil. Na pewno lepiej pasował by towarzysząc takim kapelom jak choćby: Votum czy Animations. Tego wieczoru 13-tego marca w Krakowie muzycy Acute Mind wnieśli jednak coś co ja w muzyce cenię ogromnie, a mianowicie urozmaicenie (a w zasadzie podnieśli poziom urozmaicenia, którego u samego Believe nie brakuje) i to w moim mniemaniu ucina te dywagacje. Brawo i oby tak dalej!
Po tym naprawdę świetnym koncercie przyszła kolej na gwiazdę wieczoru. Już raz dane mi było oglądać Believe przy okazji koncertu grupy Pendragon którą supportowali. Wtedy zrobili na mnie bardzo pozytywne wrażenie. W związku z tym miałem pewne oczekiwania odnośnie koncertu, szczególnie po niezłej próbce w postaci Mr Gil. W tym roku grupa wydała album pod tytułem World Is Round i to właśnie on zdominował setlistę. Nie zabrakło też utworów z płyt poprzednich, choć moim zdaniem za słabo reprezentowany był drugi album. Zespół rozpoczął koncert od nowego utworu No Time Inside. Gdy rozległ się śpiew Karola Wróblewskiego nastąpiła lekka konsternacja, gdyż nie było go widać na scenie. Na szczęście moje czujne oczy wypatrzyły go chodzącego między publicznością z megafonem i wyśpiewującego pierwsze wersy utworu. Naturalnie taka sytuacja nie mogła trwać wiecznie i po około pół minuty wokalista Believe zameldował się na scenie aby wspólnie z zespołem dokończyć No Time Inside i wykonać tytułowy utwór z płyty World Is Round. Numery z nowej, bardzo świeżej i co by tu nie mówić rewelacyjnej płyty znakomicie sprawdzają się na żywo. Kolejnymi utworami, tym razem z dwóch pierwszych albumów były What They Want i Seven Days. Karol znakomicie czuje się w repertuarze, który nagrany został jeszcze z Tomaszem Różyckim. Po jedynym przedstawicielu albumu This Bread Is Mine w postaci AA, muzycy wrócili do najnowszego krążka. Kolejno usłyszeliśmy Guru, Cut Me Paste Me i Poor King Of The Sun. Na koniec zaserwowano publiczności prawdziwą ucztę w postaci niespełna dwunastominutowego Hope To See Another Day. Setlista nie powaliła. Ja chętnie usłyszałbym jeszcze takie utwory jak: This Bread Is Mine, Tumor czy Memories, choć ciężko było by mi wykreślić jakiś numer. W związku z tym realizacja setlisty moich marzeń wymagała by przedłużenia koncertu. Zastrzeżeń nie mam natomiast do wykonania. Od czasu ostatniego koncertu Believe na którym byłem zespół zrobił ogromny postęp. Głównie dotyczy to wokalisty Karola Wróblewskiego, który zachowywał się jak prawdziwy lider (podczas poprzedniego występu był nieco w cieniu). Poza śpiewem wykazał się niezłą ruchliwością sceniczną na co dowodem może być pomysł z chodzeniem z megafonem między publicznością – pod koniec koncertu zrobił to zresztą jeszcze raz). Reszta zespołu również spisała się znakomicie. Gra Mirka Gila zawsze była dla mnie czymś wyjątkowym i bardzo cieszy mnie, że po rozpadzie Collage wciąż zachowuje świetną formę i przekazuje tyle emocji ze sceny. Believe nagrywa świetne albumy i gra rewelacyjne koncerty. Pozostaje więc tylko czekać na ich dalsze wydawnictwa i występy. Po World is Round poprzeczka została zawieszona wysoko, jednak wydaje mi się, po tym co zobaczyłem w Krakowie, że grupa nie zawiedzie naszych oczekiwań.
Ten wieczór był magiczny. Szczerze mówiąc byłem nieco przeziębiony i do ostatniej chwili wahałem się czy nie zrezygnować. Teraz wiem, że podjąłem dobrą decyzję. Liryczny i wzruszający Mr Gil, ciężki i różnorodny Acute Mind oraz dojrzały i porywający Believe, to wszystko dane nam było oglądać w Krakowie dnia 13 marca 2011 roku. Mam nadzieję na więcej takich koncertów.
Piotr Bargieł