2011.02.21 – Rhapsody of Fire – Katowice

…co za nieludzkie temperatury… Pierwsza w Polsce wizyta Rhapsody o Fire wypadła w dniu, kiedy to zima pokazała swoje pazurki a temperatury w okolicy -14 stopni stały się przykrą normą. Uzbrojony w masę pozytywnej energii i w dobrym towarzystwie udałem się do Mega Clubu by już na początek zaskoczyć się dwa razy:
1 – była 19:15 (czyli od piętnastu minut fani powinni wchodzić do klubu) a ludzie stali na nieziemskim mrozie czekając i przestępując z nogi na nogę…
2 – frekwencja! Przeszła moje najśmielsze oczekiwania!! Miłośnicy rycerskiego metalu nie zawiedli i w dość imponującej ilości (ponad 700 osób) zjawili się w Katowicach (a sądząc po rejestracjach zaparkowanych wokół samochodów niektórzy przejechali sporo kilometrów).

Imprezę rozpoczęła grupa Vexillum i w roli suportu sprawiła się wyśmienicie. Muzyka zbliżona do dokonań włoskiej gwiazdy wieczoru (no, może mniej folkowych wpływów a więcej rycerskich hymnów), okraszona masą solówek przypadła publiczności do gustu. Nieco gorzej było z drugim Visions of Atlantis podczas którego to występu nieco więcej osób udawało się do baru w celu uzupełnienia poziomu płynów ustrojowych;-). Zespół numer dwa ciekawie prezentował się na scenie. Wokalistka ubiorem pasująca do Castle Party kontrastowała z emo wokalistą, „thrasherem” basistą i gitarzystą wyglądającym jakby przed chwilą zakończył koncert z Rammstein – tworzyło to ciekawy zestaw, który wypadł zdecydowanie lepiej niż na swoich płytach studyjnych.

Rozgrzewacze rozgrzewaczami ale i tak każdy wiedział po co i dla kogo tu przyjechał. Po intro „Dar-Kunor” pochodzącym z płyty „Triumph of Agony” przeszliśmy błyskawicznie do pochodzącego z tego samego wydawnictwa utworu tytułowego. Publika oszalała (i tak już było do końca). Tu wspomnę, że wśród zgromadzonych można było ujrzeć osoby, które wykorzystały sytuację by przywdziać rycerskie szaty. Był co najmniej jeden krzyżowiec i kilku… wikingów. Zespół nie odpuszczał i zaserwował „Knightrider Of Doom” by za chwilę zwolnić przy dźwiękach rytmicznego, koncertowego killera „The Village Of Dwarves”. Dopiero piąty w kolejności był utwór pochodzący z ostatniego studyjnego albumu grupy „Sea Of Fate”. Przy „Guardiani Del Destino” nastąpiło zwolnienie i czas na chwilę odpoczynku bo już w ryzach czekał jeden z moich ulubionych kawałków Rhapsody czyli pochodzący z debiutu „Land Of Immortals” – rewelacja! Zaraz po nim stosunkowo małomówny Fabio Lione rozpoczął zabawę z publicznością, która w mig podchwyciła zasady gry i wydaje się, że wyszła z pojedynku z sympatycznym Włochem z co najmniej remisem. Zespól atakował kolejnymi hitami, trzewia obijały się wewnątrz ciała wraz z kolejnymi perkusyjnymi uderzeniami serwowanymi przez Alexa Holzwartha a pod scena wciąż panowała zabawa na całego. Znów chwila wytchnienia, tym razem przy „Lamento Eroico” a zaraz potem przebojowy “Holy Thunderforce”. Niestety wszystko co jest miłe i przyjemne szybko ma swój koniec. Po „The March Of The Swordmaster” przyszła pora na bisy a te były nie byle jakie. Na początek „Reign Of Terror”, chyba najbardziej agresywny utwór w historii zespołu ze wściekłym (niemal black metalowym) skrzekiem wokalisty a całości dopełnił uwielbiany “Emerald Sword”. Wybiła około 23:30 i przyszło zmykać do domu.

Jestem przekonany, że koncert zapadł w pamięci zarówno fanom jaki samemu zespołowi. Okazało się, że czekanie tylu lat z wizytą w naszym kraju było sporym błędem a zespół ma w Polsce grono wielu fanów. Katowicki Mega Club a zwłaszcza zgromadzona w nim licznie publiczność udowodnili, że coraz częstsze pomijanie przez organizatorów Górnego Śląska w trasach kapel wszelakich po kraju nad Wisła jest pomyłką i miejmy nadzieję, że Katowice i okolice ze swoimi kilku milionami mieszkańców przestaną być traktowane… po macoszemu.

Dar-Kunor
Triumph Or Agony
Knightrider Of Doom
The Village Of Dwarves
Sea Of Fate
Guardiani Del Destino
Land Of Immortals
On The Way To Ainor
Tharos Holy Rage (Drum Solo)
Dawn Of Victory
Lamento Eroico
Holy Thunderforce
Dark Prophecy (Bass Solo)
Unholy Warcry
The March Of The Swordmaster

Bisy:
Reign Of Terror
Emerald Sword

Piotr Michalski

Dodaj komentarz