2011.03.06 – Nosound, The Watch, Leap Day – Konin

Ani się obejrzeliśmy, a 5-ta już edycja OSKAR ArtRock Festiwal”2011 za nami.
We wspaniałej scenerii konińskiej sali widowiskowej „Oskard”, przy fantastycznej akustyce i super światłach (ale to już tutaj „normalka”), w minioną niedzielę przez kilka godzin dominował PROGRES ROCK, z jego wszystkimi odmianami, poprzez art rock , a skończywszy na elementach … ambientu. Różnorodność muzyczna tego magicznego wieczoru była wszechstronna i mogła zadowolić gusta nawet najwybredniejszych fanów tego gatunku. Żeby nie było tak wzniośle to na minus organizacji należy zapisać prawie jednogodzinną „obsuwę”. Jednak muzycy sowicie wynagrodzili tą niedogodność! A było kogo podziwiać, w kolejności występów; holenderski LEAP DAY zadziwił floydowo – camelowskimi klimatami na dwa zestawy klawiszy z przepięknie brzmiącą gitarą oraz miłym wokalem, włoski THE WATCH o ugruntowanej wysokiej pozycji z przesympatycznym frontmanem oraz świetnymi muzykami, a całość dopełnił również włoski NOSOUND, który swym występem …. zahipnotyzował konińską publiczność.

Po zapowiedziach organizatorów; Witka Andree z Agencji „OSKAR” oraz Roberta Roszaka z ArtRockBlok na scenę weszli Holendrzy spod znaku LD i zaczęło się! Cały set przeplatany pomiędzy świeżym albumem (wydanym tuz przed polskim tournee „Skylge’s Lair”) oraz poprzednim „Awaking The Muse”. Przestrzeń sceniczną po obu bokach wypełniały solidnie wyposażone zestawy klawiszowe obsługiwane przez Gert’a van Engelenburger’a i Derk’a Ebert Waalkens’a, środek zapełnili od prawej; świetny gitarzysta Eddie Muller, centralnie wokalista Jos’e Harteveld, basista Peter Stel oraz z tyłu na bębnach Koen Roozen. Jak można scharakteryzować to co grają ? Jest to tradycyjna szkoła progockowa, powiedziałbym nawet „konserwatywna”, w dobrym tego słowa znaczeniu. Świetnie prowadzona jest linia melodyczna gitary, wiele słychać w niej mistrzów tego gatunku, a do tego barwę dźwięku w charakterystyczny sposób uzupełniają obaj klawiszowcy. Utwory są w klasyczny sposób zaaranżowane. I czego się jeszcze domagać, skoro pomysły w lot są wyłapywane przez publiczność. Zdarzało się kilka razy podczas tego koncertu, że kolejne solówki były nagradzane rzęsistymi oklaskami. Pojawił się na koniec jeszcze bis i po blisko 80 minutowym secie nastąpiła przerwa na … uzupełnienie płynów.

Set lista LEAP DAY
1. The Messenger
2. When Leaves Fall
3. What Would You Do
4. Secret Gardener
5. Home At Last
6. Walls
7. Awaking The Muse
8. Eses Wide Open
9. Half Man Half Machine
Bis
10. Little Green Men

Jeszce w przerwie zamieniłem słów kilka z Eddiem, komplementując go za „wyczyny” gitarowe, on z kolei zainteresował się moją kamerą i gdy się dowiedział że jest to moja pasja, to stwierdził też chciałby mieć taką pamiątkę w swoich zbiorach. Oczywiście wymieniliśmy adresy i w ten sposób zapewne wydawnictwo dotrze do Holandii.

W przerwie technicznej była okazja na rozmowy z przybyłymi na ten Festiwal, z oddalonych zakątków Kraju; była fanka z Białegostoku, która nocą po koncercie wracała w drogę powrotną do domu, byli też goście z Warszawy, Bydgoszczy, Torunia, Gniewkowa, Łodzi, Wrocławia, Pleszewa, Poznania i kilku nnych miast. Wielu z nich była pod wrażeniem Holendrów i liczyli na to, że w dalszej części, kolejni wykonawcy wzniosą się na wyżyny swych umiejętności.

THE WATCH, kolejny wykonawca już przed wejściem na scenę gwarantował wysoką klasę. Jak wiemy słyną z wiernego kopiowania klasyków GENESIS. Ich frontman Simone ma głos łudząco podobny do Petera Gabriela. Z zapowiedzi przedkoncertowej wiedzieliśmy, że miał być zaprezentowany materiał z : „Green Show: Selling England by The Pound”, co sugerowało czego tym razem należy się spodziewać.
Koncert rozpoczął się niespodziewanie od Medley Sirence, kompozycji „Sounds Of Sirens” i „Another Life” z wydanej w 2007 roku płyty „Primitive”. Ale dalej było już tylko „genesisowsko”, grając prawie wszystkie kompozycje z tego albumu, poza „More Fool Me” (jako że w oryginale śpiewał go Phil Collins, co nie pasowało do „gabrielowskiego” wokalu Simone) . Wiemy że Włosi mają już wyrobiony styl sceniczny i kto chociaż raz był na ich koncercie, ten wie że obaj gitarzyści Georgio Gabriel – git. solowa i Guglielmo Mariotti – git. bas i tzw. pedal -bas przez cały koncert ….. siedzą i w tej pozycji prezentują swoje wysokie umiejętności muzyczne. Skład uzupełniają: Velerio De Vittorio – klawisze, Marco Fabbri na perkusji, a rolę frontmana spełnia wymieniany wczesniej sympatyczny Simone Rossetti. Publiczność lubi Simone, za charyzmę i zapowiedzi w jęz. polskim, a robi to tak wdzięcznie, wywołując salwy śmiechu na widowni. m.in. byliśmy też świadkami dowcipu o policjancie, który był dokończeniem dowcipu sprzed roku, a dotyczył starego, poczciwego, czerwonego vana należącego do zespołu. Nasza policja, tak bardzo lubiąca zatrzymywać wysłużony pojazd muzyków, już nie patrzy ze zdziwieniem w oczach na „chłopaków”, pytając się co grają? Po tylu zatrzymaniach już wiedzą, że rocka progresywnego!!!

Set lista THE WATCH
1. Medley Sirence (Sounds Of Sirens oraz Another Life)
2. Watcher of The Skies
3. Dancing With The Moonlit Knight
4. I Know What I Like
5. Firth Of Fifth
6. One day
7. The Musical Box
8. The Battle Of Epping Forest
9. After The Ordeal
10. All The Lightss
11. The Cinema Show

I to już koniec i żadnych bisów z powodu dużego opóźnienia, a wiadomo że uszykowane były na bis „Horizons” oraz ponad 20 minutowy „Supper’s Ready”. Jeszcze długo publiczność domagała się pojawienia muzyków na scenie. Bezskutecznie.
Znowu przerwa techniczna i na finał czekała nas niesamowita uczta muzyczna! Miałem okazje widzieć występ NOSOUND na II–im Ino Rock Festiwal w 2009 roku, gdzie pamiętnego wieczoru hipnotyzowali swoimi nostalgicznymi kompozycjami.
Byłem świadkiem ich próby przed koncertowej i słuchając ich miałem … gęsią skórkę. Zresztą sam lider Giancarlo niezwykle skromny, nieco zagubiony facet niczym nie przypominał „gwiazdy”. Żałować tylko, że część widowni musiała z uwagi na późną porę „ewakuować” się….

Gdy już zgasły światła, z kolumn poleciały majestatyczne dźwięki i na otwarcie zabrzmiało „Idle End” z albumu „Sol 29”. Do ich kompozycji niezwykle pasował efekt pracy człowieka od świateł – Krzysztofa z klubu „Oskard”. Nie wiem jak on to robi ale światło współuczestniczyło w prezentowanym materiale muzycznym. Były też rzucane na ekran efekty wizualne. Byłem urzeczony ich występem i nie mając żadnych barier czasowych, ani obejrzałem się, a było już …. po koncercie. Ale, był moment pod koniec występu, gdy zabrzmiał znany mi z portali internetowych utwór „The Moment She Knew”. Wtedy Giancarlo smyczkiem po gryfie gitary zagrał niesamowite dźwięki, aż w pewnym momencie porwał kilka osób z siedzeń, na miejsce pod sceną gdzie odbyły się tańce niczym w transie. Nie powiem, był to jeden z tych fragmentów Festiwalu, do których chciałoby się wracać…..


Set lista NOSOUND
1. Idle End
2. Places Remained
3. From Silenie to Nosie
4. The Broken Parts
5. Some
6. Fading Silently
7. My Apology
8. Winter Will Corne
9. Kites
10. Overloaded
11. In The Whithe Air
12. The Moment She Knew

I tak, jak to w życiu, wszystko co piękne ma swój koniec. Tak było podczas tego niedzielnego wieczoru w klubie „Oskard”. Po koncercie publiczność gremialnie udała się na stoiska z płytami i innymi gadżetami, by potem w ramach after party otrzymać autografy od swoich ulubieńców. Wypadnie znowu czekać rok na kolejną 6-ą edycję tego Festiwalu.

Do zobaczenia za rok!

Ryszardd Bazarnik

Dodaj komentarz